sobota, 4 lutego 2017

Część druga: Rozdział 20

     Siedziałem w sali tronowej. Byłem sam. Nie wiedziałam gdzie się wszyscy podziali. Wokół panowała uciążliwa cisza. Zacząłem stukać butem o posadzkę. Dźwięk roznosił się echem po całym pomieszczeniu. Nagle drzwi się otworzyły. Ujrzałem Llion. Dziewczyna szła w moją stronę, uśmiechając się. Zatrzymała się przede mną. 
     — Kocham cię Edmundzie — powiedziała, zaskakując mnie tym wyznaniem. Sądziłem, że traktuje mnie tylko jak przyjaciela. 
     Llion ujęła moją twarz, przyciągając ją do swojej. Po chwili przycisnęła swoje wargi do moich, całując pospiesznie. Miałem mętlik w głowie. Chwyciłem ją za ramiona, odsuwając od siebie. 
     — Ale ja ciebie nie kocham — rzekłem. Dziewczyna zaśmiała się cicho.
     — Jesteś tego pewien? — spytała, robiąc krok w tył. Nagle zaczęła się zmieniać. Urosła kilka centymetrów, a jej włosy wydłużyły się i ściemniały. Na jej twarzy pojawiła się blizna. Zamarłem, widząc przed sobą Mirin. Skąd ona się tu wzięła? I gdzie jest Llion? Chciałem wyjąć miecz z pochwy, ale spostrzegłem, że nie mam przy sobie broni. Przekląłem pod nosem. 
     — Co tu robisz? — spytałem. Nie zabrzmiałem jednak gniewnie tyko wyjątkowo żałośnie, zupełnie jakbym się bał. 
     — Zamieszkajmy razem na wsi. Jak chcesz urodzę ci tyle dzieci, ile będziesz chciał — powiedziała, uśmiechając się. Pokręciłem głową. Podniosłem się, stając na przeciw niej. 
     — Wynoś się stąd! — poleciłem. Mirin skrzyżowała ręce na piersi.
     — Tak się odzywasz do swojej ukochanej Edmundzie? — rzekła, denerwując mnie tym. Czułem ból w sercu. Pustka, która po nim została zdawała się być otchłanią, która wciąga do siebie wszystko, chcąc się zapełnić. 
     Poczułem nagle jak w mojej dłoni materializuje się miecz. O co w tym wszystkim chodziło? Uniosłem broń, czując jak ręka mi drży. Dlaczego nie mogłem zaatakować? Czułem ból w każdym mięśniu, jakbym włożył w to naprawdę duży wysiłek. Mirin posmutniała. Spuściła głowę. 
     — Zabijesz mnie — stwierdziła ze smutkiem. Po chwili uklęknęła, pochylając głowę. Chciałem się wycofać, ale wtedy coś sprawiło, że opuściłem rękę. Przestałem kontrolować moje ruchy. Miecz przeciął powietrze, zagłębiając się w szyi dziewczyny. Krzyknąłem, chcąc go wyjąć. Ostrze jednak uderzyło o kość. 
     Zbudziłem się nagle. Cały się trząsłem i nie mogłem zapanować nad drżeniem ciała. To był istny koszmar! Zerknąłem na bok, na śpiącą Llion. Westchnąłem cicho. Czy nigdy nie zapomnę o Mirin? Dlaczego wciąż o niej myślałem? Przecież była córką Jadis! Nienawidziłem jej i jednocześnie za nią tęskniłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz c:

.
.
.
.
.
.
template by oreuis