niedziela, 31 stycznia 2016

Część druga: Rozdział 17


     Moja głowa opierała się o zimne drewno. Spowijał mnie mrok. Nie widziałem nawet dłoni wyciągniętej przed twarzą. Objąłem swoje kolana, starając się zniknąć. Nikt mnie tu nie znajdzie i pozostanę tu już na zawsze. Panowała nieznośna cisza i jedyny dźwięk, który dochodził do moich uszu to mój nierówny oddech.
     Usłyszałem nagle czyjeś kroki. Zamarłem. Nie mogą mnie tu znaleźć! Wcisnąłem się w najdalszy kąt, mając nadzieję, że to w czymkolwiek pomoże. Wstrzymałem nawet powietrze, bojąc się wydobyć z siebie dźwięk, który mógłby zdradzić moją kryjówkę.
     — Edmund? — Łucja otworzyła drzwi od szafy, wpuszczając do środka światło. Zmrużyłem oczy, bo przywykłem do ciemności. — Co tu robisz? Wyłaź, wszyscy cię szukają — powiedziała, łapiąc mnie za ramię. Siłą wyciągnęła mnie ze środka.
     — Nie chcę z nikim rozmawiać — jęknąłem. Zdałem sobie sprawę, że ja wcale nie chcę żenić się z Lllion. Dziewczyna nie była brzydka, wręcz przeciwnie. Miała piękne, długie złociste włosy i duże, niebieskie oczy. Była niska, ale zgrabna. Czułem się jednak przy niej jak starszy brat, jak ktoś w rodzaju opiekuna. Chyba nie nadawałem się na jej męża.
     — Angelina, matka Llion chce z tobą rozmawiać. — Łucja poprawiła mi koszulę, gładząc materiał, by go wyprostować. Stanęła na palcach, przyklepując mi sterczące kosmyki włosów. Chyba czasem zapominała, że to ja jestem tym starszym bratem.
     Minąłem siostrę, idąc na spotkanie z kobietą. Nawet nie chciałem myśleć o tym, co mi powie. Nie dało się ukryć, że jest zachwycona tym faktem, że jej córka wychodzi za mąż za Króla Narnii. Na początku zdawało mi się, że czynię słusznie. Im więcej jednak o tym myślę, dochodzę do wniosku, że popełniłem wielki błąd. Już wiem dlaczego Piotr tak bardzo był przeciwny temu pomysłowi.
     Angelina skłoniła mi się, kiedy mnie ujrzała. Skinąłem głową, podchodząc do niej. Kobieta uśmiechnęła się. Chyba ona jako jedyna była szczęśliwa.
     — Moja córka jest wniebowzięta. To dla niej ogromny zaszczyt — powiedziała, łapiąc mnie pod rękę. Zaczęliśmy iść wolno w stronę balkonu. — Wybacz mi królu, że Llion jest taka nieśmiała. Z wiekiem powinno jej przejść. To bardzo mądra dziewczyna — dodała.
     — Niewątpliwie — odparłem, starając się patrzeć wszędzie byle nie na nią. Wolałem nie utrzymywać kontaktu wzrokowego z tą kobietą. Aż słabo mi się robiło kiedy Angelina próbowała mnie na siłę przekonać do swojej córki. Po co mi to wszystko mówiła? Wolałem sam porozmawiać z Llion, w końcu tu chodzi o nasze życie. Dziewczyna jednak wiecznie siedziała w pokoju, a jak już wychodziła, była z matką, przy której najwidoczniej bała się rozmawiać. Było mi jej żal, bo przez Angelinę miała spaprane całe życie.
     Weszliśmy na balkon. Słońce delikatnie grzało, sprawiając, że ten dzień był piękny. Nie potrafiłem jednak tego docenić. W moim sercu, a raczej w tym, co po nim zostało, szalała burza. Czułem się jak szmaciana lalka wyrzucona w morze podczas sztormu.
     Ujrzałem nagle Piotra, moją jedyną deskę ratunku. Może uda mu się wyciągnąć z tego szalejącego oceanu.
     — Piotrze! — zawołałem go. Chłopak wszedł na balkon, patrząc niepewnie na Angelinę. Próbowałem mu jakoś przekazać, by pobył z nią trochę, zajął czymś, bym mógł przez ten czas porozmawiać z Llion. Mrugnąłem do niego, po czym przewróciłem oczami, widząc, że on niczego nie rozumie. Chrząknąłem cicho, wskazując głową na kobietę. Piotra w końcu olśniło.
     — Chciałaby pani obejrzeć nasze ogrody? — spytał, podchodząc do niej. Zamienił się ze mną miejscem, biorąc ją pod rękę. — Tam rosną róże...
     Ruszyłem prędko w stronę komnaty, którą dostała Llion. Miałem tylko nadzieję, że zastanę ją w środku. Zawahałem się nim nacisnąłem na klamkę. Westchnąłem cicho, pukając głośno. Odpowiedział mi jej delikatny głos. Wszedłem do środka, widząc ją przy oknie. Stała do mnie tyłem, patrząc tęskno na krajobraz.
     — Chciałaś coś mamo? — spytała. Nie byłem Angeliną. Chrząknąłem, na co się wzdrygnęła. Odwróciła się prędko, patrząc na mnie swoimi dużymi oczami. Po chwili pochyliła głowę, kłaniając się. — Wybacz królu — powiedziała.
     — Nie musisz mnie tak nazywać — powiedziałem. Chciałem by dziewczyna na mnie spojrzała, ona jednak wciąż wpatrywała się w podłogę. — Samo Edmund wystarczy — dodałem.
     — Nie mogę...
     — Możesz. — Podszedłem do niej, kładąc delikatnie dłoń na jej ramieniu. — Chciałem porozmawiać — podjąłem w końcu. Llion pierwszy raz na mnie spojrzała. W jej oczach czaił się strach. Czego się bała? Przecież nic jej tu nie groziło. — Co o tym wszystkim myślisz? — spytałem. Dziewczyna schowała dłonie za plecami, powstrzymując się by nie spuścić wzroku. Wyglądała jak mała, zagubiona dziewczynka, którą na dobrą sprawę była.
     — Moja matka uważa, że to dobra rzecz — powiedziała. Złapałem ją za podbródek, nie pozwalając opuścić jej głowy.
     — A co ty uważasz? — zapytałem. Nie obchodziło mnie co myśli sobie Angelina. Teraz to Llion była ważna.
     — Ja chyba nie mam tu prawa głosu — rzekła po chwili, robiąc krok w tył. Złapałem ją jednak za rękę, więc nie mogła odejść dalej.
     — Tu chodzi o Ciebie i o twoje życie. Nie pozwól by tobą sterowano. Rób co uważasz za słuszne. Nie mam zamiaru cię ograniczać. Chcę z tobą współpracować, bo tylko w ten sposób przeżyjemy to wszystko. Wiem, że ostatnią rzeczą na jaką masz ochotę to wyjście za mąż za mnie. Ja też nie chcę się żenić, nie mam jednak wyjścia. — Gdy tylko to powiedziałem po policzkach dziewczyny spłynęły łzy. Wziąłem ją w objęcia, tuląc do siebie. Jej drobne ciało drżało jakby odczuwała minusową temperaturę.
     — Boję się — szepnęła, zaciskając pięści na mojej koszuli.
     — Jestem tu z tobą — odparłem spokojnie, gładząc ją po głowie.

     — Gdybyś tylko widział jak ona na mnie patrzyła! — Piotr usiadł ciężko na moim łóżku, wspominając o jego rozmowie z Angeliną. — Ostatni raz uratowałem twój tyłek, nie oczekuj już ode mnie pomocy — dodał, wskazując na mnie palcem. Westchnąłem głośno.
     — Dowiedziałeś się czegoś od niej? — spytałem, starając się zmienić temat. Piotr rozluźnił się trochę. Oparł ręce na udach, pochylając się do przodu.
     — Czy ja wiem? W kółko mówiła, że nie może się doczekać ślubu. Twierdziła, że to będzie przełom, że Narnia w końcu będzie miała królową, nie ubliżając oczywiście naszym siostrom — powiedział, wzruszając ramionami. Nie mogłem uwierzyć, że mówi on to tak spokojnie. Przecież w tej zaistniałej sytuacji nie da się być opanowanym. Zmierzwiłem sobie włosy, jakby to miało mi w czymś pomóc. Pragnąłem cofnąć czas do momentu, w którym podjąłem tą głupią decyzje by poświęcić się dla kraju i ożenić z Archendlandzą księżniczką. Chociaż nie, cofnąłbym się do czasu kiedy poznałem Mirin i sprawiłbym by nasze drogi rozeszły się zanim zdążyłyby się ze sobą splątać.
     — Nie przeżywaj tak. — Piotr trącił mnie w ramię. Łatwo mu było mówić. — Popatrz na dobre strony — rzekł, a na jego ustach pojawił się uśmiech. — Po ślubie jest noc poślubna! — powiedział, dobijając mnie tym do końca.
     — Przestaniesz? — spytałem gniewnie. Chłopak zmarszczył brwi jakby nie rozumiał mojego gniewu.
     — Edmund, może ty tego nie wiesz, ale ludzie biorą ślub, by potem mieć noc poślubną. I wiele innych nocy później — powiedział. Przewróciłem oczami. Spojrzałem na niego z politowaniem. Nasza rozmowa zbaczała na zły tor.
     — Ja akurat biorę ślub, bo ty stchórzyłeś — odrzekłem, dźgając go palcem w pierś. Uznałem to za temat skończony. Nie miałem zamiaru kontynuować tej bezsensownej rozmowy. Piotr w końcu zamilknął. Wiedziałem jednak, że czeka tylko by zadać jeszcze jedno pytanie. Dwa razy otwierał usta, mimo to nie odważył się wypowiedzieć choćby jedno słowo. Czekałem więc, uczepiając się nikłej nadziei, że może chłopak zrezygnuje z zadania jakiegokolwiek pytania.
     — Dlaczego Mirin tak nagle odeszła? — Te kilka słów było dla mnie niczym deszcz ognia. Wydawało mi się, że po mojej skórze pną się płomienie, zamieniając ją w popiół. Zrobiło mi się nieprzyjemnie gorąco. Zacisnąłem pięści, starając się uspokoić walące głośno serce.
     — Nie wiem — skłamałem, czując jak braknie mi powietrza. Chciałem o niej zapomnieć, nie było mi to chyba jednak dane, bo na każdym kroku, ktoś mi o niej przypomina.
     — Dziwi mnie to, że jej nie szukasz. Może coś się jej stało? Nie mówiła ci nic? Pewnie wróciła do starego domu...
     — Przestań! — warknąłem, podnosząc się. Moją głowę rozsadzało milion myśli. Pytanie kłębiły się, tworząc plątaninę, którą nie sposób od siebie oddzielić. — Nic nie wiesz! Słyszysz? Mirin już tu nie ma i nie będzie! Nie wspominaj już o niej, rozumiesz?! — Chwyciłem go za ramię, ściskając mocno. Przestałem na moment nad sobą panować, chyba jeszcze nigdy się tak nie zdenerwowałem jak teraz. Złość tryskała ze mnie jak energia.
     — Dobra, rozumiem. Możesz mnie już puścić — rzekł Piotr. Po chwili chłopak wyszedł z mojej komnaty, zostawiając mnie samego. Kopnąłem z furią krzesło, patrząc jak się przewraca. Odetchnąłem głośno. Muszę nauczyć się kontrolować ten gniew, bo inaczej zrobię komuś krzywdę. Pomyślałem o Llion. Nie chciałbym by była świadkiem mojego wybuchu. Z pewnością przestraszyłaby się i straciła do mnie zaufanie, a tego nie chciałem.
     Usiadłem na łóżku, wzdychając głośno. Gniew ustąpił miejsce smutkowi. Położyłem się na plecach, czując pustkę w sercu. Już chyba do końca życia będę ją czuł i nic nie będzie w stanie mi jej zapełnić. Gdy Mirin odeszła, zabrała ze sobą cząstkę mnie. Już nie byłem tym samym Edmundem i wątpię bym kiedykolwiek znowu się nim stał. Żałowałem, że podarowałem jej tak dużo. Dlaczego wcześniej jej nie przejrzałem? Może gdybym zareagował od razu, teraz nie czułbym się tak fatalnie.
     Na każdym kroku przypominałem sobie o dziewczynie. Kiedy przytuliłem Llion, czułem różnicę między nią a Mirin. Dlaczego to spotyka właśnie mnie? Doszedłem do wniosku, że jestem pechowcem.

2 komentarze:

  1. No i jest rozdział 17!
    Komentarz będzie krótki i raczej bezsensu, w sumie nie wiem dlaczego go WGL pisze...
    Więc jak zwykle zacznę od Piotra. Uwielbiam go.
    I dlaczego Edmund ma nową dziewczynę a on nie?
    pf
    Nie lubię Lilion. Zwykle okazuje się ze tę nieśmiałe sa najwredniejszymi. Zwłaszcza, jak pojawi się Mirin. Jestem ciekawa co się się nią dzieje c:
    hm. To chyba tyle... jak mówiłam, krótko...
    czekam z niecierpliwością na 18!
    pozdrawiam
    Lora
    opowiesciznarnii-noweczasy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, nominuję cię do LA!
    Więcej informacji u mnie ;)

    http://story-of-life-dorcas-meadowes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz c:

.
.
.
.
.
.
template by oreuis