sobota, 10 października 2015

Rozdział 06

     Nie mogłam spać. Całą noc rozmyślałam o Edmundzie i Piotrze. Byłam pewna, że nie zgodzę się na to by Piotr został ojcem mojego dziecka. Bałam się jednak, że nie będę miała wyjścia, że król będzie mi grozić i mój bunt na nic się przyda. Musiałam być silna, wymyślę plan jak stąd uciec. Zuzanna mi pomoże. 
     Zbudziło mnie delikatne szarpnięcie. Otworzyłam leniwie oczy widząc przed sobą twarz Zuzanny. Bardzo przypominała mi Edmunda. Była piękną dziewczyną, idealnie pasowała do roli władcy w przeciwieństwie do Piotra. 
     — Nie mam dobrych wiadomości — powiedziała, podchodząc do okna i otwierając je. Do pokoju dostało się świeże, chłodne powietrze. Włoski stanęły mi na karku, więc przykryłam się szczelnie kołdra. 
     — Piotr dowiedział się, że rozmawiałam z Edmundem? — spytałam niepewnie. Serce biło mi niespokojnie w piersi. Jednego byłam pewna, Piotr jest nieprzewidywalny, nigdy nie wiadomo co przyjdzie mu do głowy. 
     — Aż tak źle nie jest — odparła, opierając ręce na biodrach. — Piotrek wymyślił sobie, że zabierze cię na przejażdżkę — oznajmiła. Zmarszczyłam brwi, nic nie rozumiejąc. — On na poważnie myśli o tym dziecku — dodała. Przewróciłam oczami. Piotr musi wiedzieć, że nie zaimponuje mi w żaden sposób. Może mnie obsypać złotem, podarować pałac, kazać uszyć dla mnie najpiękniejsze suknie, ale i tak nigdy nie zgodzę się by urodzić mu dziecko. 
     — Mirin, wiem, że to cię trochę brzydzi, ale musisz zachować pozory. — Zuzanna ujęła moją dłoń, ciągnąc do góry bym wstała. otworzyła szafę, wyjmując z niej ciemnozieloną suknię. Odgarnęła mi z twarzy włosy i wskazała ręką lustro. Spojrzałam na swoje odbicie, nie poznając siebie. Lepiej czułam się w luźnych koszulach i spodniach. Denerwowały mnie te sukienki, do których potrzeba pomocy przy zakładaniu. Nie pasowałam tu, byłam tego pewna. 
     — Poudajesz, zabajerujesz Piotra i wkupisz się w jego łaski. Niech myśli, że wolisz go od Edmunda — powiedziała, uśmiechając się do mnie. Skuliłam się pod jej dotykiem.
     — Nie jestem chyba taką świetną aktorką — oznajmiłam, spuszczając wzrok. Zuzanna westchnęła. 
     — Mirin, uwierz w siebie. Popatrz jaka jesteś piękna, takie ciała mogą pozazdrościć najpiękniejsze księżniczki, nawet ja ci zazdroszczę, a mówię to poważnie — rzekła, kładąc dłonie na moich ramionach. Pokręciłam głową. To było absurdalne.
     — Piotr się domyśli... — odrzekłam ze smutkiem. 
     — Nie domyśli się. Uzna, że w końcu przejrzałaś na oczy — powiedziała, rozpinając mi koszulę nocną. Spuściłam głowę, wstydząc się na siebie spojrzeć. To mnie krępowało. 
     — To chyba się nie uda...

     Piotr zaprosił mnie na przejażdżkę i mimo iż nie miałam ochoty na nią jechać, zgodziłam się. Byłam święcie przekonana, że gdybym i tak się nie zgodziła, pojechałabym pod przymusem. Dostałam białego konia, na którego za żadne skarby świata nie chciałam wejść. Te zwierze chodziło nerwowo i z pewnością nie lubiło mnie tak samo jak ja go. Piotr wsiadł na swojego rumaka, patrząc na mnie. 
     — Jak chcesz, możesz jechać ze mną — zaproponował. W jednej sekundzie zapomniałam, że nie znoszę koni i wdrapałam się na swojego. Usiadłam na nim okrakiem, zapominając, że jestem w sukni. Nikt jednak nie zwrócił mi na to uwagi. Zapomniałam włożyć stóp do strzemion, co utrudniało zachować mi równowagę. Trzymałam  mocno wodze, nie czując już własnych palców. Moje knykcie zrobiły się białe. 
     Piotr zatrzymał sprawnie swojego konia, ja natomiast miałam z tym niewielki problem. Pociągnęłam za wodze, a wtedy mój rumak stanął na dwóch nogach, zrzucając mnie z siodła. Podniosłam się z jękiem, słysząc śmiech króla. Moja twarz zrobiła się purpurowa. Otrzepałam się z piachu i liści, stając na przeciw niego. Powtarzałam sobie w myślach, że muszę się opanować i udawać, że wybrałam Piotra. Jego uśmiechnięta twarz mi w tym nie pomagała. Przez moment moją głowę zaśmiecał pomysł by ogłuszyć czymś Piotra i uciec. Bałam się jednak, że zrobię to za słabo i tylko go tym rozwścieczę. Westchnęłam cicho, rozluźniając dłonie, które od dłuższego czasu zaciśnięte były w pięści. 
     — Co będziemy robić? — spytałam, siląc się na beztroski ton głosu. Piotr przywiązał konie do drzewa i podszedł do mnie, obejmując ramieniem. Jego bliskość mnie przytłoczyła. Im dłużej stał tak obok mnie, tym byłam bardziej przekonana, że wolę Edmunda i w życiu nie wymienię go na jego brata. 
     — Zuzanna powiedziała mi, że chcesz mi coś ważnego przekazać — rzekł, łapiąc moją twarz za podbródek. Schowałam ręce za plecami, skubiąc skrawek rękawa. Serce mi przyspieszyło. Wymusiłam uśmiech. 
     — Tak, jest coś, co chcę ci powiedzieć — rzekłam sztywno. Musiałam się ogarnąć. Nasz plan szlag trafi jeżeli tak będę się zachowywać. 
     — No mów, słucham — polecił niespokojny już Piotr. Westchnęłam cicho, zamykając oczy.
     — Wolę ciebie niż Edmunda. — Siła tego kłamstwa sprawiła, że poczułam ucisk w trzewiach. Otworzyłam oczy, widząc uśmiech na twarzy króla. 
     — Wiedziałem, od początku wiedziałem, że nic nie czujesz do tego nieudacznika — powiedział. Objął mnie, kładąc dłoń na moim biodrze. Poczułam się niekomfortowo w jego objęciu. Chciałam się odsunąć, ale Piotr mi na to nie pozwolił. — Nie bój się — polecił, gładząc mnie po policzku. Zamknęłam oczy, nie mogąc dłużej tego znieść. 
     — Tu chyba roi się od minotaurów, chodźmy stąd. —  Wyrwałam się z jego uścisku i zaczęłam biec. Za plecami usłyszałam jego śmiech. 
     — Chcesz się bawić? Dobra.
     Biegłam jak potrafiłam najszybciej. Serce szalało mi w piersi, bałam się, że zaraz upadnę i Piotr mnie złapie. Ten pomysł był wyjątkowo głupi. Nie chciałam mieć nic wspólnego z tym człowiekiem. Z sekundy na sekundę biegłam coraz wolniej. Nagle coś chwyciło mnie za biodra i przewróciłam się. Na moment zamroczyło mnie, uleciało ze mnie powietrze. Kiedy otworzyłam oczy, spostrzegłam, że leżę na ziemi, przygnieciona przez Piotra. Chłopak przyszpilił moje ręce nad głową tak bym nie mogła się ruszyć. 
     — Dogoniłem cię — zaśmiał się, dotykając wargami moją szyję. Zacisnęłam usta, starając się nie płakać. Dlaczego Zuzanna dała mi sukienkę z tak dużym dekoltem? Piotr ujął moją twarz, całując mnie. Czułam się potwornie. Błagałam w myślach by ktoś tu przyszedł,, dołożył Piotrowi i uwolnił mnie. Chyba leżałam na jakimś kamieniu, który wbijał mi się w plecy i sprawiał niemiłosierny ból. Chciałam by chłopak w końcu przestał. Próbowałam go z siebie zrzucić, kręcąc się pod nim. Nic to jednak nie dało. Ruszyłam nogą, chcąc go kopnąć kolanem w krocze. Chybiłam jednak, celując w jego udo. Kiedy myślałam, że to koniec, że Piotr już znalazł sposób bym została matką jego dziecka, ugryzłam go w wargę. Poczułam słodką krew. Król odsunął się ode mnie, przyciskając dłoń do twarzy. Wciąż na mnie siedział, miałam jednak wolne ręce. Serce wciąż dudniło mi w piersi. To co przeżyłam było istnym koszmarem.  
     — Wracajmy do zamku — odezwał się w końcu Piotr. Pierwszy raz się z nim zgadzam. 

2 komentarze:

  1. Najpierw próbuje być silna, a potem się rozkleja. Międzywymiaromy kop w dupę się jej należy.
    Co prawda nie było Edmunda, ale była Zuza. Oczywiście Łagodna ma już jakiś plan (i co jeszcze, może armię?). I jak w innych opowiadaniach wielbię i cały czas oczekuję Edka, tak u ciebie lubię Zuzę. Przynajmniej tak jest dzisiaj, ale jutro pewnie wszystko wróci do normy.
    Tradycyjnie mało krwi, bo tylko ja mam tak zrytą psychikę by pisać o odciętych kończynach... Czasami samą siebie przerażam.
    Ale teraz czas na opieprzenie Piotra z frosty za to, żejest jeszcze większym idiotą. I w sumie to nawet mi go szkoda. Mimo, że jest kompletnym idiotą, tyranem i fanem przemocy to jakoś tak lubię go na swój dziwny sposób.
    Dobra, ja wracam do pisania rozdziału do siebie.
    Weny ^^
    ~Zjawa

    OdpowiedzUsuń
  2. Pitr szaleje. To dziwne, że rzuca się na taką chłopską dziewczynę jak Mirin, ale najwyraźniej nie chce być gorszy od Edmunda i chce mu wszystko odebrać. Jest pełen determinacji i głupoty, ale to każdy już wie.
    Niech małe bobry podkopią się tunelami do zamku i kiedy wrócą, będzie ich tam od metra. Zaczną wynosić z kuchni na zamku Pitra jedzenie, filiżanki, widelce i niech jeden trzyma taki wielki nóż do mięsa.
    Mirin wróci z Pitrem do jego pałacu i ona pójdzie sobie do Edmunda i okłamie Piotra i on jej uwierzy, bo będzie nią tak zaślepiony. W sumie to on jest już dawno zaślepiony, ale teraz to się spotęguje. I wtedy Mirin odkryje, że łatwo na niego wpłynąć i postanowi zrobić bardzo odważny krok, wymagający poświęcenia i się z nim ożeni, żeby móc sprawować lepszą władzę. Ed będzie z każdym dniem coraz bardziej zazdrosny. Pitr w ogóle o nim zapomni, a Mirin przeniesie go do jakiegoś pokoju i będzie mu donosiła rzeczy. I będą rozmawiać na bardzo poważny temat i wtedy Ed jej powie, że jest wkurzony i że jest zazdrosny i że Mirin nie wygląda na taką, która udaje i zarzuci jej, że podoba jej się takie życie i Piotr, co nie będzie prawdą, ale to wszyscy wiedzą. Bobry all the time będą przynosiły Edmundowi coś z kuchni. Niech Edmund zakumpluje się z takim grubym małym bobrem i będzie się z nim dzielił jedzeniem cute :)
    A Mirin będzie załamana i Piotr będzie ją denerwować. Ta daaam!
    ~twój lepszy klon K.T.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz c:

.
.
.
.
.
.
template by oreuis