Kiedy tylko wróciliśmy, pobiegłam do swojej komnaty i się w niej zamknęłam. Usiadłam na ziemi, nie zważając na to, że noszę sukienkę. Już i tak byłam wygnieciona i potargana. Chciałam się rozpłakać, moje oczy pozostawały jednak suche. Nie wiem co Zuzanna sobie myślała, ja jednak nigdy nie zbliżę się do Piotra, nie będę nawet udawać, że coś do niego czuję. Pragnęłam teraz pójść do więzienia i opowiedzieć Edmundowi o wszystkim. Nie byłam jednak pewna czy te słowa przeszłyby mi przez gardło. Ostatnio nie byłam w stanie wyjawić mu prawdy, czy teraz byłoby inaczej?
Rozległo się nagle pukanie do drzwi. Zamarłam. Błagałam w myślach by nie był to Piotr. Jakie szanse mam z nim, zamknięta w czterech ścianach? Nawet nie chciałam myśleć na co tego tyrana stać.
— Mirin? Otwórz, to tylko ja. — Rozpoznałam głos Zuzanny i odetchnęłam z ulgą. Musiałam przyznać, że w jej towarzystwie czułam się bardziej nietykalna. Podeszłam szybko do drzwi, otwierając je.
— Co się stało? Piotr nie chce mi niczego powiedzieć — rzekła na wstępie. Westchnęłam głośno, podchodząc do okna. Wyjrzałam przez nie, widząc królestwo. Gdyby tak tylko udało mi się zejść stąd na dół. Wysokość jednak mnie przerażała. Wystarczyłby tylko jeden fałszywy krok i spadłabym, łamiąc sobie kręgosłup.
— Nie potrafię udawać miłości do Piotra. Twój plan jest dobry, ale niestety nie dla mnie. Nie potrafię siebie zmusić by chociaż spojrzeć mu w oczy, a co dopiero pozwolić na pocałunek. Wolę chyba już spędzić resztę życia w lochach — rzekłam, podchodząc do łóżka. Usiadłam na nim, na podkulonej nodze, nie przejmując się, że mam na sobie suknię.
— Nie możesz się teraz poddać. — Głos Zuzanny zabrzmiał surowo. Podniosłam wzrok patrząc na nią. Wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Królowa zaczęła mi przypominać Piotra. Skuliłam ramiona, czując się jak małe dziecko. Przy Zuzannie byłam właśnie takim dzieckiem. Ona była ode mnie starsza, bardziej doświadczona i mądrzejsza. Kim ja w ogóle byłam? Niewyedukowanym wieśniakiem? — Tu nie chodzi tylko o ciebie wiesz? — Podjęła nagle, krzyżując ręce na piersi. — Robię to dla tych wszystkich ludzi, którzy żyją teraz w strachu, dla Narnijczyków, dla mojej siostry i brata, dla Kaspiana... Przestań się nad sobą użalać. Jesteś jedyną osobą,nad którą Piotr się ulitował. Może się w tobie zakochał, może kieruje się tylko zemstą na Edmundzie, nie wiem tego. W każdym bądź razie masz u niego specjalne względy i powinnaś to wykorzystać, puki nie zorientuje się, że coś planujemy.
Spuściłam głowę, nie wiedząc co powiedzieć. Czy rzeczywiście patrzę tylko na siebie? Przecież chcę by mój ojciec był bezpieczny, by Piotr nigdy nie wpadł na jego ślad. Pragnę z całego serca uwolnić Edmunda. Czy to za mało?
— Łatwo ci mówić — mruknęłam pod nosem. Zuzanna jednak dobrze to usłyszała.
— Zastanów się czego tak naprawdę chcesz — powiedziała, opuszczając moją komnatę. Gdy wyszła w moim sercu zapanowała pustka. Siedziałam w absolutnej ciszy, próbując przypomnieć sobie o czym mówiła.
Mój spokój nie trwał długo. Zostałam poinformowana przez służbę, że Piotr wybiera się nad Berunę i ja mam mu towarzyszyć. Denerwowało mnie to, że nie mogę wyrazić własnego zdania i ktoś z góry planuję co mam robić.
Musiałam wsiąść na konia i jechać po lewicy Piotra. Zuzanna znajdowała się po jego prawej stronie. Nie miałam pojęcia co takiego czeka nas nad Beruną. Za nami jechało z dziesięć strażników, co sprawiało, że czułam strach. Nie ufałam tym ludziom, wiedziałam, że tylko czekają aż noga mi się podwinie i Piotr pozwoli im zrobić ze mną co będą chcieli.
Serce zabiło mi szybciej kiedy dotarliśmy na miejsce. Z kilka metrów od brzegu rzeki wbite były dwa słupy, w odległości około metra od siebie. Do nich przywiązany był Edmund. Ręce przymocowane miał na wysokości głowy, ledwo co stał. Chciałam jak najszybciej zeskoczyć z konia i podbiec do niego. Nie mogłam jednak, musiałam grać, za co siebie tak bardzo przeklinałam. Spuściłam wzrok by go nie widzieć, by moje serce nie rozrywało się na kawałki na jego widok.
— Jak się czujesz z myślą, że Mirin jest moja? — Piotr zeskoczył z konia i podszedł do brata. Zacisnęłam wargi. Ed podniósł głowę, patrząc w moją stronę. W jego oczach krył się smutek. Uwierzył Piotrowi?
— Edmund... — Zsunęłam się z konia, podchodząc do niego. Piotr jednak złapał mnie w tali, przyciągając do siebie. Zaśmiał się przy moim uchu.
— Znowu przegrałeś. Zawsze byłeś ode mnie gorszy, nie widzę sensu by się to zmieniało. Żałuję tylko, że nie dożyjesz narodzin naszego dziecka — powiedział, obejmując mnie mocniej. Źle się czułam w jego objęciach, tym bardziej, że przede mną znajdował się chłopak, którego kochałam.
— Piotrze zostaw ją. — Wzdrygnęłam się, słysząc męski głos za sobą. Obejrzeliśmy się, widząc Kaspiana.
— Straże! — Piotr popchnął mnie, rozglądając się. Jego strażnicy dziwnym cudem wyparowali. Chłopak wyciągnął z pochwy miecz, celując nim w Kaspiana.
— Wracaj do zamku, w przeciwnym razie możesz ucierpieć — rzekł prawowity król wyciągając swoją broń. Stanęłam obok Zuzanny, czując jak serce podchodzi mi do gardła. — Co powiesz na mały pojedynek? — Zaproponował Kaspian. Piotr zaśmiał się.
— Nie jesteś dla mnie godnym przeciwnikiem. Jednak twój pomysł mnie zaciekawił. Będę się pojedynkować. Jeżeli przegram możecie wracać, jednak jeśli wygram, wszyscy trafiacie do lochu i nazajutrz zostaniecie ścięci. Umowa stoi? — Na jego twarzy pojawił się krzywy uśmieszek. Nie podobało to mi się, coś uknuł, byłam tego pewna.
— Zgadzam się — odparł Kaspian. Piotr zaśmiał się cicho.
— Edmund szykuj się — rzekł, podchodząc do brata. Serce zaczęło szaleć w mojej piersi. On nie może walczyć z Edmundem! Przecież ten pojedynek będzie nie uczciwy! Ed jest słaby i wycieńczony.
— To niesprawiedliwe... — Kaspian pokręcił głową, nie chcąc się na to zgodzić, za co byłam mu wdzięczna.
— Rozkuj mnie. — Odezwał się Edmund, pozbawiając mnie nadziei na wygraną. Piotr posłusznie go uwolnił. — Kaspian daj mi miecz. — Ed był nieustępliwy. Mimo iż ledwo co stał na nogach, chwycił oburącz za trzonek miecza. Był świetny w fechtunku, jednak nie wtedy kiedy był wycieńczony. Ściskałam skrawek sukienki, prosząc w myślach Aslana by wszystko dobrze się skończyło.
Nagle dwójka braci rzuciła się na siebie. Pierwszy zaatakował Edmund, niestety Piotr z łatwością sparował atak. Chwycił miecz lewą ręką, a następnie przerzucił go do prawej, tnąc powietrze tuż nad głową brata. Ed ledwo co zrobił unik, ostrze jednak go dosięgło, raniąc lewy policzek. Nie mogłam tego znieść. Gdybym była odważniejsza wzięłabym wielki kamień do ręki i uderzyła Piotra w tył głowy, kiedy by tego nie widział. Jestem jednak tchórzem i tylko gapię się jak chłopak, którego kocham, ledwo co trzyma się na nogach.
Nagle Piotr zaatakował, wybijając miecz z ręki brata. Serce podeszło mi do gardła. Edmund zachwiał się i upadł do tyłu. Złapałam Kaspiana za ramię, szarpiąc nim, w zupełności zapomniałam, że jest on prawowitym królem, w tym momencie liczył się tylko i wyłącznie Edmund.
— Zrób coś! — powiedziałam zrozpaczona. Kiedy myślałam, że to już koniec, że tylko sekundy dzielą Piotra do wykonania ostatecznego ruchu, powietrze przeszyła strzała, zatapiając się w barku króla. Piotr krzyknął, wypuszczając miecz z dłoni. O co tu chodziło? Po chwili z lasu wyszła Łucja, trzymając łuk i strzały. Mój mózg przestał rejestrować to wszystko co się działo. Nie pamiętałam drogi, którą musiałam przebiec. Kaspian pomógł Edmundowi się podnieść i teraz wszyscy szliśmy wgłąb lasu. Wszyscy z wyjątkiem Piotra, który został nad Beruną. Szczerze, to nie obchodziło mnie to co się z nim stanie.
Serce waliło mi w piersi jak szalone. Miałam wrażenie, że ktoś ukradł mi kilka godzin życia. Dopiero po chwili spostrzegłam się, że znajduję się w niezniszczonej części Ker-Paravelu. Nie pamiętałam jak się tu dostałam, chyba straciłam przytomność i ktoś mnie tu zaniósł.
— Jak się czujesz? — Wzdrygnęłam się, słysząc głos Zuzanny. Usiadłam, przyciągając kolana do piersi.
— Edmund...
— Nie chcę na razie z nikim rozmawiać — przerwała mi. Zagryzłam wargę. Musiałam mu wszystko wyjaśnić. Podniosłam się, idąc przed siebie. Po korytarzu biegało stado małych bobrów, które tylko utrudniały mi poruszanie się. Gdzie Edmund może się znajdować? Do głowy przyszło mi jedno miejsce.
Wyszłam na dwór. Było dość chłodno, zimny wiatr mierzwił mi włosy. Zauważyłam nagle przygarbioną postać, siedzącą na obalonym pniu. Rozpoznałam Edmunda. Westchnęłam cicho, próbując uspokoić walące serce. Splotłam dłonie za plecami, podchodząc do chłopaka.
— Możemy porozmawiać? — spytałam.
— Idź stąd! — Odwarknął. Nie dałam za wygraną, podchodząc bliżej.
— Okłamałam Piotra, nic do niego nie czułam... — rzekłam, kładąc dłonie na ramionach chłopaka. Edmund szarpnął się nagle. Odwrócił się, przewracając mnie na ziemię. Przycisnął kolano do moich nóg i złapał mnie za szyję. Jego oczy płonęły, był wściekły i zaczęłam się go bać.
— Przestań! Obydwoje wiemy, że wolisz Piotra, ja na nic nie byłem ci potrzebny. Piotr zapewni ci więcej rzeczy niż ja. To on jest przecież Wielkim Królem, nie ja. Kim ja właściwie jestem w porównaniu z nim?! — Nie chciałam by Edmund wpadł przez to w depresję. Wcale nie uważałam, że jest on gorszy od Piotra, wręcz przeciwnie. Wyciągnęła dłoń, dotykając jego policzka. Uchylił się jednak, patrząc na mnie z furią. Nie mogłam uwierzyć, że jest on taki agresywny. Nie zachowywał się normalnie.
— Idź stąd! — Polecił, puszczając mnie. Podniósł się, robiąc krok w tył. Ja jednak miałam inne plany. Postanowiłam sobie, że nie odpuszczę, puki Ed mi nie uwierzy.
— Ja naprawdę nie kłamię. Kocham cię... — Po tych słowach chłopak wyciągnął mały sztylet. Chwycił mnie za włosy, przystawiając do drzewa. Poczułam zimne ostrze na szyi. Serce wybijało mi szaleńczy rytm, przestałam na moment oddychać. Edmund nie zachowywał się normalnie. Po chwili upuścił sztylet i odsunął się. Jego oczy były pełne strachu.
— Mirin... Idź stąd, nie chcę zrobić ci krzywdy — powiedział.
— Dobrze się czujesz? — Chłopak zaczął się dziwnie trząść. Osunął się na ziemię, upadając na twarz. Stłumiłam krzyk, podbiegając do niego. Przekręciłam go na plecy. — Co się dzieje? — spytałam, ujmując jego twarz. Jego skóra była nieprzyjemnie zimna. To nie możliwe by tak zmarzł. Zaczęłam kręcić na jego policzkach kółeczka, chcąc go jakoś rozgrzać.
— Zimno mi... — szepnął, patrząc tępo przed siebie. Przytuliłam go do piersi, nie wiedząc co zrobić. Bałam się go tu zostawić by po kogoś pójść. Nikt też nie usłyszy jak będę krzyczeć o pomoc. — Zostaw mnie. — Edmund zaczął się szarpać. Bez problemu powalił mnie na ziemię, sam jednak nie wstał. Wciąż leżał, co utwierdzało mnie w przekonaniu, że z nim nie jest w porządku. Piotr musiał coś mu zrobić, nie potrafiłam inaczej tego wytłumaczyć.
Nagle poczułam na karku coś zimnego. Podniosłam głowę, widząc spadające płatki śniegu. Serce zabiło mi szybko w piersi. Śnieg o tej porze? To nie normalne. Po chwili Edmund zaśmiał się. Spojrzałam na niego niepewnie.
— Nadal chcesz ze mną uciec gdzieś daleko? Teraz nadarzyła się do tego okazja — rzekł. Nie zrozumiałam go. Wybaczył mi? Nagle chłopak się podniósł, zauważyłam, że trzyma w dłoni kamień. — Dobranoc kwiatuszku — rzekł, uderzając mnie w głowę.
Serce zabiło mi szybciej kiedy dotarliśmy na miejsce. Z kilka metrów od brzegu rzeki wbite były dwa słupy, w odległości około metra od siebie. Do nich przywiązany był Edmund. Ręce przymocowane miał na wysokości głowy, ledwo co stał. Chciałam jak najszybciej zeskoczyć z konia i podbiec do niego. Nie mogłam jednak, musiałam grać, za co siebie tak bardzo przeklinałam. Spuściłam wzrok by go nie widzieć, by moje serce nie rozrywało się na kawałki na jego widok.
— Jak się czujesz z myślą, że Mirin jest moja? — Piotr zeskoczył z konia i podszedł do brata. Zacisnęłam wargi. Ed podniósł głowę, patrząc w moją stronę. W jego oczach krył się smutek. Uwierzył Piotrowi?
— Edmund... — Zsunęłam się z konia, podchodząc do niego. Piotr jednak złapał mnie w tali, przyciągając do siebie. Zaśmiał się przy moim uchu.
— Znowu przegrałeś. Zawsze byłeś ode mnie gorszy, nie widzę sensu by się to zmieniało. Żałuję tylko, że nie dożyjesz narodzin naszego dziecka — powiedział, obejmując mnie mocniej. Źle się czułam w jego objęciach, tym bardziej, że przede mną znajdował się chłopak, którego kochałam.
— Piotrze zostaw ją. — Wzdrygnęłam się, słysząc męski głos za sobą. Obejrzeliśmy się, widząc Kaspiana.
— Straże! — Piotr popchnął mnie, rozglądając się. Jego strażnicy dziwnym cudem wyparowali. Chłopak wyciągnął z pochwy miecz, celując nim w Kaspiana.
— Wracaj do zamku, w przeciwnym razie możesz ucierpieć — rzekł prawowity król wyciągając swoją broń. Stanęłam obok Zuzanny, czując jak serce podchodzi mi do gardła. — Co powiesz na mały pojedynek? — Zaproponował Kaspian. Piotr zaśmiał się.
— Nie jesteś dla mnie godnym przeciwnikiem. Jednak twój pomysł mnie zaciekawił. Będę się pojedynkować. Jeżeli przegram możecie wracać, jednak jeśli wygram, wszyscy trafiacie do lochu i nazajutrz zostaniecie ścięci. Umowa stoi? — Na jego twarzy pojawił się krzywy uśmieszek. Nie podobało to mi się, coś uknuł, byłam tego pewna.
— Zgadzam się — odparł Kaspian. Piotr zaśmiał się cicho.
— Edmund szykuj się — rzekł, podchodząc do brata. Serce zaczęło szaleć w mojej piersi. On nie może walczyć z Edmundem! Przecież ten pojedynek będzie nie uczciwy! Ed jest słaby i wycieńczony.
— To niesprawiedliwe... — Kaspian pokręcił głową, nie chcąc się na to zgodzić, za co byłam mu wdzięczna.
— Rozkuj mnie. — Odezwał się Edmund, pozbawiając mnie nadziei na wygraną. Piotr posłusznie go uwolnił. — Kaspian daj mi miecz. — Ed był nieustępliwy. Mimo iż ledwo co stał na nogach, chwycił oburącz za trzonek miecza. Był świetny w fechtunku, jednak nie wtedy kiedy był wycieńczony. Ściskałam skrawek sukienki, prosząc w myślach Aslana by wszystko dobrze się skończyło.
Nagle dwójka braci rzuciła się na siebie. Pierwszy zaatakował Edmund, niestety Piotr z łatwością sparował atak. Chwycił miecz lewą ręką, a następnie przerzucił go do prawej, tnąc powietrze tuż nad głową brata. Ed ledwo co zrobił unik, ostrze jednak go dosięgło, raniąc lewy policzek. Nie mogłam tego znieść. Gdybym była odważniejsza wzięłabym wielki kamień do ręki i uderzyła Piotra w tył głowy, kiedy by tego nie widział. Jestem jednak tchórzem i tylko gapię się jak chłopak, którego kocham, ledwo co trzyma się na nogach.
Nagle Piotr zaatakował, wybijając miecz z ręki brata. Serce podeszło mi do gardła. Edmund zachwiał się i upadł do tyłu. Złapałam Kaspiana za ramię, szarpiąc nim, w zupełności zapomniałam, że jest on prawowitym królem, w tym momencie liczył się tylko i wyłącznie Edmund.
— Zrób coś! — powiedziałam zrozpaczona. Kiedy myślałam, że to już koniec, że tylko sekundy dzielą Piotra do wykonania ostatecznego ruchu, powietrze przeszyła strzała, zatapiając się w barku króla. Piotr krzyknął, wypuszczając miecz z dłoni. O co tu chodziło? Po chwili z lasu wyszła Łucja, trzymając łuk i strzały. Mój mózg przestał rejestrować to wszystko co się działo. Nie pamiętałam drogi, którą musiałam przebiec. Kaspian pomógł Edmundowi się podnieść i teraz wszyscy szliśmy wgłąb lasu. Wszyscy z wyjątkiem Piotra, który został nad Beruną. Szczerze, to nie obchodziło mnie to co się z nim stanie.
Serce waliło mi w piersi jak szalone. Miałam wrażenie, że ktoś ukradł mi kilka godzin życia. Dopiero po chwili spostrzegłam się, że znajduję się w niezniszczonej części Ker-Paravelu. Nie pamiętałam jak się tu dostałam, chyba straciłam przytomność i ktoś mnie tu zaniósł.
— Jak się czujesz? — Wzdrygnęłam się, słysząc głos Zuzanny. Usiadłam, przyciągając kolana do piersi.
— Edmund...
— Nie chcę na razie z nikim rozmawiać — przerwała mi. Zagryzłam wargę. Musiałam mu wszystko wyjaśnić. Podniosłam się, idąc przed siebie. Po korytarzu biegało stado małych bobrów, które tylko utrudniały mi poruszanie się. Gdzie Edmund może się znajdować? Do głowy przyszło mi jedno miejsce.
Wyszłam na dwór. Było dość chłodno, zimny wiatr mierzwił mi włosy. Zauważyłam nagle przygarbioną postać, siedzącą na obalonym pniu. Rozpoznałam Edmunda. Westchnęłam cicho, próbując uspokoić walące serce. Splotłam dłonie za plecami, podchodząc do chłopaka.
— Możemy porozmawiać? — spytałam.
— Idź stąd! — Odwarknął. Nie dałam za wygraną, podchodząc bliżej.
— Okłamałam Piotra, nic do niego nie czułam... — rzekłam, kładąc dłonie na ramionach chłopaka. Edmund szarpnął się nagle. Odwrócił się, przewracając mnie na ziemię. Przycisnął kolano do moich nóg i złapał mnie za szyję. Jego oczy płonęły, był wściekły i zaczęłam się go bać.
— Przestań! Obydwoje wiemy, że wolisz Piotra, ja na nic nie byłem ci potrzebny. Piotr zapewni ci więcej rzeczy niż ja. To on jest przecież Wielkim Królem, nie ja. Kim ja właściwie jestem w porównaniu z nim?! — Nie chciałam by Edmund wpadł przez to w depresję. Wcale nie uważałam, że jest on gorszy od Piotra, wręcz przeciwnie. Wyciągnęła dłoń, dotykając jego policzka. Uchylił się jednak, patrząc na mnie z furią. Nie mogłam uwierzyć, że jest on taki agresywny. Nie zachowywał się normalnie.
— Idź stąd! — Polecił, puszczając mnie. Podniósł się, robiąc krok w tył. Ja jednak miałam inne plany. Postanowiłam sobie, że nie odpuszczę, puki Ed mi nie uwierzy.
— Ja naprawdę nie kłamię. Kocham cię... — Po tych słowach chłopak wyciągnął mały sztylet. Chwycił mnie za włosy, przystawiając do drzewa. Poczułam zimne ostrze na szyi. Serce wybijało mi szaleńczy rytm, przestałam na moment oddychać. Edmund nie zachowywał się normalnie. Po chwili upuścił sztylet i odsunął się. Jego oczy były pełne strachu.
— Mirin... Idź stąd, nie chcę zrobić ci krzywdy — powiedział.
— Dobrze się czujesz? — Chłopak zaczął się dziwnie trząść. Osunął się na ziemię, upadając na twarz. Stłumiłam krzyk, podbiegając do niego. Przekręciłam go na plecy. — Co się dzieje? — spytałam, ujmując jego twarz. Jego skóra była nieprzyjemnie zimna. To nie możliwe by tak zmarzł. Zaczęłam kręcić na jego policzkach kółeczka, chcąc go jakoś rozgrzać.
— Zimno mi... — szepnął, patrząc tępo przed siebie. Przytuliłam go do piersi, nie wiedząc co zrobić. Bałam się go tu zostawić by po kogoś pójść. Nikt też nie usłyszy jak będę krzyczeć o pomoc. — Zostaw mnie. — Edmund zaczął się szarpać. Bez problemu powalił mnie na ziemię, sam jednak nie wstał. Wciąż leżał, co utwierdzało mnie w przekonaniu, że z nim nie jest w porządku. Piotr musiał coś mu zrobić, nie potrafiłam inaczej tego wytłumaczyć.
Nagle poczułam na karku coś zimnego. Podniosłam głowę, widząc spadające płatki śniegu. Serce zabiło mi szybko w piersi. Śnieg o tej porze? To nie normalne. Po chwili Edmund zaśmiał się. Spojrzałam na niego niepewnie.
— Nadal chcesz ze mną uciec gdzieś daleko? Teraz nadarzyła się do tego okazja — rzekł. Nie zrozumiałam go. Wybaczył mi? Nagle chłopak się podniósł, zauważyłam, że trzyma w dłoni kamień. — Dobranoc kwiatuszku — rzekł, uderzając mnie w głowę.
Śnieg!!!!!!!!! Mam już w głowie swoją wersję wydarzeń. A więc zacznijmy od momentu, w którym Ed rąbnął Mirin kamieniem w głowę. Przerzucił ją sobie przez ramię i zaczął uciekać. To znaczy zrobiłby tak, gdyby nie był tak słaby, bo przecież coś mu się stało. Pewnie zaraził się od Piotra.
OdpowiedzUsuńŚnieg zwiastuje Jadis, a Edmund będzie z nią współpracować. Znów będzie zdrajcą, ale takim dobrym, bo Piotra należy zdradzać. Jadis przyjedzie swoimi saniami albo wyśle po niego renifera i pojadą do jej zamku. U niej też będą takie małe boberki albo chociaż pingwiny, bo przecież będzie tam zimno. Mirin będzie się bała, ale nie ukrywajmy, takiej chłopskiej dziewczynie spodoba się ta ciemna strona Edmunda. Będzie nim zauroczona. ^_^ - kawaii face
Ale Ed będzie miał syndrom "jestem gorszym bratem" i z nią zerwie, ale tak na prawdę będzie się do niej wciąż ślinić. Niech tam będzie małe grube puszyste zwierzątko, które kichnie, bo to słodkie gdy takie małe pulchne puszyste zwierzątka kichają. I Mirin będzie chodziła po zamku z tym pulpecikiem, bo jej się spodoba. ^o^
Ed będzie chciał zaatakować zamek Piotra, a Mirin nie będzie to się podobało, ale on nie będzie się jej słuchał. I dojdzie do konfrontacji i nastąpi starcie tytanów: Ed versus Mirin i będą się tłukli pięściami jak chłopy. I Jadis albo kto inny, albo to małe grube zwierzątko tak stanie na środku miejsca, w którym będą się lali i znów kichnie i to będzie tak słodkie, że oboje powiedzą: oooowwww. A potem odejdzie i zaczną tłuc się ponownie.
Ale wszyscy wiemy jak kończą się takie starcia.
pięść jednej osoby + twarz innej osoby = ♥
PS: hajaa! - okrzyk wojenny jaki wydała z siebie Fat Lily podczas czytania
~K.T.
Nie mam dziś kompletnego pomysłu na komentarze, więc ten będzie jeszcze bardziej beznadziejny niż zwykle.
OdpowiedzUsuńMuszę to w końcu napisać... Nie lubię Mirin... Napisałam to i mi ulżyło. Mam chyba jakiś dziwny gust i po prostu jakoś mam odczucie, że wolę czarne charaktery, więc... Jeżeli śnieg oznacza Jadis to się cieszę i to strasznie! Wiem, jestem okropna, ale przyzwyczajaj się.
Podryw według Edmunda: śledzić swój "cel" i w odpowiednim momencie przewrócić, popatrzeć w oczy. A POTEM KAMIENIEM W ŁEB! *uwaga, rady działają tylko w lesie*
Już to widzę, Ed powinien wydać książkę z radami na podryw. Kupiłabym.
Jak pisałam wcześniej, nie mam weny do komentarzy, więc to jest już koniec.
Weny ^^
~Zjawa
Śnieg... Nie wiem, czemu ale to wszystko przypomina mi bajkę , nie pamiętam tytułu ale było coś tam o lustrze złej królowej. Gdy jego fragment był w sercu lub w oku dana osoba widziała/czuła inaczej. Moja teoria jest taka że Piotreł wezwał Białą Czarownicę ( nasz blondyn jest tak zakompleksiony, że chce wmówić Edkowi to, że jest beznadziejny) albo.. nie wiem xD Moim zdaniem Piotreł zrobił coś Edkowi by ten przyniósł mu Mirin. Nie ma pojęcia! Wybacz, ale szkoła mnie wykańcza i nie mam weny do pisania komentarzy.
OdpowiedzUsuńMnóstwo weny^^
~ Huncwotka Vicky
No witam! Znalazłam ten blog nie dawno, ale powiem prosto z mostu, że bardzo mi się podoba twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńMoje wrażenia: Nie wiem czemu, ale mimo wszystko odoba mi się Piotr. Może dlatego, że to taki bedboj, albo dlatego, że mam dość zjarany gust co do facetów *wszystko się wyjaśniło czemu jestem szczęśliwą singielką ;u;* Ale mam pomysł jak go zmienić! Oj Mirin, mam co do ciebie ciekawe plany *hyhyhy*
-WIęc.... Niech Piotr ją zaprosi na romantyczną kolację (niech Wam będzie,) przygotowaną przez bobry. Wyzna czemu to robi, a w tedy Mirin coś do niego sympatię, lecz nadal będzie się na iego boczyć i strzeać fochy *te kobiety xD* ale Pietro to wytrzymały koleś i będzie robił wszystko, żeby zdobyć jej serce, a tekst z dzieckiem, to tylko jego głupi, niezbyt udany podryw *z resztą tak samo jak podrywy Edmunda w lesie, CO ZA CZŁOWIEK*- nie linczujcie mnie za to, ale go nie lubię. Głupi Edmund a co. Może Piotreł wymyślił właśnie jakiś szantaż na Edku i ten przyniesie mu Mirin. *czy tylko ja chcę mimo WIELKIEGO CIERPIENIA Mirin więcej momentów WIEŚNIARA VS BLONDAS?
No to chyba na razie tyle.
Pozdrawiam i życzę duuuuużo weny ♥
Lora <;
Od jakiegoś czasu tu zaglądam i muszę przyznać, że robi się coraz ciekawiej. Też chyba jestem trochę dziwna, bo kibicuje Piotrowi (po prostu mam nadzieje na jakieś logiczne wyjaśnienie dlaczego się tak zachowuje, przecież on tak naprawde nie może być zły 😞).
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy ciąg z niecierpliwością.
Pozdrowienia
🌠Cielo🌠