wtorek, 1 marca 2016

Część Druga: Rozdział 18


     — Edmund! — Siedząc w mojej komnacie, słyszałem z korytarza głos Łucji. Dziewczyna wparowała do środka, starając się nie stracić tchu. Co było tak ważne, że biegła by mi to powiedzieć? Podszedłem do niej, czekając aż jej serce się uspokoi. W głowie szalało mi wiele myśli. Obawiałem się, że Narnia została zaatakowana, albo, że ktoś umarł. Po chwili Łucja uśmiechnęła się. Ujęła moje dłonie, podchodząc bliżej. Cała promieniała. Zmarszczyłem brwi. Chyba jednak wszyscy żyją szczęśliwie, a w Narnii panuje pokój.
     — Aslan przyszedł! — powiedziała, ściskając mocniej moje palce. Miałem wrażenie, że ktoś wyjął mi z piersi serce, położył na ziemi i walnął je kowalskim młotem. — Czy to nie cudowne? Aslan w końcu tu jest! — Dziewczyna była wniebowzięta. Tryskała radością, zachowując się jak mała dziewczynka. — Zjawił się tu specjalnie na twój ślub — dodała. Grdyka mi drgnęła. Czy On wiedział o Mirin? Zrobiło mi się zimno.
     — Muszę iść — szepnąłem. Łucja zmarszczyła brwi. Nie zdążyła jednak o nic zapytać, bo wybiegłem z komnaty.
     Zbiegłem ze schodów, prawie z nich spadając. Zeskakiwałem z trzech stopni na raz by jak najszybciej znaleźć się na dole. Wszyscy, których mijałem, patrzyli na mnie dziwnie. Nie dbałem jednak o to. Wpadłem nagle na Kaspiana. Chwyciłem go za koszulę, starając się złapać równowagę.
     — Zwolnij, gdzie tak pędzisz? — spytał, poprawiając sobie kołnierz.
     — Gdzie jest Aslan? — spytałem, mając wrażenie, że zaraz wypluję płuca. Chyba jeszcze nigdy tak szybko nie biegłem.
     — W ogrodzie. — Więcej informacji nie było mi potrzebne. Minąłem Kaspiana, kierując się do wyjścia.
     Skręciłem w alejkę, przy której rosły róże. Szedłem wolniej, nakazując sercu bić spokojniej. Zatrzymałem się nagle, widząc Go. Potężny lew stał, patrząc w dal. Zawahałem się. Czy nie lepiej będzie jak wrócę? Nogi miałem jak z waty. Chyba jeszcze nikogo się tak nie bałem jak To co odczuwałem podczas wojny, było niczym w porównaniu z tym, co odczuwałem, będąc przy Aslanie. Patrząc na niego, uświadamiałem sobie, że nie jestem królem tylko zwykłym, bojącym się chłopcem, który wiecznie błądzi i nie potrafi odnaleźć się w tym wielkim świecie. Zazdrościłem Łucji. Ona zawsze miała z Aslanem dobry kontakt. Też tak chciałem, jednak kiedy Go spotykałem, paraliżował mnie strach tak jak teraz.
     — Edmundzie. — Lew spojrzał na mnie, a ja zamarłem. Pragnąłem uciec, stać się niewidzialnym, byle tylko tu nie być. — Widzę, że jesteś zagubiony — podjął łagodnie. Westchnąłem cicho, czując jak niewidzialne dłonie, które zacisnęły się na mojej szyi, odpuszczają. W końcu mogłem zaczerpnąć powietrze.
     — Nie jestem pewien czy postępuję słusznie — szepnąłem, czując się jakbym zrobił coś naprawdę głupiego i teraz byłbym zmuszony się przyznawać.
     — Chodzi ci o dziewczynę Edmundzie. — Aslan powiedział to jakby znał moje myśli lepiej niż ja. Kiwnąłem głową, wzdychając. — To co zrobiłeś wymagało od ciebie wielkiej odwagi i poświęcenia. Zrobiłeś to, na co nie było stać twoich przyjaciół i rodzeństwo — rzekł. Spuściłem wzrok. Już wiem jak czuła się Llion, kiedy ze mną rozmawiała.
     — Tak, tyle, że oni mogą żyć normalnie, a ja nie — odparłem. Zganiłem się w myślach za te słowa. Powinienem był ugryźć się w język. Zerknąłem na Aslana, który o dziwo nie był zdegustowany moim zachowaniem. Wręcz przeciwnie. Czy on mi współczuł?
     — Zawsze jest wiele dróg, tylko od nas zależy czy wybierzemy tą dobrą — rzekł. Westchnąłem.
     — A czy da się zawrócić jak wybierze się tą złą? — spytałem. Aslan zaśmiał się. Przypominało to bardziej pomruk niż ludzki śmiech. Po chwili podszedł do mnie tak blisko, że czułem jego miękką grzywę na policzku. Czułem się przy nim na małe dziecko, które nic nie wie o ludziach i o świecie.
     — Nie wszystko jest takie na jakie wygląda Edmundzie. — Nie zrozumiałem. Zmarszczyłem brwi. Byłem zagmatwany. Myślałem, że Aslan odpowie mi wprost na moje pytania.

     — Wyglądasz na smutnego. — Z zamyśleń wyrwał mnie głos Łucji. Dziewczyna spojrzała na mnie, starając się odgadnąć moje emocje. Wciąż myślałem o tym co powiedział mi Aslan. Mówił, że zawsze jest kilka wyjść, ja jednak żadnego nie widziałem, a już za parę minut miałem ożenić się z Llion.
     — Zamyśliłem się — powiedziałem. Dziewczyna kiwnęła głową, poprawiając mi kołnierzyk od koszuli.
     — Jesteś bardzo przystojnym starszym bratem — rzekła. Moja usta wygięły się w delikatnym uśmiechu. — Ale ani słowa Piotrowi — dodała, dźgając mnie palcem w biceps. Uniosłem ręce w obronnym geście.
     — Będę milczał — rzekłem.
     — Chodź, wszyscy na ciebie czekają — powiedziała po chwili. Westchnąłem.
     Wszedłem do sali tronowej, gdzie wszyscy na mnie czekali. Podszedłem w stronę czterech tronów, czując się jak ostatni idiota. W pierwszym rzędzie stała Angelina. Na jej twarzy malował się uśmiech. Chyba tylko ona cieszyła się z tego małżeństwa. Nagle ujrzałem Llion. Szła w moją stronę, patrząc pod nogi. Ubrana była w białą suknię. Wyglądała bardzo ładnie. Było mi jej żal, bo przeze mnie straciła szanse na prawdziwą miłość, której ja nie będę jej w stanie ofiarować.
     Llion stanęła obok mnie. Była smutna, mimo iż starała się to ukryć. Poniosła na mnie wzrok, uśmiechając się niepewnie. Obydwoje musieliśmy udawać, że cieszymy się tym dniem. Nie byłem najlepszym aktorem, zdawałem sobie z tego sprawę. Będę się musiał naprawdę postarać, by to wszystko wyszło naturalnie.
     Przestałem reagować na to co się dzieje. Nie pamiętałem własnego ślubu, mino iż nie byłem pijany. W głowie przeplatało mi się tylko kilka słów: mąż; żona; gratulacje; królowa Narnii. Miałem nadzieję, że to wszystko okaże się niegroźnym snem. Kiedy jednak rozejrzałem się po sali i zobaczyłem tych wszystkich ludzi, zrozumiałem, że to dzieje się naprawdę. Llion obok mnie była prawdziwa, tak samo jak jej uśmiechnięta matka, moje rodzeństwo i Kaspian oraz reszta gości. Westchnąłem więc cicho, ujmując dłoń mojej żony. Dziewczyna miała bardzo delikatne dłonie. Chyba nawet nie wiedziała co to jest ciężka praca. Całe życie spędziła w zamku, odgrodzona od świata i bezpieczna. Mirin była jej przeciwieństwem...
     Skarciłem się w myślach, że wciąż myślę o córce Jadis. Przecież już dawno zakończyłem ten rozdział, a dziś, właśnie teraz rozpoczynam nowy.
     Pochyliłem się, ujmując twarz Llion. Po chwili pocałowałem ją. Zrobiłem to z kilku powodów: po pierwsze  była moją żoną, po drugie każdy z gości tego od nas oczekiwał, po trzecie chciałem zapomnieć o Mirin. Odsunąłem się od niej po chwili, czując jak drży. Dziewczyna przycisnęła twarz do mojej piersi, łkając cicho. Objąłem ją, chcąc uchronić przed gapiami. Zerknąłem na Angelinę, orientując się, że się uśmiecha. No tak, wszystko poszło zgodnie z jej planem.
     — Chcę stąd iść — szepnęła Llion. Pocałowałem ją delikatnie w skroń.
     — Wyprowadzę cię stąd — odrzekłem cicho.
     Kiedy wszyscy szli do drugiej sali, gdzie miało odbyć się przyjęcie, złapałem Llion za dłoń, prowadząc bocznym korytarzem do wyjścia. Miałem dosyć tych wszystkich ludzi. Jeśli jeszcze raz ktoś mi złoży gratulacje i życzenia, wyjdę z siebie.
     Znaleźliśmy się na dworze. Słońce chyliło się ku zachodowi, barwiąc niebo na pomarańczowo. Llion spojrzała w dal, gdzie światło znikało za horyzontem i westchnęła głośno.
     — Nie wrócę tam — oznajmiła, krzyżując ręce na piersi. Stanąłem obok niej, patrząc w ten sam punkt co ona.
     — Masz ochotę na przejażdżkę? — spytałem, unosząc brew do góry. Policzki dziewczyny zaróżowiły się. Przygryzła wargę, tłumiąc śmiech.
     — Zwiejemy z własnego wesela? — Stanęła do mnie przodem, uśmiechając się. Cienie tańczył na jej twarzy, przez co wydawała się być odrobinę starsza niż w rzeczywistości. Odwzajemniłem uśmiech. Nie miałem zamiaru wracać do gości i matki Llion, a taka wycieczka wydawała się być naprawdę kusząca.
     — To co? Uciekamy? — zapytałem. Dziewczyna kiwnęła głową. W końcu nie była smutna. — Poczekaj tu na mnie, przyprowadzę jakiegoś konia — rzekłem.

4 komentarze:

  1. A myślałam że będzie Mirin....:(
    Nie no, było fajnie. Mogę powiedzieć tylko jedno:
    EDMUND I TAK NIE ZAPOMNI O MIRIN!! C:

    Weny c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam nadzieje, że jednak do ślubu nie dojdzie, a tu taka niespodzianka...
    Czekam na kolejny rozdział, chyba nie porzuciłaś tego opowiadania?

    Pozdrawiam
    ~Mari

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy następne rozdziały?!

    OdpowiedzUsuń
  4. No co jest!?Porypało cie!?Nie masz weny czy co!?Wszyscy czekamy!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz c:

.
.
.
.
.
.
template by oreuis