piątek, 2 października 2015

Rozdział 05

     Zaprowadzono mnie do zamku. Strażnik, który mnie trzymał miał wyjątkowo silny uścisk dłoni. Czułam ból w miejscu jego żelaznego uchwytu. Wepchnięto mnie siłą do małej celi. Po bokach nie było ścian, tylko kraty. Po mojej lewej stronie znajdowali się inni więźniowie, którzy od razu zainteresowali się moją obecnością. Zaczęli wyciągać ręce, chcąc mnie dotknąć. Najwidoczniej rzadko spotykali się z kobietami. Przesunęłam się w prawo, przyciągając kolana do piersi. Nagle usłyszałam jakieś kroki. Więźniowie za kratami przestraszyli się i wycofali wgłąb swoich cel. Zauważyłam jak dwóch strażników ciągnie kogoś po ziemi. Rozpoznałam Edmunda. Serce ścisnęło mi się w piersi na jego widok. Otworzyli kratę po mojej prawej i wrzucili go do środka. Chłopak nawet nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Grzmotnął głucho o ziemię, nie ruszając się. Do oczu naszły mi łzy. Zamrugałam prędko by je odpędzić. Po chwili ujrzałam królową Zuzannę. Podeszła do celi Edmunda i uklęknęła. Wyciągnęła dłoń, gładząc chłopaka po włosach i karku. Mówiła coś do niego, ale nie byłam w stanie tego dosłyszeć.
     Edmund był obklejony krwią. Miał ją prawie wszędzie. Spostrzegłam jak jego mięśnie drgają. Próbował się podnieść. Ręce mu drżały, gdy chciał się unieść. 
     — Zostaw go. — Wzdrygnęłam się kiedy usłyszałam głos Piotra. Król chwycił Zuzannę za ramiona, podnosząc ją brutalnie. 
     — To twój brat, nie wierzę, że jest ci obojętny — odparła, wyrywając się z jego uścisku. Twarz Piotra wyglądała jak rodzynka. Na jego czole pojawiły się bruzdy. Zacisnął usta aż mu pobielały. 
     — Stracił ten przywilej już dawno — powiedział w końcu, patrząc z pogardą na Edmunda, który powoli odzyskiwał siły. Udało mu się usiąść. Zauważyłam na jego twarzy zaschniętą krew. Zapragnęłam podejść do niego i mu ją wytrzeć. Wolałam jednak nie zwracać na siebie uwagi. 
     — Wracaj do zamku i masz tu nie przychodzić, chyba,że wolisz noce spędzać w celi — rzekł po chwili Piotr, przeganiając ciszę, która od dłuższego czasu zalęgła się w więziennym korytarzu. Zuzanna spojrzałam smutno na starszego brata i posłusznie opuściła to miejsce. Piotr nie zostawał tu długo, zniknął zaraz po swojej siostrze. Dopiero po kilku minutach, kiedy miałam pewność, że nikt tu nie przyjdzie, postanowiłam się odezwać.
     — Edmund? — szepnęłam, orientując się, że mój głos drży. Chłopak odwrócił się w moją stronę. Zacisnął usta, ukrywając grymas bólu, który wymalował się na jego twarzy i doczołgał się do mnie. Przecisnęłam swoje dłonie przez kraty i ujęłam jego twarz. Miałam wrażenie, że jego wzrok jest nieobecny. 
     — Co on ci zrobił? —spytałam cicho, kręcąc małe kółeczka na jego szorstkich policzkach. Edmund zamknął oczy, wzdychając.
     — To nic — odparł. Jak mógł tak mówić? Pokręciłam głową, nie zgadzając się z tym. 
     — Przecież widzę jak wyglądasz. Nie chcę byś cierpiał — oznajmiłam. Chłopak spojrzał na mnie. Na jego ustach pojawiło się coś na kształt uśmiechu. Przysunął się do mnie, opierając czoło o kraty. Jego ciepły oddech otulił moją twarz. Pochyliłam się do przodu, zamykając oczy. Pocałowałam Edmunda, czując na wargach posmak krwi. Niewygodnie mi było gdy przyciskałam swoją twarz do zimnych prętów, więc odsunęłam się  po chwili. 
     — Obiecaj mi, że stąd uciekniemy — poprosiłam, ujmujące jego dłonie. Spojrzałam w jego oczy, chcąc wiedzieć czy powie mi prawdę czy będzie kłamać. Potrafiłam wyczytywać takie rzeczy ze spojrzenia. 
     — Obiecuję — odparł, a moje serce ustabilizowało się.
     Nawet nie wiem jakim cudem udało mi się usnąć. Zwinięta byłam w kącie, jedną ręką obejmując Edmunda przez kraty. Było mi zimno, szczękałam zębami, czując jak mróz przenika moje ciało. Nie mogłam się ruszać, cała byłam sztywna. Nawet Edmund, zawsze gorący, tym razem nie dawał mi żadnego ciepła. Zbudził mnie dźwięk otwieranej celi. Dźwignęłam się prędko, widząc jak dwóch strażników otwiera mi drzwi. Zerknęłam na równie zdezorientowanego Edmunda.
     — Nic im nie mów — szepnął do mnie, kiedy wyprowadzali mnie na korytarz. Byłam zagmatwana, nie rozumiałam po co mnie gdzieś prowadzą. W głowie pojawiły mi się różne obrazy, większość z nich dotyczyła śmierci. Wzdrygnęłam się. Miałam wrażenie, że czyjąś lodowata dłoń zaciska się na mojej szyi. Musiałam się uspokoić.
     Prowadzono mnie w milczeniu przez wiele korytarzy. Ledwo co nadążałam, gdyż strażnicy obrali sobie szybkie tempo. Starałam się nie przewrócić, to nie skończyłoby się niczym dobrym. W końcu znalazłam się w sali tronowej. Po środku, przy ścianie stały dwa trony. Po prawej stronie siedział Piotr, a po lewicy Zuzanna. Kazano mi podejść blisko króla i uklęknąć, oddając mu cześć. Zrobiłam to z wielką niechęcią. Ten tyran był dla mnie nikim, skrzywdził mnie i Edmunda, srogo za to zapłaci.
     — Żałuję, że spotykamy się w takiej okoliczności — powiedział. Zacisnęłam usta, czując jak przekleństwa chcą wydostać się w mojego gardła i obsypać Piotra.
     — Wątpię — odparłam, podnosząc głowę. O dziwo król nie uderzył mnie ani nic z tych rzeczy. Zaśmiał się tylko.
     — Wygadana jesteś. — Podniósł się i stanął przede mną. Zrobiłam to samo, nie wiedząc co zaraz się stanie. Piotr wydawał się być spokojny i opanowany. Czyżby myślał, że już wygrał? Mylił się! — Mogę przymknąć oko na to, że zakochałaś się w Edmundzie. W sumie to już nawet o tym zapomniałem, mam bardzo dobre serce — powiedział, kładąc dłonie na moich ramionach. Wzdrygnęłam się. Nie chciałam by mnie dotykał. Bałam się jednak wykonać jakikolwiek ruch.
     — Czego znowu chcesz? — spytałam cicho. Chłopak znowu się zaśmiał. Ujął mój podbródek, patrząc mi w oczy.
     — Nie będę udawał, że nie jesteś mi w potrzebna. Mam wobec ciebie bardzo ciekawe plany. Z pewnością cię one ucieszą. — Piotr odsunął się ode mnie i w końcu mogłam odetchnąć, gdyż od dłuższego czasu wstrzymywałam powietrze. Śledziłam wzrokiem jak chłopak podchodzi powoli do tronu i na nim siada. Założył nogę na nogę, uśmiechając się krzywo. Oparł się bokiem o oparcie jakby zapomniał, że jest królem i tak mu nie przystoi. Serce waliło mi szybko w piersi. Z sekundy na sekundę stawałam się coraz bardziej zestresowana. Do głowy przychodziły mi różne myśli: będą mnie torturować; zagłodzą na śmierć; zabiją na moich oczach Edmunda i mojego ojca; zostanę niewolnikiem i będę budować mosty... Piotr wyprostował się po chwili. Jego usta wygięły się w mroczny uśmiech.
     — Urodzisz mi dziecko — rzekł, a mi krew odpłynęła z twarzy. Myślałam, że zaraz się przewrócę.
     — Piotr! —Zuzanna podniosła się energicznie, patrząc na brata. — Nie wygłupiaj się, ta dziewczyna... to zwykła wieśniaczka, wiesz to. Jeżeli ludzie to zobaczą...
     — Siedź cicho! — Król wstał. Spojrzał surowo na siostrę, która tylko spuściła wzrok. — Nikt nie będzie wiedzieć, że to wieśniaczka — dodał spokojniej.
     — Nie wierzę, że tak szybko chcesz mieć następcę tronu. Chcesz tym zrobić na złość Edmundowi, mam rację? — spytała dziewczyna, krzyżując ręce na piersi. Była dość odważna, to dziwne, że Piotr jeszcze nie wybuchnął.
     — Jestem królem, nie będę się nikomu tłumaczył. Idź i zaprowadź ją do komnaty. Niech ogarnie swój wygląd — powiedział. Zuzanna westchnęła cicho. Podeszła do mnie i chwyciła za łokieć, ciągnąc w stronę korytarza. Gdy zniknęłam z pola widzenia Piotra, rozpłakałam się. Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział. W życiu nie urodzę mu dziecka, prędzej się zabiję.
     — Cicho, nie płacz — poleciła Zuzanna, otwierając drzwi do komnaty. Otarłam łzy z twarzy, próbując się uspokoić. — Rozbierz się, przygotuję ci kąpiel — rzekła, znikając w sąsiednim pokoju. Ruszyłam za nią niepewnie.
     Nigdy nie myłam się w tak ciepłej i pachnącej wodzie. Czułam się jednocześnie dziwnie. Jestem zwykłą dziewczyną, nie zasługuję na takie traktowanie. Zuzanna cały czas milczała. W ciszy pomogła mi się umyć i przebrać w nowe ubranie. Kiedy spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, poczułam jak po policzkach spływają mi łzy. Zawsze marzyłam by wyglądać tak jak teraz. Nosiłam piękną suknię, byłam ładnie uczesana jednak nie czułam szczęścia.
     — Ja nie chcę... — szepnęłam, przyciskając dłoń do oczu. Zaszlochałam cicho. Poczułam po chwili jak Zuzanna przytula mnie do siebie i gładzi po włosach.
     — Wymyślimy coś, nie martw się — powiedziała. Westchnęłam. Pragnęłam w to wierzyć.
     — Chcę zobaczyć się z Edmundem — rzekłam po chwili. Dziewczyna odsunęła się ode mnie, łapiąc moje dłonie.
     — Przyjdę do ciebie w nocy i wtedy zaprowadzę do więzienia, dobrze? —spytała. Kiwnęłam głową.
     — Piotr nic ci za to nie zrobi? — zapytałam. Zuzanna wzruszyła ramionami.
     — Nie dowie się tego. Niektórzy strażnicy są mi lojalni, bez problemu wpuszczą nas do celi — odparła, uspokajając mnie tym.
     Kiedy nadeszła noc, siedziałam na łóżku, czekając na Zuzannę. Niecierpliwiłam się z minuty na minutę. Zaczęłam się bać, że Piotr domyślił się tego i coś jej zrobił. Jak na razie tylko jej mogłam ufać, nie mogłam stracić sojusznika, nie w tym miejscu. Bez niej nie przeżyłabym tu nawet godziny.
     Nagle drzwi otworzyły się i ujrzałam Zuzannę. Trzymała w ręku świece.
     — Chodź, Piotr już śpi — powiedziała. Nie trzeba było mi tego powtarzać dwa razy. Po chwili szłyśmy po cichu w stronę więzienia.
     Zuzanna poczekała przy wejściu, rozmawiając z zaufanym strażnikiem, a ja pobiegłam do celi Edmunda. Uklęknęłam przed kratami, próbując wcisnąć między nie moje ramię.
     — Co tu robisz? — Edmund zdziwił się na mój widok. Usiadł blisko mnie, próbując mnie objąć. Byłam tak zdeterminowana, że na zwracałam uwagi na dzielące nas pręty. Spod powiek wypłynęły mi łzy.
     — Ucieknijmy stąd! — poleciłam, szarpiąc za kraty. Chciałam je wyrwać tak by chłopak mógł przez nie wyjść. Byłam jednak za słaba.
     — Ciii... Nie płacz. Wydostanę się jakoś stąd. Nie martw się o mnie — rzekł spokojnie. Pokręciłam głową.
     — Edmund, bo ja... — głos odmówił mi posłuszeństwa. Zabrakło mi słów, które mogłabym użyć. Jak miałam powiedzieć mu, że Piotr chcę bym urodziła mu dziecko? Chłopak ujął delikatnie moją twarz.
     — Nic nie mów — szepnął, patrząc się mi w oczy. — Wyglądasz pięknie — dodał po chwili. Znowu zapłakałam.
     — Nie mów tak — poleciłam, kręcąc głową. Na ustach Edmunda pojawił się delikatny uśmieszek.
     — Będę tak mówił, bo to prawda. Jesteś śliczna — rzekł, chwytając kosmyk moich włosów. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
     — Mirin, pospiesz się. — Usłyszałam głos Zuzanny. Westchnęłam cicho, dociskając swoje usta do ust Edmunda.
     — Kocham cię — szepnęłam, podnosząc się. Po chwili opuściłam więzienie.


_____________________________________________
Cześć, mam nadzieję, że Wam się podoba ♥ Mam też do Was małe pytanko: Jak wyobrażacie sobie postać Mirin? Jestem tego bardzo ciekawa, bo nie dodawałam żadnego zdjęcia z dziewczyną, więc Wasze wyobrażenia mogą być różne. 
☺☻☺



4 komentarze:

  1. Jest tak słodko i romantycznie, że aż brakuje mi moich odciętych kończyn i rozlewów krwi. No co? U wszystkich jest tak słodko, to chociaż u mnie musi być więcej krwi, cierpienia. Niedługo będę musiała kogoś uśmiercić, bo nie wyrabiam z tym romantyzmem.
    Ale skończmy z tym rzyganiem tęczą i hejtem. Przejdźmy do twojego rozdziału.
    Przyznam, że wydarzyło się tu coś co mi się wyjątkowo podobało. Zuzanna! W końcu! Doczekałam się jej. Będę się teraz tym cieszyła. Zuza taka troszkę wygadana, co mi się bardzo podoba. Przypomniało mi się jak czytałam pierwszy raz Narnię. Dokładniej pierwsza część. Kiedy poznałam imiona bohaterów od razu wymyślałam im charaktery i tak wyobrażałam sobie Zuzę. Aż mi się łezka w oku zakręciła, co jest dość rzadkie. Nie no, w sumie to już dziś drugi raz.
    Przejdźmy do Piotra, którego znowu chcę zabić. Może użyję techniki Ward'a. Najpierw udam, że lubię Piotreła i będę mu mówiła jaki to jest świetny, a potem bum! Wrzucę go do oceanu w metalowym pokoju. Dobra, nieważne!
    Teraz przejdźmy do wyglądu Mirin. Jakoś nie miałam okazji się zbytnio nad tym zastanawiać, analizować szczegóły i takie tam, ale teraz przyszedł na do czas. Myślę, że jest to średniego wzrostu dziewczyna o brązowych, dużych oczach. Włosy w tym samym kolorze, do ramion i lekko pofalowane. Prosty nos i średniej wielkości usta. Ta... Jakoś tak. Mam nadzieję, że jakoś pomogła ci moja "opinia" w sprawie jej wyglądu.
    Pozdrawiam i życzę weny ♥
    ~Zjawa

    OdpowiedzUsuń
  2. Co. Nie.
    EJ.
    Ja się tak nie bawię. Matko, powtórka z rozrywki XD
    *załamana* Piotreł, toż my już to przerabialiśmy. Serio, wykład na temat dziecka robiło Ci już 10 osób, a Ty dalej swoje.
    Zuza! Widzę, że u Ciebie będzie tą dobrą. To okay, bo u mnie prawie nikt jej nie lubi XD
    Co do wyglądu Mirin... moim wyobrażeniom najbardziej odpowiada Kaya Scodelario.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Bells

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, no i czekam, aż skomentujesz rozdział u mnie :)
    Bells

    OdpowiedzUsuń
  4. Mirin to taka chłopska dziewczyna. Ma długie włosy, które są krzywe, bo sama je sobie podcinała. Jest średniego wzrostu, ma mało widoczne piegi albo inne skazy na twarzy. I ma odstające uszy. I chude ramiona. I ma kompleksy. Syndrom "jestem wieśniakiem, a mój chłopak to król". I ma zielono szaro brązowe oczy i jasne rzęsy spalone przez słońce.
    A teraz treść rozdziału.
    Pitr myśli, że jest geniuszem i wpadł na naprawdę nieprzemyślany pomysł, ale on po prostu ma słaby tok myślenia zapisany w genach. Jest zazdrosny, bo jego nawet taka chłopska Mirin nie chce, a za jego bratem wzdycha pół dworu.
    Niech małe bobry przyniosą Mirim widelec, a ona wbije go w udo Pitra.
    ~ twój lepszy klon

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz c:

.
.
.
.
.
.
template by oreuis