Przynajmniej mój ojciec był zadowolony. Co chwila podkradał z talerzy, które nosiły małe bobry, jakieś ciasteczka. Ja nie miałam apetytu. Siedziałam na ławie, patrząc na drepczące szybko zwierzątka.
— W porządku? — Wzdrygnęłam się, słysząc głos Kaspiana. Król usiadł obok mnie. Spuściłam wzrok nie wiedząc jak mam się zachować. Zacisnęłam drżące dłonie w pięści.
— Gdzie Edmund? —Zaryzykowałam i zadałam pytanie, podnosząc wzrok. Kaspian uśmiechnął się delikatnie.
— Pojechał się rozejrzeć po okolicy — odrzekł. Kiwnęłam głową. Dlaczego mi tego nie powiedział. — Coś ciebie trapi, chcesz o tym porozmawiać? — spytał po chwili. Na moje policzki wyskoczyły rumieńce wstydu, które król od razu zauważył. — Nie traktuj mnie jak kogoś idealnego, ważnego lub lepszego. Jestem człowiekiem jak ty — rzekł. Kaspian był zupełnie inny niż go sobie wyobrażałam. Nie był stereotypowym królem, który dba tylko o siebie. Wydawał się być przyjazny. Nawet sposób w jaki rozmawiał z Edmundem, nie dało się ukryć, że są przyjaciółmi. Nie każdego króla stać jest na okazywanie przyjaźni sługom. Westchnęłam cicho, rozluźniając zaciśnięte dłonie.
— Nie powiesz nic Edmundowi? — Upewniłam się. Na twarzy chłopaka pojawił się subtelny uśmiech. Położył prawą dłoń na sercu.
— Obiecuję, że ode mnie niczego się nie dowie — rzekł.
— Prawie się pocałowaliśmy — powiedziałam. Kaspian uniósł brew do góry. — To znaczy tak nie do końca, ale niewiele brakowało, tyle, że ja się rozpłakałam — dodałam, zdając sobie sprawę, że zabrzmiało to idiotycznie.
— Dlaczego? — zapytał król. Jego głos nie brzmiał kpiąco ani nic z tych rzeczy. Rozmawiał ze mną szczerze. Wzruszyłam ramionami, rozluźniając się.
— Nigdy z nikim się nie spotykałam i chyba trochę się bałam. Sama nie wiem co wtedy czułam. Tyle, że Ed chyba wziął to na siebie i uważa, że... Na za dużo pozwolił? Nie wiem jak to interpretować — powiedziałam. Nastała cisza, którą w końcu przerwał Kaspian.
— Powiedz mu to — rzekł. Zaśmiałam się, on jednak mówił poważnie. Mina mi zrzedła.
— To naprawdę kiepski pomysł, ja nawet nie wiem co on o mnie myśli — rzekłam.
— Nigdy się nie przekonasz puki go nie zapytasz — odparł, wzruszając ramionami. Nie pomógł mi, sprawił tylko, że była jeszcze bardziej zagmatwana.
Wieczorem Edmund wpadł z impetem do sali, w której siedziałam razem z Kaspianem. Nawet na mnie nie spojrzał co zabolało mnie mocno.
— Wiem gdzie jest Łucja. Jutro zostanie przewieziona do portu. Chyba Piotr chce ją sprzedać. Przechwycimy ją kiedy będą przejeżdżać przez północny las, Piotr nie będzie się tego spodziewać — powiedział. Jego głos grzmiał w sali, roznosząc się echem. Pobrzmiewała w nim gniewna nuta. Kim była Łucja? Bałam się jednak zapytać, to chyba nie najlepszy moment.
— Jesteś pewien? Może to zasadzka. Piotr mógł roznieść taką plotkę, a naprawdę chodzi mu tylko o to by ciebie złapać — rzekł Kaspian. Edmund pokręcił głową. Cały drżał z emocji.
— Nie obchodzi mnie to. On ma Łucję, a ja nie spocznę puki jej nie odzyskam! — powiedział z furią. Jeszcze nie widziałam by ktoś był tak wkurzony jak Edmund.
— W takim razie jaki masz plan? Chcesz siedzieć w lesie i zaatakować jak zobaczysz uzbrojonych rycerzy Piotra? — Słowa Kaspiana ociekały ironią. Edmund chyba jednak tego nie dosłyszał.
— Dokładnie — odparł chłopak. Po chwili odwrócił się i wyszedł z sali. Zerknęłam na Kaspiana, który tylko westchnął głośno. Postanowiłam zaryzykować i porozmawiać z Edmundem. Pobiegłam za nim.
— Poczekaj! — zawołałam. Chłopak odwrócił się, patrząc na mnie.
— Pospiesz się, nie mam czasu. Muszę skądś wytrzasnąć armię Narnijczyków — powiedział. Nie spodobał mi się sposób w jaki się do mnie zwraca, mimo to nie poddałam się.
— Chciałam tylko powiedzieć, że to nie twoja wina, że po prostu...
— Skończ — polecił. Zmarszczyłam brwi, czując pieczenie pod powiekami. — Mirin, naprawdę nie mam czasu na rozmawianiu o naszej chwili słabości. Zapomnij, okej? Nie wracaj do tego. Mam teraz na głowie ważniejsze sprawy — powiedział. Kiwnęłam głową, odwracając się prędko. Nie chciałam by Edmund znowu widział jak płaczę. Pobiegłam przed siebie, chcąc znaleźć się jak najdalej stąd. Usiadłam w kącie, przyciągając kolana do piersi. Czułam się okropnie. Z resztą co ja sobie myślałam? Jestem zwykłą wieśniaczką.
Usnęłam w kącie, nie zważając na to, że jest tu twardo i strasznie niewygodnie. Zbudziły mnie czyjeś kroki i płacz. Otworzyłam oczy i ujrzałam Edmunda z jakąś dziewczyną. Z boku stał Kaspian. Pewnie to była ta Łucja. Nie wyglądała najlepiej. Cała drżała, mimo iż nie było zimno. Wtuliła się w pierś Edmunda, płacząc głośno. Po chwili odsunęła się od niego i przytuliła Kaspiana. Zerknęłam na Eda. Chłopak trzymał się za ramię, z którego spływała strużka krwi. Był ranny. Podniosłam się, idąc w jego stronę. Wczoraj zachował się okropnie w stosunku do mnie, ale nie mogłam pozwolić by się wykrwawił. Kiedy ja zostałam skatowana, on się mną zajął, byłam mu to winna. Dotknęłam delikatnie materiał tuż nad raną. Edmund zacisnął zęby, odsuwając się.
— To nie wygląda dobrze, trzeba ci to opatrzyć — szepnęłam, ujmując jego dłoń. Pociągnęłam go w stronę ławy. Chłopak usiadł, a ja pomogłam zdjąć mu koszulę. — Co się stało? — spytałam, bo byłam ciekawa jak udało mu się odbić Łucję. Dopiero po chwili zorientowałam się, że dziewczyna i Kaspian zniknęli.
— Było ich trochę więcej niż się spodziewałem — rzekł, wbijając wzrok w podłogę. Bolało mnie to, że milczy. Wcześniej zdawało mi się, że mamy wiele wspólnych tematów.
— W skali od 1 do 10, jak bardzo cię boli? — zapytałam, ściskając jego rękę tuż pod raną. Wypłynęło trochę krwi. Skóra nie była głęboko nacięta, mimo to, nie wyglądała za ciekawie. Zerknęłam na twarz Edmunda, chcąc widząc jego reakcję. Miał zaciśnięte usta, jednak nie jęczał z bólu.
— Już nie boli — skłamał. Chciał się podnieść, ale mu nie pozwoliłam.
— Edmund, ty krwawisz! — Wzdrygnęłam się, słysząc damski głos. Odwróciłam się, widząc Łucję, młodą dziewczynę z kasztanowymi włosami. Już nie nosiła tych szmat co poprzednio, musiała się przebrać. Zmrużyłam oczy. Ja zajmowałam się Edmundem, nie ona! Łucja przepchnęła się obok mnie, trącając łokciem w bok i uklęknęła przed chłopakiem, ujmując jego dłoń. Poczułam jak moje policzki robią się czerwone. Niech ona stąd odejdzie, bo nie ręczę za siebie.
— Gdybym tylko miała przy sobie wyciąg z ogniokrzewu. Niestety Piotr zabrał mi go i nosi teraz przy sobie — powiedziała.
— Nic mi nie jest. — Edmund podniósł się i zaczesał Łucji zbłąkany kosmyk włosów za ucho, a następnie pocałował ją w czoło. — Założę sobie bandaż i po sprawie — dodał, uśmiechając się do niej. Poczułam jak moje serce się kurczy. Dlaczego Edmund mnie tak olewa! Odwróciłam się i odeszłam, nie mogąc znieść dłużej tego widoku.
Wyszłam z Ker-Paravelu, musiałam odetchnąć świeżym powietrzem. Usiadłam na zwalonym pniu. Chłodny wiaterek muskał moją skórę. Objęłam więc swoje ramiona, rozcierając je. Zatęskniłam za domem. Chciałam znaleźć się w wiosce. Nie obchodziło mnie to, że znajduje się ona blisko zamku. Już chyba wolałabym codziennie widywać Piotra. Zaczęłam się zastanawiać czy oby na pewno postąpiłam słusznie. Gdybym nie spotkała Edmunda żyłabym jak dawniej: bez strachu, niepewności, we własnym domu. Gorąca łza spłynęła mi po policzku.
— Znowu płaczesz? — Usłyszałam nagle głos Edmunda.
— Nie, to tylko wiatr podrażnił mi oczy — skłamałam, wycierając mokre policzki. Chłopak usiadł obok mnie, a ja spuściłam wzrok.
— Przepraszam — odezwał się po chwili. Ja jednak milczałam. — Ostatnio zachowywałem się jak skończony idiota. — Delikatnie mówiąc. — Łucja jest dla mnie naprawdę ważna... To jedna z czwórki władców sprzed wieków, siostra Piotra i Zuzanny...
— Nie musisz mi się tłumaczyć — przerwałam mu, czując jak kolejna fala łez zalewa moje policzki.
— Właśnie, że muszę — odparł chłopak, ujmując moją dłoń. Jego skóra była przyjemnie ciepła. — Chcę żebyś coś wiedziała... Nie powiedziałem ci jednej ważnej rzeczy i bardzo tego żałuję... — Popatrzyłam na niego, mrużąc nos. O czym on mówił? Czego mi nie powiedział? Mój wzrok spotkał się z jego. Coś ścisnęło mocno moje trzewia. Czułam narastającą, z sekundy na sekundę, presję. Czekałam z niecierpliwością na słowa Edmunda, aż skręcało mnie w żołądku z niewiedzy. W końcu chłopak powiedział te słowa, na które w ogóle nie byłam przygotowana.
— Piotr jest moim bratem.
Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam biec przed siebie. Łzy już dawno zamazały mi obraz. Gałęzie drzew muskały mnie po twarzy, raniąc. Jak on mógł mnie tak okłamać?! Udawał cały czas, dawał mi nadzieję...
— Mirin! — Słyszałam jego głos, wołał mnie, ale ja nie miałam ochoty wracać. Musiałam uciec. Nagle coś powaliło mnie na ziemię. Uleciało ze mnie powietrze. Spostrzegłam, że leżę na ziemi, przygnieciona przez Edmunda. Chłopak usiadł na mnie chwycił moje nadgarstki przyciskając je nad moją głową tak, bym nie mogła się ruszać.
— Złaź ze mnie! — krzyknęłam, szarpiąc się. To nic jednak nie dawało, bo chłopak był ode mnie silniejszy.
— Daj mi wytłumaczyć — poprosił, pochylając się. Miałam ochotę napluć mu w twarz.
— Naprawdę?! I co, mam ciebie wysłuchać tak jak ty wysłuchałeś mnie?! — zakpiłam. Edmund zagryzł wargę. Po chwili westchnął.
— Przepraszam cię Mirin, ale musiałem uratować siostrę. Łucja jest moją rodziną, czy ty nie zrobiłabyś wszystko dla swoich bliskich? — spytał. Przestałam się szarpać.
— No dobra, mów. — Dałam za wygraną. Chłopak puścił mnie i ze mnie zszedł. Przyciągnęłam kolana do piersi, czekając na jego wyjaśnienia.
— Jak mówiłem Piotr to mój starszy brat, więc jestem Królem Edmundem Sprawiedliwym, jednym z czwórki władców sprzed wieków. Piotr wtrącił mnie do więzienia tak samo jak Kaspiana i moje siostry. Przepraszam, że ci tego nie powiedziałem, ale... Chyba znudziło mi się być królem. Chciałem żyć normalnie. Podobało mi się to, że traktowałaś mnie jak zwykłego człowieka...
Zamknęłam oczy, wzdychając cicho. Edmund jest królem...
— Dlaczego milczysz? — spytał po chwili. Spojrzałam na niego, widząc błysk w jego brązowych oczach.
— Nie wiem co mam o tym myśleć — odparłam zgodnie z prawdą. — Chyba za dużo sobie wyobrażałam — dodałam, podnosząc się. Edmund stanął na przeciw mnie, ujmując moje dłonie. Zadrżałam.
— Ed, nie powinniśmy... Nie znasz mnie, ja z resztą ciebie też nie — powiedziałam, spuszczając głowę. Nie mogłam dłużej znieść jego wzroku, bałam się, że ulegnę.
— Czy to dla ciebie problem? — spytał cicho. Jego ciepły oddech otulił moją twarz.
— Sama nie wiem — odrzekłam cicho, wzruszając ramionami. — Czyli mówisz, że nie chcesz już być księciem? —spytałam.
— Królem — poprawił mnie. — Nie chcę już być królem. — Uśmiechnęłam się, pozwalając sobie na niego spojrzeć. Ujęłam jego twarz, kręcąc kciukiem kółeczka na jego szorstkich policzkach.
— Chcesz być prostym chłopakiem? Będziesz ciężko pracować, służba nie będzie nic za ciebie zrobić. Tak bardzo cię do tego ciągnie? — spytałam, unosząc brew do góry. Edmund zbliżył do mnie swoją twarz.
— Bardziej ciągnie mnie do pewnej zwykłej dziewczyny — rzekł, uśmiechając się. Moje policzki zrobiły się czerwone.
— Chyba przed tobą jeszcze długa, zawiła i trudna droga do pokonania — odparłam, drocząc się z nim. Nie sądziłam, że tak szybko mu odpuszczę i dam drugą szansę.
— Jestem nieugięty — rzekł Edmund. Po chwili przycisnął swoje usta do moich. Nie spodziewałam się, że nastąpi to tak szybko. Wiedziałam, że chłopak chce mnie pocałować, ale sądziłam, że podroczymy się jeszcze trochę. Czułam jego miękkie wargi i szorstką brodę. Zamknął wokół mnie swoje ramiona, nie pozwalając mi się odsunąć. Była to ostatnia myśl w mojej głowie. Pragnęłam trwać w tym pocałunku jak najdłużej.
— W skali od 1 do 10, jak bardzo cię boli? — zapytałam, ściskając jego rękę tuż pod raną. Wypłynęło trochę krwi. Skóra nie była głęboko nacięta, mimo to, nie wyglądała za ciekawie. Zerknęłam na twarz Edmunda, chcąc widząc jego reakcję. Miał zaciśnięte usta, jednak nie jęczał z bólu.
— Już nie boli — skłamał. Chciał się podnieść, ale mu nie pozwoliłam.
— Edmund, ty krwawisz! — Wzdrygnęłam się, słysząc damski głos. Odwróciłam się, widząc Łucję, młodą dziewczynę z kasztanowymi włosami. Już nie nosiła tych szmat co poprzednio, musiała się przebrać. Zmrużyłam oczy. Ja zajmowałam się Edmundem, nie ona! Łucja przepchnęła się obok mnie, trącając łokciem w bok i uklęknęła przed chłopakiem, ujmując jego dłoń. Poczułam jak moje policzki robią się czerwone. Niech ona stąd odejdzie, bo nie ręczę za siebie.
— Gdybym tylko miała przy sobie wyciąg z ogniokrzewu. Niestety Piotr zabrał mi go i nosi teraz przy sobie — powiedziała.
— Nic mi nie jest. — Edmund podniósł się i zaczesał Łucji zbłąkany kosmyk włosów za ucho, a następnie pocałował ją w czoło. — Założę sobie bandaż i po sprawie — dodał, uśmiechając się do niej. Poczułam jak moje serce się kurczy. Dlaczego Edmund mnie tak olewa! Odwróciłam się i odeszłam, nie mogąc znieść dłużej tego widoku.
Wyszłam z Ker-Paravelu, musiałam odetchnąć świeżym powietrzem. Usiadłam na zwalonym pniu. Chłodny wiaterek muskał moją skórę. Objęłam więc swoje ramiona, rozcierając je. Zatęskniłam za domem. Chciałam znaleźć się w wiosce. Nie obchodziło mnie to, że znajduje się ona blisko zamku. Już chyba wolałabym codziennie widywać Piotra. Zaczęłam się zastanawiać czy oby na pewno postąpiłam słusznie. Gdybym nie spotkała Edmunda żyłabym jak dawniej: bez strachu, niepewności, we własnym domu. Gorąca łza spłynęła mi po policzku.
— Znowu płaczesz? — Usłyszałam nagle głos Edmunda.
— Nie, to tylko wiatr podrażnił mi oczy — skłamałam, wycierając mokre policzki. Chłopak usiadł obok mnie, a ja spuściłam wzrok.
— Przepraszam — odezwał się po chwili. Ja jednak milczałam. — Ostatnio zachowywałem się jak skończony idiota. — Delikatnie mówiąc. — Łucja jest dla mnie naprawdę ważna... To jedna z czwórki władców sprzed wieków, siostra Piotra i Zuzanny...
— Nie musisz mi się tłumaczyć — przerwałam mu, czując jak kolejna fala łez zalewa moje policzki.
— Właśnie, że muszę — odparł chłopak, ujmując moją dłoń. Jego skóra była przyjemnie ciepła. — Chcę żebyś coś wiedziała... Nie powiedziałem ci jednej ważnej rzeczy i bardzo tego żałuję... — Popatrzyłam na niego, mrużąc nos. O czym on mówił? Czego mi nie powiedział? Mój wzrok spotkał się z jego. Coś ścisnęło mocno moje trzewia. Czułam narastającą, z sekundy na sekundę, presję. Czekałam z niecierpliwością na słowa Edmunda, aż skręcało mnie w żołądku z niewiedzy. W końcu chłopak powiedział te słowa, na które w ogóle nie byłam przygotowana.
— Piotr jest moim bratem.
Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam biec przed siebie. Łzy już dawno zamazały mi obraz. Gałęzie drzew muskały mnie po twarzy, raniąc. Jak on mógł mnie tak okłamać?! Udawał cały czas, dawał mi nadzieję...
— Mirin! — Słyszałam jego głos, wołał mnie, ale ja nie miałam ochoty wracać. Musiałam uciec. Nagle coś powaliło mnie na ziemię. Uleciało ze mnie powietrze. Spostrzegłam, że leżę na ziemi, przygnieciona przez Edmunda. Chłopak usiadł na mnie chwycił moje nadgarstki przyciskając je nad moją głową tak, bym nie mogła się ruszać.
— Złaź ze mnie! — krzyknęłam, szarpiąc się. To nic jednak nie dawało, bo chłopak był ode mnie silniejszy.
— Daj mi wytłumaczyć — poprosił, pochylając się. Miałam ochotę napluć mu w twarz.
— Naprawdę?! I co, mam ciebie wysłuchać tak jak ty wysłuchałeś mnie?! — zakpiłam. Edmund zagryzł wargę. Po chwili westchnął.
— Przepraszam cię Mirin, ale musiałem uratować siostrę. Łucja jest moją rodziną, czy ty nie zrobiłabyś wszystko dla swoich bliskich? — spytał. Przestałam się szarpać.
— No dobra, mów. — Dałam za wygraną. Chłopak puścił mnie i ze mnie zszedł. Przyciągnęłam kolana do piersi, czekając na jego wyjaśnienia.
— Jak mówiłem Piotr to mój starszy brat, więc jestem Królem Edmundem Sprawiedliwym, jednym z czwórki władców sprzed wieków. Piotr wtrącił mnie do więzienia tak samo jak Kaspiana i moje siostry. Przepraszam, że ci tego nie powiedziałem, ale... Chyba znudziło mi się być królem. Chciałem żyć normalnie. Podobało mi się to, że traktowałaś mnie jak zwykłego człowieka...
Zamknęłam oczy, wzdychając cicho. Edmund jest królem...
— Dlaczego milczysz? — spytał po chwili. Spojrzałam na niego, widząc błysk w jego brązowych oczach.
— Nie wiem co mam o tym myśleć — odparłam zgodnie z prawdą. — Chyba za dużo sobie wyobrażałam — dodałam, podnosząc się. Edmund stanął na przeciw mnie, ujmując moje dłonie. Zadrżałam.
— Ed, nie powinniśmy... Nie znasz mnie, ja z resztą ciebie też nie — powiedziałam, spuszczając głowę. Nie mogłam dłużej znieść jego wzroku, bałam się, że ulegnę.
— Czy to dla ciebie problem? — spytał cicho. Jego ciepły oddech otulił moją twarz.
— Sama nie wiem — odrzekłam cicho, wzruszając ramionami. — Czyli mówisz, że nie chcesz już być księciem? —spytałam.
— Królem — poprawił mnie. — Nie chcę już być królem. — Uśmiechnęłam się, pozwalając sobie na niego spojrzeć. Ujęłam jego twarz, kręcąc kciukiem kółeczka na jego szorstkich policzkach.
— Chcesz być prostym chłopakiem? Będziesz ciężko pracować, służba nie będzie nic za ciebie zrobić. Tak bardzo cię do tego ciągnie? — spytałam, unosząc brew do góry. Edmund zbliżył do mnie swoją twarz.
— Bardziej ciągnie mnie do pewnej zwykłej dziewczyny — rzekł, uśmiechając się. Moje policzki zrobiły się czerwone.
— Chyba przed tobą jeszcze długa, zawiła i trudna droga do pokonania — odparłam, drocząc się z nim. Nie sądziłam, że tak szybko mu odpuszczę i dam drugą szansę.
— Jestem nieugięty — rzekł Edmund. Po chwili przycisnął swoje usta do moich. Nie spodziewałam się, że nastąpi to tak szybko. Wiedziałam, że chłopak chce mnie pocałować, ale sądziłam, że podroczymy się jeszcze trochę. Czułam jego miękkie wargi i szorstką brodę. Zamknął wokół mnie swoje ramiona, nie pozwalając mi się odsunąć. Była to ostatnia myśl w mojej głowie. Pragnęłam trwać w tym pocałunku jak najdłużej.
WSZYSCY SIĘ OSTATNIO CAŁUJĄ W TYCH NARNIJSKICH OPOWIADANIACH! Ja chyba jestem jakimś wróżbitą czy coś. Wróżbita Monika, to brzmi słabo.
OdpowiedzUsuńTeraz wysilę swój umysł przepełniony ośmioma angielskimi czasami i wymyślę jakiś ship z ich imion. Erin brzmi najlepiej. Jest krótkie i każdy wie o co chodzi.
Dobra, wróćmy do początku.
Kaspian nie jest jakimś tam zwykłym człowiekiem. Jest zwykłym człowiekiem z idealnymi włosami!
Teraz tylko czekam, aż odbiją Zuzię. Szczerze to zawsze wolałam ją od Łucji... Wybaczcie.
Mirin... Przestań się tak użalać nad sobą, bo to się robi męczące. WEŹ SIĘ W GARŚĆ. Chyba, że Mirin chce wylądować na mojej czarnej liście.
Komentarz jest pewnie krótki (jak zwykle), ale cóż, bywa.
Weny ^^
~Zjawa
Brawo, Ed. W końcu.
OdpowiedzUsuńWszyscy się całują, co się dzieje. Jeszcze tylko Eviotra i będzie komplecik.
Ja nadal nie mogę przeboleć, że Piotr jest zły. Proszę, niech na koniec okaże się, że ktoś rzucił na niego zaklęcie. xD
Łucja! <3 Tak się cieszę, iż ją wprowadziłaś. <3
Nie umiem pisać komentarzy, trolololo.
Weny,
Bells
Dopiero skapnęłam się, że nowy rozdział! Yeeey kiss zaliczony! Edmund bardzo słodko wyszedł ci w tym rozdziale! U was wszyscy się całują a u mnie... daleko do tego xd Nw czemu ale u ciebie Kaspian wydaje się taki... nie chamski tylko zdystyngowany! Nie mogę się przyzwyczaić do takiego Piotreła. Czrmu on jest taki zły? No, ale mam rozdwojenie jaźni więc przyznam szczerze że on w twoim blogu nawet mi się podoba! Przepraszam za niezbyt składny kom, ale nie umiem komentować blogów :/
OdpowiedzUsuń~ Huncwotka Vicky
Can you feel the love tonight? Podobały mi się bobry. Boberki są so cute.
OdpowiedzUsuńSzipuję ich związek i będą razem, bo ja to wiem. Przezwyciężą Piotra i takie tam. A małe bobry będą od tego czasu kręcić się po zamku i tam zamieszkają i będą miały własny pokój.
Podoba mi się, mimo iż tyle razy ci powtarzam, że nie można tak szybko łączyć ze sobą ludzi więzłem małżeńskim. Powinni zacząć interesować się sobą dopiero tak mniej więcej w 10 rozdziale, a być ze sobą jeszcze później. Za szybko wyznał jej prawdę, ale wybaczam ci to.
~ twój mądrzejszy i bardziej zaawansowany w pisaniu klon
Super! Nie rozpiska się bo nie mam czasu. :(
OdpowiedzUsuńWENY!! :*