sobota, 5 września 2015

Rozdział 00

     Od miesięcy dzieją się same złe rzeczy. Ludzie z wiosek znikają, strażnicy co chwila nas sprawdzają. Nigdy tak nie było. Od kiedy król Kaspian został obalony i trafił do więzienia, moje życie się zmieniło. Narnia przestała być przyjaznym miejscem. Kiedyś przechadzałam się po wiosce, pomagałam ojcu lub przesiadywałam w lesie lub przy jeziorze. Teraz boję się opuścić dom. Nie chcę by złapał mnie strażnik, który akurat będzie mieć taki kaprys. To mogłoby się źle dla mnie skończyć. Nowy król pozwala im mordować, gwałcić i kraść. Aż mnie mdli kiedy ktoś o nim wspomina. To naprawdę Wielki władca — mówią, a ja mam ochotę wszystkiemu zaprzeczyć.
     Codziennie błagam w myślach by Aslan okazał się łaskawy i wybawił nas z rąk tego potwora. Jednak od miesięcy nic się nie zmienia, jest tylko gorzej.
      Ojciec źle się czuł, więc to ja musiałam zrobić zakupy w centrum. Nie znosiłam tam chodzić, bałam się, że natknę się na kogoś od króla. Założyłam kaptur na głowę, by nikt nie rozpoznał, że jestem dziewczyną. Często chodziłam w męskich ubraniach, by było mi wygodnie. Życie na wsi jest ciężkie, tym bardziej kiedy mieszka się z starszym ojcem.
     Przemknęłam bocznymi alejkami i kupiłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Los mi sprzyjał, bo nie napotkałam się na żadnego strażnika. Nie mogłam jednak odetchnąć z ulgi, jeszcze nie. Będę się cieszyć dopiero wtedy, kiedy bezpiecznie trafię do domu.
      — A dokąd się takie piękne dziewczę spieszy? — Wzdrygnęłam się słysząc męski głos. Zamarłam. Odwróciłam się powoli, widząc przez sobą strażnika. Był sam, może udałoby mi się uciec? Jak szybko by mnie dogonił? Czasem rycerze króla upijali się w karczach, ja niestety trafiłam na trzeźwego. Uśmiechał się do mnie, ja jednak wiedziałam, że nie ma wobec mnie przyjaznych zamiarów.
      — Zdejmij kaptur, nie skrywaj swojej ślicznej buźki — polecił, podchodząc do mnie. Dłoń trzymał na głowicy miecza, gotów w każdej chwili dobyć broni i przeszyć mnie na wylot. Nie miałam się czym bronić, więc posłusznie odkryłam głowę. Mężczyzna gwizdną, a moje policzki zrobiły się purpurowe. Czułam gniew, strach i słabość. Nie chciałam by zrobił mi krzywdę.
     — Jak cię zwą? — spytał łagodnie. Przełknęłam niewidzialną gulę, która urosła mi w gardle.
     — Mirin — odparłam. Skarciłam się w myślach, mogłam skłamać i powiedzieć fałszywe imię. Strażnik uśmiechnął się. Odgarnął włosy do tyłu i położył dłoń na moim ramieniu. Przez moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze. Nagle rozległ się huk. Kilka metrów dalej upadł rycerz. Jego ciało wygięte było w dziwnym kształcie. Strażnik, który wcześniej był mną zainteresowany, wyciągnął ze swojej pochwy miecz i podszedł do nieprzytomnego, albo nieżywego kolegi. Przeklął pod nosem, rozglądając się uważnie. To był dobry moment do ucieczki. Nogi jednak odmówiły mi posłuszeństwa. Po chwili ujrzałam smukłą postać, wyskakującą zza rogu. Młody chłopak zaatakował strażnika. Nigdy jeszcze nie byłam świadkiem czegoś podobnego. Nim zdążyłam mrugnąć, mężczyzna leżał na ziemi z krwawiącą piersią. Chłopak uniósł głowę i wtedy ujrzałam jego brązowe oczy. Nie miałam pojęcia czy mam się go bać, czy też nie. Zabił jednego z rycerzy króla, chyba jesteśmy w tej samej drużynie.
     Młodzieniec przestał się we mnie wpatrywać. Otarł miecz o ciało strażnika i schował go do pochwy. Na skroni miał czerwony ślad i zaschniętą krew. Bił się z kimś wcześniej? A może załatwił go tak ktoś od króla?
     — W porządku? Zrobił ci coś? — spytał, kopiąc strażnika w ramię. Dopiero po chwili spostrzegłam się, że zwraca się do mnie. Pokręciłam szybko głową. Chłopak podszedł do mnie. Był wyższy ode mnie i prawdopodobnie w tym samym wieku. Na jego żuchwie znajdował się kilkudniowy zarost, wyglądał jakby skądś uciekł.
     — Potrzebuję schronienia na jakiś czas. Proponuję ci pomoc w czym będziesz chciała w zamian za dach nad głową — powiedział. Był dość śmiały i nie owijał w bawełnę. Z pewnością był świetnym szermierzem i bez trudu ochroniłby mnie przed innymi strażnikami. W domu przyda się dodatkowa para rąk, tym bardziej młodego, silnego chłopaka. Już dosyć miała rąbania drzewa i chodzenia z ciężkimi wiadrami po wodę.
     — Zgoda — odrzekłam. Chłopak uśmiechnął się delikatnie. — Jak cię zwą? — spytałam, kiedy ruszyliśmy do domu. Młodzieniec przez chwilę milczał, jakby zastanawiał się czy może zdradzić mi swoje imię.
     — Edmund — powiedział w końcu. Edmund, ładne imię. — A ty?
     — Mirin — odparłam. Chłopak kiwnął głową. — Mogę wiedzieć skąd się wziąłeś? Nie kojarzę cię, a mieszkam tu od urodzenia — rzekłam, gdyż rzeczywiście mnie to zastanawiało. Chłopcy stąd nie byli tacy przystojni i nie potrafili tak dobrze walczyć jak on.
     — Przez jakiś czas siedziałem w więzieniu — przyznał. Kiwnęłam głową, ze zrozumieniem. Nie bałam się, że przyjmę pod dach zwyrodnialca. Obecny król więził tylko tych, którzy byli niewinni. — Udało mi się oszukać strażników i uciekłem — powiedział, zerkając na mnie. Spostrzegłam, że mi się przygląda. Czy śmieszyło go to, że chodzę w spodniach? Nigdy nie miałam czasu by dobrze wyglądać. Wiecznie pracowałam i nie miałam wolnego czasu dla siebie. Długie, ciemne włosy często chowałam za koszulą, by mi nie przeszkadzały. Nie miałam odwagi by je ściąć. Tłumaczyłam sobie, że w końcu ten koszmar się skończy i będę mogła być piękną dziewczyną, która nie może odpędzić się od zalotników. Tak jednak nie było już od dłuższego czasu. Przestałam o siebie dbać i nawet myśleć, że kiedykolwiek będę to robić. Edmund jednak nie komentował niczego, za co byłam mu wdzięczna.
     Gdy doszliśmy do domu, wbiegłam do środka, by powiadomić mojego ojca o tym, że Edmund będzie z nami mieszkać i nam pomoże. Zastałam go w niewielkiej kuchni. Siedział na ławie, pewnie się o mnie martwił. Postawiłam zakupy na stole.
     — Znalazłam kogoś do pomocy. To młody chłopak, Edmund. Jest silny i bystry, przyda nam się —powiedziałam. Ojciec kiwnął powoli głową. Był już dość stary i nie wykonywał dynamicznych ruchów.
     Wyszłam na dwór, tam gdzie zostawiłam chłopaka. Chciałam mu przekazać, że mój ojciec nie ma nic przeciwko. Edmund siedział sobie pod drzewem, patrząc w swój miecz. Broń wyglądała na szlachetną. Z pewnością żaden strażnik takiej nie miał. Skąd chłopak mógł ją wziąć?
     — Potrafisz walczyć? — spytał, patrząc na mnie. Nie miałam starszych braci, ani kolegów, którzy mogli by mnie trochę poduczyć. Nie starczało mi czasu na wygłupy z mieczem.
     — Nie — odparła zgodnie z prawdą. Edmund dźwignął się z ziemi i oparł miecz o drzewo. Podszedł do mnie i złapał za rękę.
     — Jesteś silna jak na przeciętną dziewczynę. Dużo pracujesz prawda? — spytał, macając moje mięśnie. Wzruszyłam ramionami, na wsi to normalne.
     — Czasem rąbie drzewo, albo noszę coś ciężkiego —wytłumaczyłam. Ed kiwnął głową.
     — Jak byś chciała, mogę ci pokazać parę sztuczek, które mogą ci w przyszłości ocalić życie — powiedział. Nigdy nie myślałam o tym by walczyć. Nawet przez myśl mi nie przyszło, że ktokolwiek pokaże mi jak się macha mieczem.
     — Jak znajdziemy wolny czas, czemu by nie? Chodź ze mną, musimy przynieść wodę — odrzekłam, podnosząc z ziemi wiadro. Podałam je chłopakowi i ruszyłam przed siebie. Chodziłam tą drogą już tyle lat. Gdy byłam mała biegałam na jezioro by się tam bawić. Uwielbiałam to miejsce, zawsze dookoła rosły kolorowe kwiatki. Kiedyś robiłam sobie wianki, albo bukiety. Kiedy jednak umarła moja mama, ja musiałam przejąć pewne obowiązki.
      Edmund napełnił wiadro i postawił je na ziemi.
      — Usiądź — poleciłam. Chłopak zmarszczył ciemne brwi, nie protestował jednak. Usiadł na powalonym pniu, a ja urwałam kawałek materiału od koszuli. Zanurzyłam go w wodzie i przyłożyłam do skroni Edmunda. Chciałam zmyć mu zaschniętą krew.
     —Nie musisz — powiedział. Wzruszyłam ramionami. To nic wielkiego. Trzymałam jego twarz, dociskając do czerwonego miejsca skrawek koszuli. Materiał powoli barwił się na bordowo.
     — Co ci się stało? —spytałam. Ed westchnął głośno. Podniósł wzrok, patrząc na mnie. Miał ładną twarz, mimo iż miał kilkudniowy zarost, wyglądał schludnie.
     — Trochę pyskowałem, więc mnie uciszyli. Zamroczyło mnie na kilka godzin. W celi nie zastanawiasz się nad wyglądem — rzekł. Westchnęłam.
     — To trochę jak na wsi — odparłam.

7 komentarzy:

  1. Czas bym odwdzięczyła ci się pięknym, długi i wysublimowanym komentarzem.
    Zacznijmy od początku.
    Mam nadzieję, że zaprzeczyć znaczy dać w twarz.
    Jak można było posłać Kaspiana do więzienia?!
    Teraz nie będzie miał już tak perfekcyjnej fryzury. Wszyscy dobrze wiemy, dlaczego Kasp jest lubiany, bo ma fajne włosy. A teraz co? Taki nieuczesany, bez grzebienia...
    Skończmy o perfekcyjnie ułożonych włosach Kaspiana. Przejdźmy do mojego ulubionego fragmentu, kiedy to KTOŚ zabija strażników. Myślałam tylko „Błagam, niech to będzie Edzio! To musi być on! Te łamagi, Kaspian i Piotr z frosty nie umieją walczyć!”. Nie zawiodłam się, ale czekam aż oni też się pojawią. Kolejne „ale”. W sumie to nie muszą się pojawiać , grunt żeby był Edmund (#TeamEdmund).
    O! Jak już przy Edzie jesteśmy to... nie wyobrażam go sobie z zarostem.
    Dotarło do mnie, że ja przecież nie umiem pisać komentarzy... Mimo to liczę, że nie jest zły.
    Podsumowując, Edek był, więc rozdział mi się podobał (moje wymagania, jest Edmund, jest dobrze).
    Czekam na następny, weny i pozdrawiam ^^.
    ~Zjawa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o pisanie komentarzy, nie jest źle c:
      Cieszę się, że Ci się podoba <:
      Nawet nie wiesz co szykuję ☺ (chociaż znając mnie...)
      Ja jakoś potrafię go (Edmunda, znaczy Skanadra...) sobie z zarostem wyobrazić <:
      Dziękuję za ten miły komentarzyk ♥
      ~oreuis

      Usuń
  2. Rany, jak pisałaś, że zapraszasz mnie na bloga bałam się, że masz już na im mnóstwo rozdziałów. Ale ulga. Nie zrozum mnie źle mam kartkówkę z Angola i muszę się uczyć xD Główna bohaterka napewno nas jeszcze zaskoczy. Tak samo jak akcja twojego bloga. Widzę, że ogólnie wszystko toczy się w II tomie. Kaspian w więzieniu pewnie jak reszta rodzeństwa... Szczerze? Nie lubię smutku, niewoli więc nie przepadam za ostatnią częścią Narnii... Ale znając Edka i resztę walecznego rodzeństwa z pewnością pokonają wroga. Po tym rozdziale czuję, że zostanę tu na dłużej^^
    P.S Mogłabyś podać kiedy dzieje się akcja? Znaczy, wiesz ile dni, miesięcy po koronacji Kaspiana. Lepiej by mi się czytało.
    Pozdrawiam,
    Huncwotka Vicky

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Informacje o akcji, bohaterach znajdują się w zakładce o blogu
      Również pozdrawiam c:
      ~oreuis

      Usuń
  3. Na początku podziękuję ślicznie za zaproszenie <3
    Nigdy nie spotkałam się z TAKĄ Narnią. Z Narnią, gdzie nie jest, aż tak kolorowo. Brawa dla Cienie, bo wykazałaś się dużą kreatywnością.
    Jak widzę, moje Narnijskie koleżanki już tu były. Ech, zawsze ogarniam za późno. Będziesz musiała się przyzwyczaić.
    Wszyscy #TeamEdmud, a ja od zawsze #TeamPiotr. Ha! Dlatego też czekam z niecierpliwością na Piotreła.
    Nie umiem pisać komentarzy, przepraszam no.
    Weny,
    Bells

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz ile twój komentarz sprawił uśmiechu na mojej twarzy. Szykuję się coś grubego, tylko tyle mogę zdradzić. Będzie się działo, oj będzie c: Dla jednych dobrze, dla drugich źle ♥
      ~oreuis

      Usuń

Dziękuję za komentarz c:

.
.
.
.
.
.
template by oreuis