sobota, 30 stycznia 2016

Część druga: Rozdział 16

     Byłem spóźniony. Czy Piotrowi jest tak trudno powiadomić mnie o zebraniu, wcześniej? Otworzyłem drzwi, wchodząc do sali. Piotr, Kaspian i moje siostry przerwali na moment obrady. Wszyscy skierowali wzrok w moją stronę.
     — Co jest tak ważne, że muszę rzucać wszystko i tu przychodzić? — spytałem znudzony. Usiadłem na stole, na którym leżały mapy, zapominając o manierach.
     — Szykuje nam się wojna — powiedział Kaspian. Prychnąłem.
     — Z kim? Założę się, że nie takich wrogów zwyciężaliśmy — odparłem. Jeżeli to była jedyna przyczyna, dla jakiej mnie tu ściągnięto, to nie zapomnę im tego. Zauważyłem, że atmosfer stała się bardziej napięta.
     — Prawdopodobnie Narnia zostanie zaatakowana z dwóch stron — odezwała się w końcu Zuzanna. Pochyliłem się do przodu, opierając ręce na udach. Te wiadomości w końcu były sensowne.
     — Władczyni z Archendlandii jest skłonna nam pomóc, ale pod jednym warunkiem — wtrąciła Łucja. Denerwowało mnie to, że bawią się ze mną w jakieś podchody. Nie mogli przekazać mi tych wiadomości wprost?
     — Co to za warunek? Chce zmienić granice? — zapytałem. Nic innego nie przychodziło mi już do głowy.
     — Ona chce aby jej córka została królową Narnii — powiedział Kaspian. Zerknąłem na Piotra, a moje usta wygięły się w uśmiechu.
     — No Piotrek. — Zeskoczyłem ze stołu, podchodząc do niego. Poklepałem go po plecach. Trudno mi było wyobrazić sobie brata z młodą żoną u boku. Musiałem jednak przyznać, że politycznie, to bardzo dobre rozwiązanie. Narniajczycy będą mieli królową, dwa kraje będę się wspierać, może nawet urodzi się potomek.
     — Nie chcę za nią wychodzić. — Głos Piotra sprowadził mnie na ziemię. No tak, zapomniałem, że liczy się też jego zdanie. Zuzanna skrzyżowała ręce na piersi. To była tylko kwestia czasu, kiedy wybuchnie, a całą złość skieruje na Piotra.
     — Przestań myśleć tylko o sobie! — poleciła gniewnie. Znowu zająłem miejsce na stole, wzdychając cicho. Kłótnia z rodzeństwem była mi w tej chwili najmniej potrzebna do życia.
     — Łatwo ci mówić, bo nie ty znajdujesz się w takiej sytuacji — odwarknął Piotr. Stanął przed Zuzanną, chcąc pokazać, że to on jest tym Wielkim władcą. Dziewczyna wyglądała przy nim jak kruszyna. Ledwo co sięgała mu do brody. — Dlaczego to ja mam być kandydatem na męża tej dziewczyny? Między mną, a nią jest spora różnica wieku. Niech Kaspian ratuje królestwo — powiedział po chwili. Zacisnąłem wargi, mając wrażenie, że powietrze gęstnieje. Zerknąłem na Łucję, która także się wycofała.
     — Kaspian nie może wyjść za Archendlandzką księżniczkę, bo jest zajęty! — Zuzanna zacisnęła pięści aż pobielały jej kostki. Kaspian położył dłoń na jej ramieniu, chcąc ją jakoś uspokoić. Ona jednak ani myślała być spokojna. Zdawało mi się, powietrze wokół niej drga, zupełnie jakby wytworzyła jakiś rodzaj energii.
     — Chyba już wolę mieć tą wojnę na dwa fronty — rzekł Piotr, krzyżując ręce na piersi. Napiął mięśnie na przedramionach, starając się wyglądać na twardego i nieuległego. Wiedziałem, że szybko nie zmieni zdania. Zuzanna musiałaby wymyślić naprawdę sensowny argument.
     Czas naglił, a nasze zebranie zaczynało przekształcać się w bezsensowną kłótnię. Jeszcze moment, a ktoś się tu pobije.
     Sprawa była dość prosta. Zyskamy sojusznika, jeżeli spełnimy jego żądania. Władczyni z Archendlandii chce by jej córka była królową Narnii, więc któryś z królów musi się z nią ożenić.
     — Ja to zrobię. — Wszystkie rozmowy ucichły i teraz każdy wpatrywał się we mnie. Nawet nie pamiętałem momentu, w którym wypowiadałem te słowa. Miałem wrażenie, że mój mózg się wyłączył.
     — Nie możesz. — Zuzanna zacisnęła wargi, patrząc na mnie smutno. Wzruszyłem ramionami,
     — Także jestem królem Narnii, a tej kobiecie z Archendlandii na pewno jest wszystko jedno kto zostanie mężem jej córki. Skoro Piotr nie chce, a Kaspian nie może, to chyba najlepsze rozwiązanie — powiedziałem. Zdawałem sobie sprawę, że właśnie popełniłem samobójstwo. Nie widziałem jednak innego wyjścia. Musiałem to zrobić dla dobra mieszkańców Narnii.
     Może kiedyś chciałem porzucić to miejsce, zrzec się tronu i zamieszkać gdzieś daleko, na wsi, zarabiając na siebie ciężką pracą. To było jednak dawno i wiele się zmieniło. Ja sam się zmieniłem.
     — Edmundzie, porozmawiajmy. — Zuzanna podeszła do mnie, łapiąc za łokieć. Pociągnęła mnie, prowadząc do drzwi. Nie stawiałem oporu. Wyszliśmy na korytarz, idąc spiesznie w stronę biblioteki. Kiedy dziewczyna miała pewność, że nikt nas nie usłyszy, puściła mnie,
     — Dlaczego to robisz? — spytała. Była smutna, ale dlaczego? Przecież Piotr był tak samo jej bratem. Dlaczego więc mu kazała wyjść za księżniczkę, a mi tego zabrania.
     — Nie ma innego wybory — stwierdziłem. Spojrzałem na siostrę, starając się ją zrozumieć. W jej oczach dostrzegłem ból.
     — Co z Mirin? — spytała. Na dźwięk tego imienia, skuliłem ramiona. Miałem wrażenie, że czyjaś lodowata dłoń przesuwa się po moim kręgosłupie. Pragnąłem o niej zapomnieć i już prawie mi się to udało.
     Nikomu nie powiedziałem o tym co zaszło między mną a Mirin. Nie wspomniałem, że jest ona córką Jadis. Podświadomie nawet miałem nadzieję, że to wszystko okaże się nieśmiesznym żartem. Z biegiem czasu, zrozumiałe jednak, że to niemożliwe. Nie było mi pisane z nią być, bolało mnie jednak to, że naprawdę coś do niej czułem. Ofiarowałem swoje serce wrogowi, a ona zabrała mi je i zniszczyła na moich oczach. Może dlatego właśnie podjąłem decyzje by ożenić się z księżniczką? Nie miałem już serca, którym mógłbym kochać. To tylko polityczne małżeństwo.
     — Chcesz mi powiedzieć coś ważnego, czy nadal będziemy rozmawiać na bezsensowne tematy — spytałem gniewnie.
     — Kochałeś ją. — Zuzanna nie ustępowała. Westchnąłem głośno. Jak miałem jej to wytłumaczyć? Rozumiem, że moja siostra przyjaźniła się z Mirin, tym bardziej nie mogłem powiedzieć jej prawdy,  bo chciałem ochronić ją przed tym cierpieniem, które spotkało mnie.
     — Nic nie rozumiesz — wycedziłem przez zęby. — Już jej tu nie ma i nigdy nie będzie. Pogódź się z tym w końcu — dodałem. Po chwili, nie czekając na jej dalsze pytania, wyszedłem z biblioteki.

     Podjąłem decyzję i Zuzanna, mimo iż się bardzo starała, nie była w stanie mnie powstrzymać. Już za chwilę, na zamku zjawi się władczyni z Archendlandii wraz z jej córką.
     Powinienem był chyba czuć strach, niepewność, lub jakąkolwiek inną emocję, nic jednak takiego się ze mną nie działo. Serce biło mi spokojnie w piersi, zupełnie jakbym nie zdawał sobie sprawy z tego co się wokół mnie dzieje. Zauważyłem, że od jakiegoś czasu wpadłem w rutynę. Każdy dzień zlewał się w szarą plamę. Już nawet nie wiedziałem ile czasu to trwa. Tydzień? Miesiąc? A może dłużej?
     Usłyszałem nagle odgłos kroków za drzwiami. Wyprostowałem się, bo od jakiegoś czasu stałem zgarbiony przez co Piotr wydawał się być ode mnie sporo wyższy. Wstrzymałem oddech kiedy do środka weszła kobieta wraz z córką. Władczyni nie wyróżniała się niczym szczególnym. Była wysoka, miała pociągłą twarz i wystające kości policzkowe. Jej włosy były chyba kiedyś brązowe, teraz jednak przeplatały się z siwymi kosmykami.
     — Wasze Wysokości. — Ukłoniła się. Jej córka poszła w ślady matki. Pochyliła się zgrabnie. Nie patrzyła jednak na mnie i moje rodzeństwo, wzrok wbity miała w ziemię.
     Musiałem przyznać, że księżniczka jest piękną, młodą dziewczyną. Miała złociste włosy i wydatne kości policzkowe, zupełnie jak jej matka. Wyglądała na nieśmiałą i skromną. Czego się jednak mogłem spodziewać po szesnastoletnim dziecku?
     Po chwili władczyni położyła dłoń na łopatce córki, popychając ją delikatnie w moją stronę. Postąpiłem kilka kroków do przodu, schodząc z podestu, na którym stały cztery trony.
     — Królu Edmundzie. — Dziewczyna znowu się skłoniła. Jej głos był miękki i kojący. Na jedną, malutką sekundę nasz wzrok się spotkał. Jej oczy były niebieskie, takie same jak Mirin... Pokręciłem głową, chcąc pozbyć się z głowy obrazu córki Jadis. To nie najlepsza pora na przypominanie sobie przeszłości. Piotr chrząkną, jak dla mnie za głośno. Skarciłem go wzrokiem. Wiedziałem co mam robić.
     — Llion, czy zechciałabyś zostać moją żoną? Nasze małżeństwo połączy ze sobą dwa kraje, umacniając je i sprawiając, że staną się one potęgą. — Cały wieczór zmarnowałem by nauczyć się kilku zdań, które muszę powiedzieć podczas zaręczyn, a i tak wszystko skróciłem i pozamieniałem miejscem.
     Dziewczyna ujęła moją dłoń, całując delikatnie moje knykcie.
     — Przyjmuję oświadczyny — powiedziała cicho.

   ___________________________________
Ta daaaam! 
A teraz przyznać się kto się tego spodziewał <: 
Jak zdążyliście już pewnie zauważyć, mam dość odjechane i niekonwencjonalne pomysły (aż strach się bać co będzie później, co nie?)
Już niedługo zmienię szablon. Od poniedziałku zaczynam ferie, więc będę miała naprawdę dużo wolnego czasu. 
Ma ktoś może jakieś pytania? Zadawajcie je śmiało.

Przepraszam też, że nie pisałam Wam komentarzy, nie miałam jednak czasu. Wszystko jednak przeczytałam i skomentuję w bardzo bliskiej przyszłości.

PS: w zakładce bohaterowie pojawiła się nowa postać <:

pozdrawiam c:

oreuis


2 komentarze:

  1. Jestem, przeczytałam, komentuję!
    A co z Seth'em? Liczyłam, że go ujrzę w zakładce z bohaterami :c Rzadko się zdarza, że lubię jakiegoś bohatera więc nie psuj mi tego! Sama kiedyś narzekałaś, że trudno mnie uszczęśliwić.
    Na grzywę lwa!
    Edek nie zdążył o Mirin zapomnieć, a już się chajtać chce. Zuza mówi mu żeby tego nie robił, ale on jest uparty jak osioł. Albo jak jasna strona Zjawy.
    Księżniczka podoba się Edkowi i tutaj nadchodzą moje spekulacje. Coś do siebie poczują i kiedy nadejdzie dzień ślubu wpadnie Mirin (z Seth'em) i aby zwrócić na siebie uwagę rzuci kawałkiem lodu w stronę Edmunda, raniąc go przy tym w policzek. Potem zlezie z konia. Będzie wściekła i żądna zemsty. Będzie szła w ich stronę zostawiając za sobą śnieg. Seth będzie chciał ją powstrzymać przed głupstwem, ale ona również jest uparta jak osioł. Mirin uniesie różdżkę, ale najpierw musi przecież wszystko wygarnąć Edmundowi i kazać Llion się odsunąć. Powie:
    Zabierz z niego swe dłonie, póki je jeszcze masz!
    Potem wygarnie wszystko Edmundowi i już będzie chciała zamrozić go swą różdżką, ale Seth (tak, wiem, że robię z niego bohatera) złapie za przedmiot i zaczął się kłócić. Mirin przez przypadek go zamrozi i rozpłacze się, bo to w końcu jej kochany braciszek. I tutaj zaczyna się wybór. Albo Edek będzie chciał pocieszyć Mirin albo zamknie ją do więzienia i ona będzie próbowała uciekać itd. Oczywiście posąg Seth'a wezmą w bezpieczne miejsce, bo w końcu chciał uratować Edmunda.
    Tak, wiem, że się to nie stanie, ale daj choć raz człowiekowi (?) ułożyć swój rozwój akcji.
    I nie, nie boję się twoich pomysłów. Wiele już czytałam i widziałam i słyszałam. Poza tym fazę w dziwienie się co Oreuis napisze mam już za sobą c:
    Ferie? Też chcę ferie! W sumie to mam już ferie od tygodnia, ale chcę jeszcze. Tak aż do maja.
    Eh... Nie pozostało mi nic innego jak życzyć Ci weny.
    Więc... Weny!
    Zjawa

    OdpowiedzUsuń
  2. JA CIĘ *O*
    Głupi Edmund.
    Kogo ty chcesz oszukać? Przecież to jasne, że jeszcze nie zapomniał o Mirin. Głupi Edmund. I ten ślub? Tego się nie spodziewałam.
    Za wiele nie wiem co pisać. Po pierwsze chciałam przeprosić za to, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów, ale troszkę usunęłam się z bloggera. Widać, co się dzieje u mnie xD Ale teraz ferie więc mam troszku czasu c;
    Bardzo mnie zaskakuje ta druga część. Nie mogę doczekać się ciąg dalszego.
    Ale.. ty wiesz czego ja chcę. TEAMPIOTREŁ. Piotreła ♥♥♥
    No to tyle. Marny komentarz... ale cóż. Następny będzie lepszy. Z niecierpliwością czekam na ciągdalszy ♥
    Lora
    opowiesciznarnii-noweczasy.blogspot.com c;

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz c:

.
.
.
.
.
.
template by oreuis