Wiatr mierzwił moje włosy, przez co niewiele widziałam. Stałam w ogrodzie, obejmując swoje ramiona. Edmund miał racje. Z każdym dniem zamek stawał się coraz bardziej nudny. Ograniczałam się do przechadzania po olbrzymim holu. Postanowiłam więc zrobić coś innego i ruszyłam w stronę miasta.
Przechadzałam się między uliczkami, patrząc na mijających mnie ludzi. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, znów czułam się tak jak za dawnych czasów. Westchnęłam cicho, tęskniąc za starym życiem. Zamyśliłam się i wpadłam na kogoś. Moje policzki zrobiły się czerwone. Powinnam patrzeć gdzie idę.
— Przepraszam — powiedziałam prędko, podnosząc wzrok. Ujrzałam młodego mężczyznę. Jego twarz była znajoma. Zmarszczyłam brwi, próbując sobie przypomnieć skąd mogę go znać. Jasne włosy miał zaczesane do tyłu. Był wysoki i dobrze zbudowany.
— Mirin! Dobrze, że cię znalazłem! — rzekł, a mi krew odpłynęła z twarzy. Cofnęłam się, czując jak serce podchodzi mi do gardła. Skąd on znał moje imię? Chciałam uciec stąd jak najprędzej. Czy jeśli zacznę biec, chłopak ruszy za mną w pościg? Spanikowałam i obróciłam się. Zaczęłam uciekać, przepychając się między ludźmi. Byłam szybka, ale tylko wtedy gdy nie miałam na sobie sukienki. Skręciłam w boczną uliczkę, mając nadzieję, że w ten sposób zgubię tego chłopaka. Poczułam nagle nieprzyjemny chłód. Na ścianach domów pojawiły się mroźne szlaczki. Cholera! Co tu się dzieje? Ziemia po której biegłam, zamarzła w ciągu jednej, krótkiej chwili. Poślizgnęłam się, lecąc do przodu. Uderzyłam głową w mur, który jakimś dziwnym sposobem, wyrósł tuż przede mną. Jęknęłam, łapiąc się za czoło. Poczułam coś ciepłego. Na mojej dłoni została plama krwi.
— Mirin, w porządku? — Chłopak ukucnął obok mnie, wyciągając w moją stronę dłonie. Czego on chciał? Cofnęłam się, wpadając plecami na ścianę. Ślepa uliczka. Nie miałam gdzie uciec.
— Czego chcesz?! — warknęłam, czego po chwili pożałowałam, bo strasznie rozbolała mnie głowa. Zamknęłam prawe oko, czując jak strużka krwi mi po nim płynie. Otarłam twarz rękawem sukienki. — Zadowolony jesteś? — spytałam, pokazując mu zakrwawione ręce. Byłam pewna, że ten lód to jego sprawka.
— To ty uciekałaś i zamroziłaś wszystko dookoła — odparł. Zaśmiałabym się gdyby skroń mnie tak nie bolała. To było niedorzeczne.
— Zostaw mnie w spokoju. Nie znam cię i ty też mnie nie znasz! — powiedziałam. Chciałam stąd odejść i to jak najszybciej.
— Jesteś nam potrzebna Mirin — odezwał się w końcu. Zmarszczyłam brwi. O czym on w ogóle mówił? Podniosłam się, wycierając dłonie o sukienkę. Byłam gotowa się z nim bić. Jeśli nie da mi spokoju po dobroci, załatwię to inaczej.
— Odejdź stąd! — poleciłam, zaciskając dłonie w pięści. Chłopak uniósł ręce w obronnym geście.
— Wróć ze mną do domu — rzekł spokojnie. Między moimi brwiami pojawiła się bruzda. Jego słowa szokowały mnie coraz bardziej. Nagle usłyszałam szepty. Rozejrzałam się, jednak nikogo nie zobaczyłam. Byliśmy tu sami. Miałam wrażenie, że czyjaś lodowata dłoń przesuwa się wzdłuż mojego kręgosłupa. Zadrżałam. Towarzyszyło mi nieprzyjemne odczucie. Oparłam się o ścianę, zamykając oczy. To wszystko musiało być wytworem mojej wyobraźni. Kiedy otworzę oczy, wszystko zniknie: nie będzie tu tego irytującego chłopaka, a ja nie będę znajdować się w ślepej uliczce. Odetchnęłam wolno, uspokajając się. Serce przestało walić mi jak szalone. Rozluźniłam mięśnie, które dotąd były napięte.
Poczułam nagle jak czyjaś dłoń gładzi mnie po policzku. Oddech znowu mi przyspieszył. Uniosłam powieki, zamierając. Przede mną stała Jadis.
— Odejdź! — krzyknęłam, chcąc postąpić krok do tyłu. Niestety za moimi plecami znajdowała się ściana. Czarownica zabije mnie, co do tego nie miałam wątpliwości. Zaczęłam żałować, że bez słowa wyszłam z zamku. Może Edmund spostrzeże, że mnie nie ma i będzie mnie szukać?
Jadis uśmiechnęła się do mnie. Ja jednak nie nabrałam się na jej fałszywe dobro. Widziałam na własne oczy jak bardzo potrafi być mordercza i sroga, zupełnie jak zima i chłód, który pomału wyciąga z człowieka ciepło i zamienia go w sopel lodu.
— Chodź ze mną Mirin — poleciła spokojnie. Zacisnęłam wargi, czując jak moje policzki robią się czerwone. Przestałam na moment czuć chłód. Emocje wzięły nade mną górę.
— Nigdy to ciebie nie dołączę! — warknęłam. Miałam ochotę splunąć jej w twarz. Spostrzegłam jednak, że jej ciało jest przeźroczyste. Jak to możliwe? Była duchem? W sumie, sama widziałam jak Edmund ją zabił. Co więc tu robiła?
— Dziecko, nie bój się — poleciła, mówiąc to czule. Pokręciłam głową.
— Nie mów tak do mnie — odrzekłam. Ona jednak zaśmiała się. Odwróciła się do chłopaka, o którym zupełnie zapomniałam i wyciągnęła do niego dłoń. Widziałam jak na jej twarzy pojawia się coraz szerszy uśmiech.
— Poznajesz Mirin? To Seth, twój starszy brat — powiedziała. Krew odpłynęła mi z twarzy. Jak ona śmiała tak kłamać? Poczułam jak moje oczy robią się wilgotne. — Jak czułaś się przez te ostatnie siedemnaście lat, wiedząc, że wychowują cię obcy ludzie? — zapytała. Miałam wrażenie, że ktoś uderzył mnie pięścią w trzewia. Patrzyłam raz na Jadis, raz na chłopaka, szukając na ich twarzach emocji, która zdradziłaby, że to co zostało powiedziane jest kłamstwem. Sekundy mijały, a ja drżałam coraz bardziej.
— Łżesz! — krzyknęłam nagle, zaciskając dłonie w pięści. Mój głos załamał się i po chwili płakałam głośno.
— Jesteś moją córką Mirin. — Głos Jadis zabrzmiał ostrzej. Zdawało mi się, że rzuciła we mnie ostrymi kawałki lodu, które przecięły mi skórę i teraz wykrwawiam się powoli. To nie mogła być prawda. Przecież Edmund zabije mnie, kiedy się o tym dowie.
— Czego ode mnie chcesz? Nie żyjesz! Zostaw mnie w spokoju — poleciłam, starając się zabrzmieć twardo. Ona jednak zaśmiała się i machnęła dłonią, jakbym powiedziała coś śmiesznego. Policzki mi zapłonęły. Miałam ochotę spalić ją żywcem.
— Jak dobrze zauważyłaś, nie żyję. Ktoś jednak musi przejąć władze. Odziedziczyłaś ją po mnie. Teraz ty zostaniesz królową Narnii. Dokończysz to, co ja zaczęłam — powiedziała. Po chwili w jej dłoni zmaterializował się podłużny przedmiot. Z początku myślałam, że to miecz. Kiedy się jednak lepiej przyjrzałam, rozpoznałam kształt różdżki. — Weź ją, należy teraz do ciebie — powiedziałam, wyciągając ją w moją stronę. Chyba przestałam na moment myśleć logicznie, bo bez wahania sięgnęłam po różdżkę. Kiedy moje palce oplotły się ciasno wokół niej, poczułam przyjemne mrowienie. Zupełnie jakby ktoś lub coś dodało mi siły. Kryształ u góry, zajaśniał. Nagle Jadis rozpłynęła się w powietrzu.
— Zaczekaj! — zawołałam. Było już jednak za późno. Spojrzałam na swoją zakrwawioną dłoń, w której trzymałam broń.
— Czy to prawda? — spytałam niepewnie, podnosząc wzrok na chłopaka.
— Niestety tak — odparł Seth. Westchnęłam głośno.
— Co mam teraz zrobić? — jęknęłam, czując, że zgubiłam ścieżkę, którą powinnam się teraz kierować. Stałam na rozwidleniu dróg, gdzie nie było żadnego znaku. Skąd mogłam wiedzieć, jak postąpić?
— Zrobisz to, co będziesz uważała za słuszne — powiedział. Westchnęłam cicho. Gdybym chociaż to wiedziała. — Mama miała dość precyzyjne plany, jednak jeżeli zechcesz postąpić inaczej, inni się dostosują — dodał. Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc co on mówi.
— Jacy inni? — spytałam niepewnie. Chłopak podrapał się po karku, wzdychając głośno.
— Narnijczycy, którzy dotąd służyli Białej Czarownicy. Wcale nie jest ich tak mało. Teraz, kiedy to ty stałaś się następczynią, są gotowi oddać za ciebie życie. Nie będą jednak sprawdzać i dociekać jak twoje rządy różnią się od naszej matki. — Nie znosiłam kiedy używał słowo matka. Jadis nie istniała przez całe moje życie. Nie dopuszczę jej do siebie.
Wyciągnęłam różdżkę w stronę brata. On jednak cofnął się.
— Weź ją ode mnie. Ty zostań następcą. Jesteś pierworodny, czyż nie? To chyba tobie należy się tytuł króla — powiedziałam. Chłopak jednak pokręcił ze smutkiem głową.
— Biała Czarownica była królową i zapowiedziała, że jej potomkini zasiądzie na tronie. Nie było mowy o potomku płci męskiej. Tylko ty zyskasz poparcie. Tym bardziej, że masz różdżkę — rzekł.
Schowałam się za murem, szukając wzrokiem Edmunda. Musiałam z nim jak najszybciej porozmawiać. Miałam nadzieję, że zrozumie. Przecież tak na dobrą sprawę, nie miałam z Jadis nic wspólnego.
Czułam się jak złodziej. Ukrywałam się, nie chcąc by zobaczył mnie ktoś niepożądany. Nie wyglądałam najlepiej. Cała byłam w krwi i miałam rozciętą głowę. Krew zdążyła mi już skrzepnąć i nie spływała do oczu. Schowałam za plecami różdżkę, czując jak serce wali mi głośno w piersi.
Ujrzałam go nagle. Jeszcze pięć metrów i znajdzie się na przeciw mnie. Cztery. Trzy. Dwa. Jeden.
— Edmund! — szepnęłam ostro. Chłopak zatrzymał się nagle. Spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawiły się liczne emocje.
— Co ci się stało? — spytał. Podszedł prędko do mnie, łapiąc moje ręce.
— To naprawdę nic — odrzekłam. — Muszę ci coś ważnego powiedzieć — dodałam. Nagle chłopak ujrzał różdżkę. Uniósł do góry brew, robiąc niewielki krok do tyłu. Czy rozpoznał, czyja to własność? Miałam nadzieję, że nie.
— Gdzie ty do cholery byłaś? — spytał gniewnie. Zadrżałam. Nie chciałam żeby na mnie krzyczał. — I skąd masz różdżkę Jadis? Trzeba ją zniszczyć, słyszysz? — Chwycił mnie za łokieć, ciągnąc w swoją stronę. Zatrzymał się, kiedy stawiałam opór. Spojrzał na mnie gniewnie.
— Daj mi to wytłumaczyć — poleciłam. Zaczęłam szukać w myślach odpowiedniego słowa. Chyba nigdy jeszcze się tak nie głowiłam. To tylko jedno, głupie zdanie. Przecież Edmund mnie kocha. Na pewno zrozumie. — Jestem córką Jadis.
Twarz Edmund zrobiła się blada. Przestraszyłam się, że zaraz upadnie. Postąpiłam krok naprzód, chcąc dotknąć jego twarz. On jednak uchylił się.
— Odejdź — powiedział. Zmarszczyłam brwi, nic nie rozumiejąc.
— Co? — spytałam, chcąc by mi to wytłumaczył.
— Idź stąd i już nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy, bo cię zabiję. — Zacisnął wargi, a jego oczy zrobiły się wilgotne. Zakryłam usta dłonią, nie mogąc w to uwierzyć.
— Edmund, dlaczego? Przecież nie zrobiłam nic złego! — zaszlochałam. Może jeszcze zmieni zdanie. Podeszłam do niego. Kiedy byłam blisko, chwycił mnie za ramię, wykręcając mi je do tyłu. Jęknęłam, czując ból. Chłopak jeszcze nigdy mnie nie skrzywdził. Różdżka wypadła mi z dłoni.
— Jesteś córką czarownicy — powiedział smutno. — I tak okazuję ci łaskę, pozwalając ci tak po prostu odejść. Obiecuję jednak, że jeśli nasze drogi się znowu skrzyżują, nie okażę ci tyle miłosierdzia i skończysz tak samo jak Jadis — warknął mi do ucha. Po chwili puścił mnie, a ja upadłam na twarz. Czułam ból w mięśniach, jednak nie on był najgorszy. Spojrzałam na Edmunda, czując jak moje serce rozrywa się na pół, a trzewia zaczynają pływać we krwi.
— Proszę... — zaczęłam, on mi jednak nie pozwolił dokończyć.
— Zjeżdżaj stąd! — Krzyknął, odsuwając się. Dźwignęłam się z grymasem bólu na twarzy i podniosłam różdżkę. Po chwili biegłam, pozwalając łzą swobodnie płynąć. Moje życie się skończyło.
Wpadłam nagle na kogoś. Poczułam jak czyjeś ramiona zamykają się wokół mnie. Przycisnęłam twarz do piersi Setha, płacząc głośno. Nie tak miało to wszystko wyglądać.
— Mirin, uspokój się. Spójrz co robisz — powiedział łagodnie. Uniosłam głowę, widząc wielkie płatki śniegu. Otarłam łzy z twarzy, rozmazując sobie krew.
— Nie umiem na tym zapanować. To wszystko mnie przerasta — jęknęłam. Seth westchnął cicho. Poprawił mi kosmyk włosów, patrząc w moje oczy.
— Nauczę cię wszystkiego. Po prostu uwierz w siebie — rzekł. Zamknęłam oczy, oddychając wolno. Muszę się rozluźnić. Po chwili przestałam czuć zimne płatki, roztapiające się na moim karku. Już nie padało. Poczułam się silniejsza z myślą, że potrafię władać na zimą. To dodało mi otuchy.
To nie koniec Edmundzie. Obiecuję ci, że nasze drogi jeszcze się skrzyżują...
— Wróć ze mną do domu — rzekł spokojnie. Między moimi brwiami pojawiła się bruzda. Jego słowa szokowały mnie coraz bardziej. Nagle usłyszałam szepty. Rozejrzałam się, jednak nikogo nie zobaczyłam. Byliśmy tu sami. Miałam wrażenie, że czyjaś lodowata dłoń przesuwa się wzdłuż mojego kręgosłupa. Zadrżałam. Towarzyszyło mi nieprzyjemne odczucie. Oparłam się o ścianę, zamykając oczy. To wszystko musiało być wytworem mojej wyobraźni. Kiedy otworzę oczy, wszystko zniknie: nie będzie tu tego irytującego chłopaka, a ja nie będę znajdować się w ślepej uliczce. Odetchnęłam wolno, uspokajając się. Serce przestało walić mi jak szalone. Rozluźniłam mięśnie, które dotąd były napięte.
Poczułam nagle jak czyjaś dłoń gładzi mnie po policzku. Oddech znowu mi przyspieszył. Uniosłam powieki, zamierając. Przede mną stała Jadis.
— Odejdź! — krzyknęłam, chcąc postąpić krok do tyłu. Niestety za moimi plecami znajdowała się ściana. Czarownica zabije mnie, co do tego nie miałam wątpliwości. Zaczęłam żałować, że bez słowa wyszłam z zamku. Może Edmund spostrzeże, że mnie nie ma i będzie mnie szukać?
Jadis uśmiechnęła się do mnie. Ja jednak nie nabrałam się na jej fałszywe dobro. Widziałam na własne oczy jak bardzo potrafi być mordercza i sroga, zupełnie jak zima i chłód, który pomału wyciąga z człowieka ciepło i zamienia go w sopel lodu.
— Chodź ze mną Mirin — poleciła spokojnie. Zacisnęłam wargi, czując jak moje policzki robią się czerwone. Przestałam na moment czuć chłód. Emocje wzięły nade mną górę.
— Nigdy to ciebie nie dołączę! — warknęłam. Miałam ochotę splunąć jej w twarz. Spostrzegłam jednak, że jej ciało jest przeźroczyste. Jak to możliwe? Była duchem? W sumie, sama widziałam jak Edmund ją zabił. Co więc tu robiła?
— Dziecko, nie bój się — poleciła, mówiąc to czule. Pokręciłam głową.
— Nie mów tak do mnie — odrzekłam. Ona jednak zaśmiała się. Odwróciła się do chłopaka, o którym zupełnie zapomniałam i wyciągnęła do niego dłoń. Widziałam jak na jej twarzy pojawia się coraz szerszy uśmiech.
— Poznajesz Mirin? To Seth, twój starszy brat — powiedziała. Krew odpłynęła mi z twarzy. Jak ona śmiała tak kłamać? Poczułam jak moje oczy robią się wilgotne. — Jak czułaś się przez te ostatnie siedemnaście lat, wiedząc, że wychowują cię obcy ludzie? — zapytała. Miałam wrażenie, że ktoś uderzył mnie pięścią w trzewia. Patrzyłam raz na Jadis, raz na chłopaka, szukając na ich twarzach emocji, która zdradziłaby, że to co zostało powiedziane jest kłamstwem. Sekundy mijały, a ja drżałam coraz bardziej.
— Łżesz! — krzyknęłam nagle, zaciskając dłonie w pięści. Mój głos załamał się i po chwili płakałam głośno.
— Jesteś moją córką Mirin. — Głos Jadis zabrzmiał ostrzej. Zdawało mi się, że rzuciła we mnie ostrymi kawałki lodu, które przecięły mi skórę i teraz wykrwawiam się powoli. To nie mogła być prawda. Przecież Edmund zabije mnie, kiedy się o tym dowie.
— Czego ode mnie chcesz? Nie żyjesz! Zostaw mnie w spokoju — poleciłam, starając się zabrzmieć twardo. Ona jednak zaśmiała się i machnęła dłonią, jakbym powiedziała coś śmiesznego. Policzki mi zapłonęły. Miałam ochotę spalić ją żywcem.
— Jak dobrze zauważyłaś, nie żyję. Ktoś jednak musi przejąć władze. Odziedziczyłaś ją po mnie. Teraz ty zostaniesz królową Narnii. Dokończysz to, co ja zaczęłam — powiedziała. Po chwili w jej dłoni zmaterializował się podłużny przedmiot. Z początku myślałam, że to miecz. Kiedy się jednak lepiej przyjrzałam, rozpoznałam kształt różdżki. — Weź ją, należy teraz do ciebie — powiedziałam, wyciągając ją w moją stronę. Chyba przestałam na moment myśleć logicznie, bo bez wahania sięgnęłam po różdżkę. Kiedy moje palce oplotły się ciasno wokół niej, poczułam przyjemne mrowienie. Zupełnie jakby ktoś lub coś dodało mi siły. Kryształ u góry, zajaśniał. Nagle Jadis rozpłynęła się w powietrzu.
— Zaczekaj! — zawołałam. Było już jednak za późno. Spojrzałam na swoją zakrwawioną dłoń, w której trzymałam broń.
— Czy to prawda? — spytałam niepewnie, podnosząc wzrok na chłopaka.
— Niestety tak — odparł Seth. Westchnęłam głośno.
— Co mam teraz zrobić? — jęknęłam, czując, że zgubiłam ścieżkę, którą powinnam się teraz kierować. Stałam na rozwidleniu dróg, gdzie nie było żadnego znaku. Skąd mogłam wiedzieć, jak postąpić?
— Zrobisz to, co będziesz uważała za słuszne — powiedział. Westchnęłam cicho. Gdybym chociaż to wiedziała. — Mama miała dość precyzyjne plany, jednak jeżeli zechcesz postąpić inaczej, inni się dostosują — dodał. Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc co on mówi.
— Jacy inni? — spytałam niepewnie. Chłopak podrapał się po karku, wzdychając głośno.
— Narnijczycy, którzy dotąd służyli Białej Czarownicy. Wcale nie jest ich tak mało. Teraz, kiedy to ty stałaś się następczynią, są gotowi oddać za ciebie życie. Nie będą jednak sprawdzać i dociekać jak twoje rządy różnią się od naszej matki. — Nie znosiłam kiedy używał słowo matka. Jadis nie istniała przez całe moje życie. Nie dopuszczę jej do siebie.
Wyciągnęłam różdżkę w stronę brata. On jednak cofnął się.
— Weź ją ode mnie. Ty zostań następcą. Jesteś pierworodny, czyż nie? To chyba tobie należy się tytuł króla — powiedziałam. Chłopak jednak pokręcił ze smutkiem głową.
— Biała Czarownica była królową i zapowiedziała, że jej potomkini zasiądzie na tronie. Nie było mowy o potomku płci męskiej. Tylko ty zyskasz poparcie. Tym bardziej, że masz różdżkę — rzekł.
Schowałam się za murem, szukając wzrokiem Edmunda. Musiałam z nim jak najszybciej porozmawiać. Miałam nadzieję, że zrozumie. Przecież tak na dobrą sprawę, nie miałam z Jadis nic wspólnego.
Czułam się jak złodziej. Ukrywałam się, nie chcąc by zobaczył mnie ktoś niepożądany. Nie wyglądałam najlepiej. Cała byłam w krwi i miałam rozciętą głowę. Krew zdążyła mi już skrzepnąć i nie spływała do oczu. Schowałam za plecami różdżkę, czując jak serce wali mi głośno w piersi.
Ujrzałam go nagle. Jeszcze pięć metrów i znajdzie się na przeciw mnie. Cztery. Trzy. Dwa. Jeden.
— Edmund! — szepnęłam ostro. Chłopak zatrzymał się nagle. Spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawiły się liczne emocje.
— Co ci się stało? — spytał. Podszedł prędko do mnie, łapiąc moje ręce.
— To naprawdę nic — odrzekłam. — Muszę ci coś ważnego powiedzieć — dodałam. Nagle chłopak ujrzał różdżkę. Uniósł do góry brew, robiąc niewielki krok do tyłu. Czy rozpoznał, czyja to własność? Miałam nadzieję, że nie.
— Gdzie ty do cholery byłaś? — spytał gniewnie. Zadrżałam. Nie chciałam żeby na mnie krzyczał. — I skąd masz różdżkę Jadis? Trzeba ją zniszczyć, słyszysz? — Chwycił mnie za łokieć, ciągnąc w swoją stronę. Zatrzymał się, kiedy stawiałam opór. Spojrzał na mnie gniewnie.
— Daj mi to wytłumaczyć — poleciłam. Zaczęłam szukać w myślach odpowiedniego słowa. Chyba nigdy jeszcze się tak nie głowiłam. To tylko jedno, głupie zdanie. Przecież Edmund mnie kocha. Na pewno zrozumie. — Jestem córką Jadis.
Twarz Edmund zrobiła się blada. Przestraszyłam się, że zaraz upadnie. Postąpiłam krok naprzód, chcąc dotknąć jego twarz. On jednak uchylił się.
— Odejdź — powiedział. Zmarszczyłam brwi, nic nie rozumiejąc.
— Co? — spytałam, chcąc by mi to wytłumaczył.
— Idź stąd i już nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy, bo cię zabiję. — Zacisnął wargi, a jego oczy zrobiły się wilgotne. Zakryłam usta dłonią, nie mogąc w to uwierzyć.
— Edmund, dlaczego? Przecież nie zrobiłam nic złego! — zaszlochałam. Może jeszcze zmieni zdanie. Podeszłam do niego. Kiedy byłam blisko, chwycił mnie za ramię, wykręcając mi je do tyłu. Jęknęłam, czując ból. Chłopak jeszcze nigdy mnie nie skrzywdził. Różdżka wypadła mi z dłoni.
— Jesteś córką czarownicy — powiedział smutno. — I tak okazuję ci łaskę, pozwalając ci tak po prostu odejść. Obiecuję jednak, że jeśli nasze drogi się znowu skrzyżują, nie okażę ci tyle miłosierdzia i skończysz tak samo jak Jadis — warknął mi do ucha. Po chwili puścił mnie, a ja upadłam na twarz. Czułam ból w mięśniach, jednak nie on był najgorszy. Spojrzałam na Edmunda, czując jak moje serce rozrywa się na pół, a trzewia zaczynają pływać we krwi.
— Proszę... — zaczęłam, on mi jednak nie pozwolił dokończyć.
— Zjeżdżaj stąd! — Krzyknął, odsuwając się. Dźwignęłam się z grymasem bólu na twarzy i podniosłam różdżkę. Po chwili biegłam, pozwalając łzą swobodnie płynąć. Moje życie się skończyło.
Wpadłam nagle na kogoś. Poczułam jak czyjeś ramiona zamykają się wokół mnie. Przycisnęłam twarz do piersi Setha, płacząc głośno. Nie tak miało to wszystko wyglądać.
— Mirin, uspokój się. Spójrz co robisz — powiedział łagodnie. Uniosłam głowę, widząc wielkie płatki śniegu. Otarłam łzy z twarzy, rozmazując sobie krew.
— Nie umiem na tym zapanować. To wszystko mnie przerasta — jęknęłam. Seth westchnął cicho. Poprawił mi kosmyk włosów, patrząc w moje oczy.
— Nauczę cię wszystkiego. Po prostu uwierz w siebie — rzekł. Zamknęłam oczy, oddychając wolno. Muszę się rozluźnić. Po chwili przestałam czuć zimne płatki, roztapiające się na moim karku. Już nie padało. Poczułam się silniejsza z myślą, że potrafię władać na zimą. To dodało mi otuchy.
To nie koniec Edmundzie. Obiecuję ci, że nasze drogi jeszcze się skrzyżują...
koniec części pierwszej
Mam nadzieję, że udało Wam się przebrnąć przez ten (ostatni) rozdział. Jak łatwo można się domyśleć, zacznie się druga część, w której to zajdą zmiany: zmieni się narrator, dojdą nowi bohaterowie. Szykuję dla Was rollercoster emocji <: Możliwe, że mnie znienawidzicie, powiedzie, że bawię się waszymi uczucia, albo zhejtujecie za to, że niestereotypowo przedstawiam bohaterów.
Już niedługo zmienię szablon, bo ten już mi się znudził c:
Chcę też Was zaprosić na ooib — jedno z lepszych autorskich opowiadań, które mogłoby stać na półce z książkami znanych autorów; ooii — kolejne wybitne dzieło, które jest takim dodatkiem do tego pierwszego; Mysterious Narnia — fanfiction o Narnii, trochę niestereotypowe, ale napisane idealnie ♥ Z pewnością, nie będziecie zawiedzeni.
pozdrawiam!
oreuis
MAM TĘ MOOOOC, MAM TĘ MOOOOC ♥
OdpowiedzUsuńEdek ty (tu następuje bardzo brzydkie słowo) jak mogłeś zostawić Mirin?! Najpierw ją sobie przygruchałeś po pijaku, a teraz każesz odejść. No stereotypowy facet normalnie xD
Mam nadzieję, że ktoś rozgarnięty *patrzy na Kaspiana i Piotra* zacznie jej szukać, gdy dowiedzą się prawdy. Biedna Mirin, ale moim zdaniem ten rozdział potoczył się za szybko...no nie wiem jestem dziś mega pozbawiona subiektywnej oceny i roztrzepana.
Muszę powiedzieć, że ta moc bohaterki bardzo mi się skojarzyła z Krainą Lodu, co widać po wstępie tego komentarza. W szczególności te oszronione ślady stóp i dłoni.
Mówisz rollercoster emocji? Dajesz, jestem gotowa na wszystko!
Dziękuję za komentarz c:
UsuńTylko żeby nie było, że nie ostrzegałam <: Szykuj się na wszystko (:
Ojej.... ;c
OdpowiedzUsuńSłucham se szczęśliwych piosenek a tu takie przykre rzeczy! uuu :<
Nie lubię Jadis, a Mirin lubię. Kurde...
Mi już przy tym rozdziale strzelają emocje w wszystkie strony. xd hah.. Mądra ja.
Edek... Myślałam, że jest u ciebie fajny. Ale pocieszyło mnie ostatnie zdanie opowiadania. Widzę, że Mirin walczy! Jakie słodkie!!! <3 OOOOOOO <3
Oby przez Edmunda ( bo upił Mirin ) Mirin była z nim w ciąży.
A ten Seth. Mimo, że inaczej się wymawia to imię to i tak kojarzy mi się z Sidem z Epoki Lodowcowej. XD Oby był fajny! <:
Czekam na drugą część! <3
Pozdrawiam,! :*
~Vaness
Przeczytałam dawno, ale dostałam sklerozy ._.
OdpowiedzUsuńWybaczysz?
Postaram się napisać jakiś długi, piękny i sensowny komentarz (i tak mi się nie uda)
I trzy, dwa, jeden...
A NIE MÓWIŁAM?! Miałam rację, że Mirin jest córką Jadis. Brawa i pokłony dla Zjawy! W sumie to nie było aż tak trudno się domyślić, ale daj mi się nacieszyć, że na to wpadła c:
Edmund do dupek, świnia i inne mniej przyjemne określenia. Choć w sumie... Czy ja współczuję Mirin? W niektórych rozdziałach jest postacią, którą da się lubić, a w niektórych to mam jej dość. Podsumowując, mam do niej mieszane uczucia. Ale po tym rozdziale stwierdzam, że jest głupia. Koleś wykręca ci rękę, mówi żebyś zjeżdżała... Wmawiaj sobie dalej, że go kochasz i, że dalej jest taki wspaniały ._.
Ale w sumie co ja tam wiem. Nie znam się na romantyczności i każdy moment gdy postanowię napisać jakiś romantyczny fragment w opowiadaniu przychodzi mi trudno (w przeciwieństwie do scen walki i mordu). Zazwyczaj w takich chwilach muszę prosić o pomoc moją koleżankę, która z jednej strony nie lubi ckliwych historyjek, a z drugiej ogląda romanse (taka hipokryzja).
Seth. Lubię go (NOWOŚĆ! ZJAWA LUBI JAKIEGOŚ BOHATERA!). Jest taki... Z jednej strony troskliwy, a z drugiej olewający. Z jednej strony Wszystko będzie dobrze, siostrzyczko, a z drugiej To ty masz rządzić! Co zrobisz dalej to nie moja sprawa!. Myślę, że ostatecznie da się przekonać c:
Nowi bohaterowie? Będzie kogo nienawidzić ^^ i obstawiać zakłady kto pierwszy umrze lub jakieś inne.
Rollercoster emocji? Pff... Filmy przygotowały mnie na wszystko! Jeżeli zamierzasz zabić postać, żeby ją potem ożywić to jestem na to gotowa. Na inne dziwne rzeczy też. DAJESZ!
To ten...
Weny!
Pozdrawiam,
Zjawa
Serio Edmund? Serio?
OdpowiedzUsuń" Poczułam się silniejsza z myślą, że potrafię władać na zimą. To dodało mi otuchy.To nie koniec Edmundzie. Obiecuję ci, że nasze drogi jeszcze się skrzyżują..."
Ten fragment bardzo mi się podoba. Pokazuje on jaka silna jest Mirin oraz znaczną część jej charakteru o której nie miałam do tej pory pojęcia. Czytając końcówkę, skojarzyły mi się Gwiezdne Wojny. W końcu Anakin, też przeszedł na ciemną stronę mocy i wrócił znacznie silniejszy niż zwykle. Oh, Edmund, serio? Sprawiłeś, że Mirin cierpli i na pewno obróci swoją siłę przeciwko tobie i Ker.. ( Nie ma to jak mówić do fikcyjnej postaci )
Jestem bardzo ciekawa kolejnej części oraz jak wykreujesz "nową" Mirin.
Weny!
Scarlet Meadowes ( dawniej Huncwotka Vicky )
Napisałaś: Możliwe że mnie znienawidzicie.Ciebie nie da się nie lubić.Czasami wkurzają mnie niektóre rzeczy np.Łucja z Kaspianem myślałam że zwariuje albo gdy dowiedziałam się że Edmund jest zakochany czy kiedy zabiłas Ryczypiska.Ale po mimo to nadal czytam i nie mogę się oderwać bo są emocje i naprawdę wciąga.Jestem ciekawa nowej Mirin.Jedno pytanko przecież Edzio kocha Mirin tak?Dużo zmieniłaś. Różczkę Białej rozwalił Edek a ona sama powiedziała że nie ma własnych dzieci.Kiedyś napisałam taki komentarz w którym sie czepiłam o wszystko o to że Łucja uderzyła Mirin że zabiłaś Ryczypiska itp.Ale zrozumiałam że gdyby wszyscy byli mili, dobży to by nic się nie działo. Sorry za tamten kom.
OdpowiedzUsuńCzekam na następną część i życze weny.
Pozdrawiam
slm ☺ Nie gniewam się c: Lubię dostawać komentarze, wszystko jedno jakie są c:
UsuńJadis nie miała własnych dzieci, ale przez ten czas zdążyła je urodzić <: A różdżkę zrobiono nową ☺
dzięki za komentarz c:
również pozdrawiam
oreuis