Edmund jest chodzącą tajemnicą. Mało o sobie mówi, ja jednak nie naciskam. Ma jakieś powody dla których milczy. Spędził wiele miesięcy w królewskim więzieniu, z pewnością nie chce wspominać przez co przeszedł. Ja sama już dawno bym się załamała. Nowy król jest tyranem. Słyszałam, że dla zabawy wybiera jednego więźnia i torturuje go.
Wraz z Edmundem wybraliśmy się do centrum. Nie lubiłam tu przebywać, bo kręciło się tu wielu strażników. Tego dnia uliczkami przechodziło wielu ludzi. Dawno nie widziałam takiego tłoku. Wszyscy kierowali się w stronę głównej bramy, która znajdowała się blisko zamku. Czy oni powariowali? Przyglądałam się twarzą przechodniów i to co w nich zobaczyłam, nie było szaleństwem, tylko nadzieją.
— Co się tu dzieje? — spytałam cicho Edmunda. Wiedziałam, że chłopak trzyma dłoń na trzonku miecza, pod płaszczem. Był równie zdezorientowany jak ja. Chwycił kilkunastoletniego, cherlawego chłopaka za kołnierz.
— Po co wszyscy tam idą? — spytał. W jego głosie pobrzmiewał rozkazujący ton. Patrzył na chłopaka, marszcząc brwi.
— Podobno królowa Zuzanna zasiądzie na tronie — powiedział. Edmund puścił go i spojrzał na mnie, kręcąc głową.
— Kto to ta Zuzanna? — spytałam. Chłopak uniósł brew do góry, a ja poczułam jak moje policzki robią się czerwone. Chyba powinnam to wiedzieć.
— Zuza to jedna z czwórki władców sprzed wieków — powiedział, a moje serce napełniło się nadzieją. Słyszałam opowiadania o czwórce wspaniałych władców i nigdy nie wierzyłam, że dożyję czasów kiedy oni powrócą.
— Król został obalony? A może królowa Zuzanna wyjdzie za niego? — spytałam, czując skrajne emocje. Ed zaśmiał się, nie było to jednak szczere.
— Chyba raczej nie wyjdzie za niego — powiedział. Spojrzał mi prosto w oczy. — Ile wiesz o polityce, co? Interesujesz się tym, kto tobą rządzi, znasz legendy? — zapytał. Trochę mnie tym obraził. Oczywiście, że wiedziałam.
— To, że mieszkam na wsi, o niczym nie świadczy — odparłam, krzyżując ręce na piersi. Chłopak zmierzył mnie wzrokiem.
— Tak? W takim razie powiedz kto sprawował władzę zanim nastąpiły te ciężkie czasy — rzekł. Uśmiechnęłam się. Mógł wymyślić trudniejsze pytanie. Każde dziecko to wie.
— Kaspian — odparłam dumnie. Edmund kiwnął głową, a jego brwi przybrały śmieszny kształt.
— A co wiesz o czwórce władców? — spytał po chwili. Zacisnęłam usta w wąską linię, zastanawiając się chwilę nad tym
— Jedną z nich jest królowa Zuzanna... — powiedziałam. Edmund znowu się zaśmiał. Zacisnęłam dłonie w pięści, czując na niego gniew. Żartował ze mnie i się nabijał! — Nie wiem, zadowolony?! Ty pewnie też nic nie wiesz i tylko mnie podpuszczasz — odparłam, tupiąc nogą. Zachowałam się dziecinnie, ale chłopak wyprowadził mnie z równowagi. Gdyby nie ja, nie miał by gdzie spać.
— Uwierz mi, że wiem więcej od innych — rzekł. Dalej nic nie powiedział. — Chodź, zobaczymy o co z tym wszystkim chodzi — dodał, wyciągając w moją stronę dłoń. Odtrąciłam ją, ruszając za tłumem.
Ludzie stali na dziedzińcu i wpatrywali się w balkon, na którym stali uzbrojeni strażnicy. Edmund stał za mną. Miałam wrażenie, że się chowa. Może nie chciał żeby rozpoznał go któryś z rycerzy. Stanęłam na palcach, by móc lepiej widzieć.
Po chwili ujrzałam młodą kobietę. Wyglądała ślicznie i nie miałam wątpliwości, że to Zuzanna. Na głowie miały piękny srebrny diadem z kosztownymi klejnotami. Tłum zaczął wiwatować, królowa jednak wzrok miała wbity w ziemię. Miałam wrażenie, że po jej policzku spłynęła łza. Dlaczego była smutna? Ludzie ucichli kiedy obok niej zjawił się król. Miałam ochotę podnieść kamień i cisnąć nim w twarz tego tyrana. Jak śmiał się uśmiechać?! Nagle poczułam jak Edmund łapie mnie za rękę.
— Idziemy stąd — szepnął ostro do mojego ucha. Wyszarpnęłam się z jego uścisku.
— Poczekaj, chcę jeszcze popatrzeć — odparłam, dźgając go łokciem w brzuch.
— Poddani! — zawołał król, a ja poczułam jak robi mi się niedobrze. Jak on jest w stanie patrzeć tym wszystkim ludziom prosto w oczy?!
— Mirin, idziemy! — Edmund, chwycił mnie za ramiona i szarpnął do tyłu. Po chwili, niósł mnie przerzuconą przez ramię.
— Zostaw! Zawróć! Co ty wyrabiasz? — krzyczałam, szarpiąc się. Mimo iż wyszliśmy z dziedzińca, chłopak wciąż nie miał zamiaru postawić mnie na ziemi. Chciałam tam zostać i usłyszeć o czym będzie mówić król, mimo iż szczerze go nienawidziłam.
— To była pułapka — powiedział Edmund, stawiając mnie w końcu. Spojrzałam na niego, pełna furii.
— I ty oczywiście to wiesz! — krzyknęłam, wyrzucając ręce do góry. Denerwowało mnie jego zachowanie. — Myślisz, że możesz mi rozkazywać? Kim ty jesteś, może królem, co?! Rób co chcesz, ale nie rządź się mną. Wracaj do domu, ja wracam. Zobaczymy się później — rzekłam, odwracając się i biegnąc z powrotem na dziedziniec. O dziwo Edmund nie próbował mnie zatrzymać.
Tłum wciąż stał w tym samym miejscu. Królowa Zuzanna stała ze spuszczoną głową, a paskudny król obejmował ją jedną ręką.
— Jutro jest ważny dzień dla nas wszystkich! — zawołał. Z chęcią założyłabym mu koronę do góry nogami i wbiłabym ją mu w głowę tak, by krew spłynęła po jego blond włosach. — W południe odbędzie się egzekucja Kaspiana X! — wykrzyknął zadowolony. Zuzanna pochyliła głowę, a po jej policzkach spłynęły łzy. Serce zabiło mi szybciej w piersi. Ten tyran chce zabić naszego prawowitego króla? Nie mogłam na to pozwolić, czy nikt nie podziela mojego zdania? Dlaczego wszyscy się boją?!
Podniosłam z ziemi kamień wielkości pięści i rzuciłam nim w tyrana. Jego mina była bezcenna, chyba nigdy by się tego nie spodziewał. Chciałam szybko schować się za kolumną, ale pochwycił mnie jeden ze strażników.
— Buntowniczka! — Król zaśmiał się. Oparł się o balustradę i pochylił do przodu. Patrzył na mnie. Jego wzrok przeszywał mnie wylot. Mimowolnie spuściłam głowę, by nie widzieć jego twarzy. — Dajcie jej nauczkę. Zakujcie ją na placu! — zawołał. Zacisnęłam usta, powstrzymując się od płaczu. Mogłam posłuchać Edmunda i wrócić z nim do domu. Miałam nadzieję, że nie posłuchał mojej rady i wciąż kręci się w pobliżu. Może uda mu się mnie uratować?
Strażnik przykuł mnie do kolumny, stojącej na środku placu. Zauważyłam, że wyjmuje zza paska bicz. Szarpnęłam się, chcąc jakoś uciec. To jednak nie jest proste kiedy twoje ręce są w żelaznym uścisku i to dosłownie. Stłumiłam w sobie krzyk kiedy zamachnął się i trafił mnie między łopatki. Poczułam jak krew spływa mi po plecach. Za drugim razem nie wytrzymałam i darłam się głośno, dławiąc łzami. Ból był nie do opisania. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam. Po chwili przestałam liczyć uderzenia. Błagałam tylko w myślach by zemdleć i nic nie czuć. Klęczałam, opierając się o metalową kolumnę. Ręce mi zdrętwiały i nie mogłam ruszać palcami.
Kiedy strażnik przestał rozpłakałam się z ulgi. Plecy wciąż mnie bolały, ale przynajmniej nie zadawano kolejnych ciosów.
— Mam nadzieję, że się podobało. —Wzdrygnęłam się, słysząc męski głos. Nie musiałam podnieść głowy by widzieć tego obrzydliwego króla. Nie był sam, przyszli z nim strażnicy. Czyżby bał się wieśniaczki, przykutej do słupa? Zaśmiałabym się gdyby ból nie był taki nieznośny.
— Czego chcesz?! —warknęłam. Po chwili tego pożałowałam, bo jeden ze straży spoliczkował mnie. Chciałam na niego splunąć, ale bałam się konsekwencji.
— Waleczna jesteś i głupiutka. Chciałaś podburzyć ludzi? Czyż nie jestem najłagodniejszym królem w całej Narnii? Czy ludziom wiedzie się źle? — Zaśmiał się głośno, a ja miałam ochotę wyć. — Mam nadzieję, że zrozumiałaś kto tu jest górą. Mam też propozycję. Podpadłaś mi, więc musisz coś dla mnie zrobić. Wspomniałem już, że nie masz innego wyjścia? No chyba, że chcesz bym zakończył życie twojego ojca — powiedział. Zamknęłam oczy, wzdychając cicho. Nie mogłam pozwolić by mojemu tacie stała się krzywda. — Chyba się dogadamy. Wyglądasz na bystrą. Poszukuję pewnej osoby. Kiedy ją znajdziesz, musisz przyprowadzić ją do mnie.
— Kto to taki? —spytałam z rezygnacją.
— Młody chłopak. Ma na imię Edmund. Ciemne włosy...
— Na co ci on? — spytałam, czując jakby czyiś szpon złapał mnie za trzewia. Przecież Edmund u mnie mieszkał.
— Nie powinno cię to interesować — odrzekł. — Strażnicy odwiozą cię do domu, nie próbuj żadnych sztuczek. Za trzy dni masz zjawić się na placu, w tym miejscu by przekazać mi informacje jakie zdobędziesz. Za każde niepowodzenie będziesz mi płacić — powiedział. Poczułam jak rozkuwają mnie. Upadłam twarzą na brukowaną uliczkę. Nie miałam już siły płakać.
Tak jak powiedział król, strażnicy zaprowadzili mnie pod dom. Nie byłam w stanie sama chodzić i wciąż bolały mnie plecy. Ból nie zelżał choćby na moment. Chwiejnym krokiem weszłam do środka. Upadłam na podłogę, płacząc. Czułam ulgę, żal, nienawiść i smutek.
— Mirin? — Usłyszałam głos swojego ojca. Chciałam się podnieść, ale moje mięśnie były dziś wyjątkowo nie przydatne. Poczułam nagle jak ktoś mnie podnosi. Edmund. Położył mnie na stole, na brzuchu i zdarł mi z pleców pozostałości po koszuli. Jęknęłam, czując jego dotyk.
— Proszę zostaw! To boli! —zapłakałam, zaciskając pięści. Ojciec usiadł obok, łapiąc moją rękę. Nie potrafiłam mu spojrzeć w oczy i powiedzieć co się stało. Było mi tak wstyd. Nagle Ed wylał coś na moje rany. Zaczęło piec jak cholera. Zacisnęłam zęby, to jednak nie pomogło. Krzyczałam, błagając by mnie uderzył i pozbawił świadomości.
Z biegiem czasu ból ustawał. Leżałam tak na brzuchu, nie ruszając się. Mój ojciec już dawno spał, ja jednak nie potrafiłam zmrużyć oka. Było mi niewygodnie. Przez twardy stół bolały mnie piersi.
— Edmund? — spytałam cicho.
—Tak? —Jego głos zabrzmiał po mojej lewej stronie. Odwróciłam głowę w jego stronę.
— Mógłbyś podać mi koszulę? Chcę się podnieść — poprosiłam. Chłopak rozejrzał się jakby czegoś szukał. Po chwili ściągnął swoją przez głowę i położył ją na rogu stołu. Odwrócił się, a ja przez ten czas się ubrałam. Plecy bolały mnie przy ruchu, można jednak było to znieść.
— Wiem co chcesz mi powiedzieć, że miałeś rację, ale nawet dobrze się się tak stało. Dowiedziałam się kilu ciekawych rzeczy — powiedziałam. Edmund odwrócił się w moją stronę i skrzyżował ręce na piersi.
— Rozmawiałaś z Piotrusiem — bardziej stwierdził niż spytał. Zmarszczyłam brwi.
— Z kim? — zdziwiłam się. Ed westchnął głośno, kręcąc głową.
— Mirin, Mirin, tylu rzeczy nie wiesz. Obecny król to Piotr Wielki, jeden z czwórki władców sprzed wieków — powiedział, a ja otworzyłam szeroko usta, nie mogąc w to uwierzyć. Z opowiadań słyszałam, że Król Piotr był naprawdę wspaniałym władcą. To nie możliwe by teraz był takim tyranem. W takim razie Królowa Zuzanna to jego siostra.
— A gdzie pozostała dwójka? — spytałam, nie mogąc w to uwierzyć. Edmund milczał, ja jednak wiedziałam, że coś wie. Może zna kryjówkę pozostałego rodzeństwa i obiecał im, że ich nie wyda. — Piotr zabiję mojego ojca jeżeli nie przyprowadzę cię do niego — dodałam, mając nadzieję, że to wyznanie rozwiąże chłopakowi język.
— Wie, że tu jestem? — spytał niepewnie. Pokręciłam głową. Z tego co wiem, to nie podejrzewał, że znam Edmunda.
— Czego on od ciebie chce? — zapytałam. Edmund zacisnął swoje usta, jakby bał się, że powie za dużo. Powoli zaczynał mnie denerwować. — Grozi mi niebezpieczeństwo, wiesz? Mam trzy dni by się czegoś dowiedzieć. Jeśli nie podasz mi sensownego wyjaśnienia kim jesteś i czego Piotr od ciebie chce, wydam ciebie, rozumiesz? — powiedziałam, starając zabrzmieć ostro.
— Nie mogę powiedzieć — odparł, wzdychając. Tylko na tyle go stać? Na marne nie mogę powiedzieć? Tu toczy się walka o życie moje i mojego ojca!
— Wybacz, ale... Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Odejdź, żebym nie musiała kłamać Piotrowi, że u mnie mieszkasz, słyszysz? — rzekłam, schodząc ze stołu. Edmund spojrzał na mnie. Nie wiem czego on chciał, myślał, że zmienię decyzję? Co to, to nie.
— Mirin, ja bardzo chcę, ale nie mogę ci nic powiedzieć, dla twojego dobra. Im mniej wiesz, tym mniej narażona jesteś na niebezpieczeństwo — powiedział, podchodząc do mnie. Złapał mnie za ramiona, patrząc w moje oczy. Miałam wrażenie, że wypala na mnie znak. Czułam się niezręcznie. Postanowiłam jednak grać twardą.
— Przepraszam, ale nie możesz dłużej tu mieszkać — odrzekłam.
— Wynagrodzę ci to, Mirin. Wszystko się ułoży, zobaczysz. Niedługo na tronie znowu zasiądzie Kaspian...
— Nie bądź śmieszny! Jutro w południe Kaspian zginie na oczach wszystkich! — przerwałam mu, czując narastający gniew. Na twarzy Edmunda pojawiły się liczne emocje. Zmarszczył brwi, jakby mi nie wierzył.
— Co? — spytał. W jego głosie dźwięczała furia.
— To co słyszałeś. Król chce zgładzić Kaspiana. Ogłosił to zanim rzuciłam w niego kamieniem — odparłam. Edmund przeklął pod nosem. Puścił mnie i zniknął w sąsiednim pokoju. Po chwili wybiegł z niego ubrany z koszulę i płaszcz. W dłoni trzymał miecz.
— Gdzie idziesz? — spytałam. Nie podobał mi się taki zwrot akcji. W głębi ducha chciałam żeby Edmund został. Z nim żyło się całkiem lepiej.
— Jutro przyjadę po ciebie i razem z twoim ojcem uciekniecie. Nie możesz zostać informatorem Piotra, nic dla niego nie rób — rzekł, wychodząc z domu. Wybiegłam za nim, niczego nie rozumiejąc.
— Stój! Wytłumacz mi wszystko! — poleciłam. Chłopak odwrócił się w moją stronę.
— Wszystkie twoje pytania doczekają się odpowiedzi. Obiecuję — powiedział. Po chwili zniknął w mroku nocy.
— To była pułapka — powiedział Edmund, stawiając mnie w końcu. Spojrzałam na niego, pełna furii.
— I ty oczywiście to wiesz! — krzyknęłam, wyrzucając ręce do góry. Denerwowało mnie jego zachowanie. — Myślisz, że możesz mi rozkazywać? Kim ty jesteś, może królem, co?! Rób co chcesz, ale nie rządź się mną. Wracaj do domu, ja wracam. Zobaczymy się później — rzekłam, odwracając się i biegnąc z powrotem na dziedziniec. O dziwo Edmund nie próbował mnie zatrzymać.
Tłum wciąż stał w tym samym miejscu. Królowa Zuzanna stała ze spuszczoną głową, a paskudny król obejmował ją jedną ręką.
— Jutro jest ważny dzień dla nas wszystkich! — zawołał. Z chęcią założyłabym mu koronę do góry nogami i wbiłabym ją mu w głowę tak, by krew spłynęła po jego blond włosach. — W południe odbędzie się egzekucja Kaspiana X! — wykrzyknął zadowolony. Zuzanna pochyliła głowę, a po jej policzkach spłynęły łzy. Serce zabiło mi szybciej w piersi. Ten tyran chce zabić naszego prawowitego króla? Nie mogłam na to pozwolić, czy nikt nie podziela mojego zdania? Dlaczego wszyscy się boją?!
Podniosłam z ziemi kamień wielkości pięści i rzuciłam nim w tyrana. Jego mina była bezcenna, chyba nigdy by się tego nie spodziewał. Chciałam szybko schować się za kolumną, ale pochwycił mnie jeden ze strażników.
— Buntowniczka! — Król zaśmiał się. Oparł się o balustradę i pochylił do przodu. Patrzył na mnie. Jego wzrok przeszywał mnie wylot. Mimowolnie spuściłam głowę, by nie widzieć jego twarzy. — Dajcie jej nauczkę. Zakujcie ją na placu! — zawołał. Zacisnęłam usta, powstrzymując się od płaczu. Mogłam posłuchać Edmunda i wrócić z nim do domu. Miałam nadzieję, że nie posłuchał mojej rady i wciąż kręci się w pobliżu. Może uda mu się mnie uratować?
Strażnik przykuł mnie do kolumny, stojącej na środku placu. Zauważyłam, że wyjmuje zza paska bicz. Szarpnęłam się, chcąc jakoś uciec. To jednak nie jest proste kiedy twoje ręce są w żelaznym uścisku i to dosłownie. Stłumiłam w sobie krzyk kiedy zamachnął się i trafił mnie między łopatki. Poczułam jak krew spływa mi po plecach. Za drugim razem nie wytrzymałam i darłam się głośno, dławiąc łzami. Ból był nie do opisania. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam. Po chwili przestałam liczyć uderzenia. Błagałam tylko w myślach by zemdleć i nic nie czuć. Klęczałam, opierając się o metalową kolumnę. Ręce mi zdrętwiały i nie mogłam ruszać palcami.
Kiedy strażnik przestał rozpłakałam się z ulgi. Plecy wciąż mnie bolały, ale przynajmniej nie zadawano kolejnych ciosów.
— Mam nadzieję, że się podobało. —Wzdrygnęłam się, słysząc męski głos. Nie musiałam podnieść głowy by widzieć tego obrzydliwego króla. Nie był sam, przyszli z nim strażnicy. Czyżby bał się wieśniaczki, przykutej do słupa? Zaśmiałabym się gdyby ból nie był taki nieznośny.
— Czego chcesz?! —warknęłam. Po chwili tego pożałowałam, bo jeden ze straży spoliczkował mnie. Chciałam na niego splunąć, ale bałam się konsekwencji.
— Waleczna jesteś i głupiutka. Chciałaś podburzyć ludzi? Czyż nie jestem najłagodniejszym królem w całej Narnii? Czy ludziom wiedzie się źle? — Zaśmiał się głośno, a ja miałam ochotę wyć. — Mam nadzieję, że zrozumiałaś kto tu jest górą. Mam też propozycję. Podpadłaś mi, więc musisz coś dla mnie zrobić. Wspomniałem już, że nie masz innego wyjścia? No chyba, że chcesz bym zakończył życie twojego ojca — powiedział. Zamknęłam oczy, wzdychając cicho. Nie mogłam pozwolić by mojemu tacie stała się krzywda. — Chyba się dogadamy. Wyglądasz na bystrą. Poszukuję pewnej osoby. Kiedy ją znajdziesz, musisz przyprowadzić ją do mnie.
— Kto to taki? —spytałam z rezygnacją.
— Młody chłopak. Ma na imię Edmund. Ciemne włosy...
— Na co ci on? — spytałam, czując jakby czyiś szpon złapał mnie za trzewia. Przecież Edmund u mnie mieszkał.
— Nie powinno cię to interesować — odrzekł. — Strażnicy odwiozą cię do domu, nie próbuj żadnych sztuczek. Za trzy dni masz zjawić się na placu, w tym miejscu by przekazać mi informacje jakie zdobędziesz. Za każde niepowodzenie będziesz mi płacić — powiedział. Poczułam jak rozkuwają mnie. Upadłam twarzą na brukowaną uliczkę. Nie miałam już siły płakać.
Tak jak powiedział król, strażnicy zaprowadzili mnie pod dom. Nie byłam w stanie sama chodzić i wciąż bolały mnie plecy. Ból nie zelżał choćby na moment. Chwiejnym krokiem weszłam do środka. Upadłam na podłogę, płacząc. Czułam ulgę, żal, nienawiść i smutek.
— Mirin? — Usłyszałam głos swojego ojca. Chciałam się podnieść, ale moje mięśnie były dziś wyjątkowo nie przydatne. Poczułam nagle jak ktoś mnie podnosi. Edmund. Położył mnie na stole, na brzuchu i zdarł mi z pleców pozostałości po koszuli. Jęknęłam, czując jego dotyk.
— Proszę zostaw! To boli! —zapłakałam, zaciskając pięści. Ojciec usiadł obok, łapiąc moją rękę. Nie potrafiłam mu spojrzeć w oczy i powiedzieć co się stało. Było mi tak wstyd. Nagle Ed wylał coś na moje rany. Zaczęło piec jak cholera. Zacisnęłam zęby, to jednak nie pomogło. Krzyczałam, błagając by mnie uderzył i pozbawił świadomości.
Z biegiem czasu ból ustawał. Leżałam tak na brzuchu, nie ruszając się. Mój ojciec już dawno spał, ja jednak nie potrafiłam zmrużyć oka. Było mi niewygodnie. Przez twardy stół bolały mnie piersi.
— Edmund? — spytałam cicho.
—Tak? —Jego głos zabrzmiał po mojej lewej stronie. Odwróciłam głowę w jego stronę.
— Mógłbyś podać mi koszulę? Chcę się podnieść — poprosiłam. Chłopak rozejrzał się jakby czegoś szukał. Po chwili ściągnął swoją przez głowę i położył ją na rogu stołu. Odwrócił się, a ja przez ten czas się ubrałam. Plecy bolały mnie przy ruchu, można jednak było to znieść.
— Wiem co chcesz mi powiedzieć, że miałeś rację, ale nawet dobrze się się tak stało. Dowiedziałam się kilu ciekawych rzeczy — powiedziałam. Edmund odwrócił się w moją stronę i skrzyżował ręce na piersi.
— Rozmawiałaś z Piotrusiem — bardziej stwierdził niż spytał. Zmarszczyłam brwi.
— Z kim? — zdziwiłam się. Ed westchnął głośno, kręcąc głową.
— Mirin, Mirin, tylu rzeczy nie wiesz. Obecny król to Piotr Wielki, jeden z czwórki władców sprzed wieków — powiedział, a ja otworzyłam szeroko usta, nie mogąc w to uwierzyć. Z opowiadań słyszałam, że Król Piotr był naprawdę wspaniałym władcą. To nie możliwe by teraz był takim tyranem. W takim razie Królowa Zuzanna to jego siostra.
— A gdzie pozostała dwójka? — spytałam, nie mogąc w to uwierzyć. Edmund milczał, ja jednak wiedziałam, że coś wie. Może zna kryjówkę pozostałego rodzeństwa i obiecał im, że ich nie wyda. — Piotr zabiję mojego ojca jeżeli nie przyprowadzę cię do niego — dodałam, mając nadzieję, że to wyznanie rozwiąże chłopakowi język.
— Wie, że tu jestem? — spytał niepewnie. Pokręciłam głową. Z tego co wiem, to nie podejrzewał, że znam Edmunda.
— Czego on od ciebie chce? — zapytałam. Edmund zacisnął swoje usta, jakby bał się, że powie za dużo. Powoli zaczynał mnie denerwować. — Grozi mi niebezpieczeństwo, wiesz? Mam trzy dni by się czegoś dowiedzieć. Jeśli nie podasz mi sensownego wyjaśnienia kim jesteś i czego Piotr od ciebie chce, wydam ciebie, rozumiesz? — powiedziałam, starając zabrzmieć ostro.
— Nie mogę powiedzieć — odparł, wzdychając. Tylko na tyle go stać? Na marne nie mogę powiedzieć? Tu toczy się walka o życie moje i mojego ojca!
— Wybacz, ale... Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Odejdź, żebym nie musiała kłamać Piotrowi, że u mnie mieszkasz, słyszysz? — rzekłam, schodząc ze stołu. Edmund spojrzał na mnie. Nie wiem czego on chciał, myślał, że zmienię decyzję? Co to, to nie.
— Mirin, ja bardzo chcę, ale nie mogę ci nic powiedzieć, dla twojego dobra. Im mniej wiesz, tym mniej narażona jesteś na niebezpieczeństwo — powiedział, podchodząc do mnie. Złapał mnie za ramiona, patrząc w moje oczy. Miałam wrażenie, że wypala na mnie znak. Czułam się niezręcznie. Postanowiłam jednak grać twardą.
— Przepraszam, ale nie możesz dłużej tu mieszkać — odrzekłam.
— Wynagrodzę ci to, Mirin. Wszystko się ułoży, zobaczysz. Niedługo na tronie znowu zasiądzie Kaspian...
— Nie bądź śmieszny! Jutro w południe Kaspian zginie na oczach wszystkich! — przerwałam mu, czując narastający gniew. Na twarzy Edmunda pojawiły się liczne emocje. Zmarszczył brwi, jakby mi nie wierzył.
— Co? — spytał. W jego głosie dźwięczała furia.
— To co słyszałeś. Król chce zgładzić Kaspiana. Ogłosił to zanim rzuciłam w niego kamieniem — odparłam. Edmund przeklął pod nosem. Puścił mnie i zniknął w sąsiednim pokoju. Po chwili wybiegł z niego ubrany z koszulę i płaszcz. W dłoni trzymał miecz.
— Gdzie idziesz? — spytałam. Nie podobał mi się taki zwrot akcji. W głębi ducha chciałam żeby Edmund został. Z nim żyło się całkiem lepiej.
— Jutro przyjadę po ciebie i razem z twoim ojcem uciekniecie. Nie możesz zostać informatorem Piotra, nic dla niego nie rób — rzekł, wychodząc z domu. Wybiegłam za nim, niczego nie rozumiejąc.
— Stój! Wytłumacz mi wszystko! — poleciłam. Chłopak odwrócił się w moją stronę.
— Wszystkie twoje pytania doczekają się odpowiedzi. Obiecuję — powiedział. Po chwili zniknął w mroku nocy.
Piotr?! PIOTR?! PIOTR Z FROSTY?! Nie wierzę. U mnie jest po prostu pacanem, ale zły nie jest. Edek weź go pobij, bo mu się w dupie poprzewracało!
OdpowiedzUsuńBiedna Zuzia. Piotrze, zawiodłam się na tobie. Własną siostrę tak krzywdzić? Ja rozumiem, że jesteś zazdrosny o to, że Kaspian jest teraz królem, ma lepsze życie uczuciowe niż ty i świetne włosy, ale to nie powód do zabijania go! Mam nadzieję, że jeszcze ktoś go kiedyś walnie, bo jak nie to zrobię to ja (a mówią, że ponoć jestem szatanem).
Edek taki dobry, a ten palant jest tyranem! Uczyłby się od młodszego brata, jak być zajebistym (?).
Zuza, mam nadzieję, że razem z Łucją planujecie pobić Piotra, kiedy będzie spał. Boleśnie pobić.
Znowu komentarz, krótki i kompletnie od czapy, ale mam nadzieję, że wyraził ma złość na Piotra (w dupie mu się poprzewracało od tej zazdrości. Mam ochotę zadźgać go tępym, plastikowym nożem).
Weny i czego tam jeszcze sobie chcesz. Ja lecę szykować armię do pobicia Piotra (zabiję tego palanta jak się nie ogarnie).
~Zjawa
Cóż za złość c:
UsuńCieszę się jednak, że to co piszę wywołuje takie emocje ♥ Jak zdążyłaś zauważyć, obalam wszelkie stereotypy i piszę dość niekonwencjonalnie c:
Piotra nie zabiję, niech jeszcze pomęczy swoim zachowaniem kilka miłych, sympatycznych duszyczek c:
~oreuis
Co? Piotreł? A to szmata... Nie bez powodu Aslan chciał by odeszli z Narnii... Mimo, że zwykle go lubię, tutaj nie mogę go znieść ;-; W dodatku związał i kazał pobić kobietę. Męski szowinista! Gdyby spotkał się z Mirin twarzą twarz na pewno by go pobiła^^ Ah ta moja natura feminsitki.... xd No, ale to prawda! Kto wywołuje największe zamieszanie? Mężczyźni ;-; Chociaż kobieta też może dać popalić... W sumie to przez kobietę był rozbiór Polski! No, ale pomijając to... Piotreł się boi Edmunda^^ Ciekawa jestem o co im poszło. Jestem pewna, że Piotreł był w kimś zakochany, ale Edzio mu ją odebrał - no bo to Edmund ♥
OdpowiedzUsuńHuncwotka Vicky
O ku*wa.
OdpowiedzUsuńTo są chyba jakieś jaja. Ej, ale serio Piotreł? MÓJ PIOTREŁ?Piotr, Sara się w grobie przewraca. Jak mogłeś?
Edek, zrób coś z tym nieogarem, bo jak matkę kocham, przyjdę i skupię mu ten królewski tyłek, tak, że nie będzie mógł na nim siadać.
CZEKAJ *wyobraża sobie coś*
Właśnie miałam wizję *.*
Wiem, co się stanie. Sara wstanie z grobu i przyjdzie do Piotreła. On takie WTF, ty żyjesz, a wtedy ona: Jak ja kiedykolwiek mogłam cię kochać.
I wtedy jebs, odetnie mu głowę mieczem, a potem będzie: i wszyscy żyli długo i szczęsliwie, koniec.^^
Co 0.0
Przepraszam no, jestem dziwnym człekiem i czasami widzę różne rzeczy 0.0
Zapomnijmy o tym, ok? xD
Gdzie jest Łucja?! Jeśli ten dupek, coś zrobił tej słodkiej istotce, to chyba wyjdę z siebie.
Ja chcę wyjaśnień tak, jak Mirin, dobra? Ja tutaj nic nie kumam, ja nie mogę w to uwierzyć.
Chyba kocham Piotra trochę mniej, niż przedtem 0.0 To złe, tak nie może być. Halo.
Skończę już, bo zaczyna się robić niebezpiecznie xD
Weny,
Bells
hihihi, czekałam na twój komentarz i reakcję ♥
UsuńPiotr nie jest zagubiony. Jest po prostu rządny władzy i samolubny, a przez to nikt go nie lubi. Rycerzyna dorwała się do korony.
OdpowiedzUsuńKaspian oczywiście łyżka w ręke i kopu kopu, bo jakoś trzeba wyjść z lochów. Wyczytałam spomiędzy wierszy, że Ed jest wstrząśnięty i załamany po utracie Kaspiana.
Szkoda, że nie ma nic o Łucji. :-( A ogólnie to.. SUPER <3 <3 ♥
OdpowiedzUsuń